Bonitta: Muszę być optymistą

- Kubanki są faworytkami, ale mam kilka pomysłów, jak je spróbować pokonać. Wierzę, że możemy dorównać im poziomem - mówi w wywiadzie dla Sport.pl i "Gazety Wyborczej" Marco Bonitta, trener ?Złotek"

Ciaszkiewicz: Będę oglądać wszystko co się da ?

W sobotę rano siatkarki grają z Kubą pierwszy mecz w turnieju olimpijskim. Jesliby popatrzec na ostatnie wyniki, to rywalki naszych pań są faworytkami. Warto wstać o godz. 8.30, aby zobaczyć, czy trener Marco Bonitta znalazł sposób na pokonanie Kuby i zmotywował "Złotka". Relacja na żywo na portalu Sport.pl

Rafał Stec: Jaki wynik w Pekinie by pana zadowolił?

Marco Bonitta: Jeśli prześledzić wszystko, co się stało w minionych dwóch latach, ze mną na ławce, to naszym celem powinien być ćwierćfinał. Nasza grupa jest bardzo wyrównana, ale i bardzo mocna. Jeśli przetrwamy tę rundę, będę miał dużą satysfakcję.

Co muszą zrobić siatkarki, żeby się udało?

- Zachować od początku pełną koncentrację. A najważniejsze - przystąpić z podniesioną głową do trzeciego meczu, być może kluczowego, z Japonią. Ze sporym prawdopodobieństwem możemy już dziś powiedzieć, że on zadecyduje o całych igrzyskach. Zaczynamy turniej od gier z dwoma najsilniejszymi drużynami grupy, Kubą i Chinami, i ważne, byśmy niezależnie od przebiegu wydarzeń, zachowali spokój, cały czas pamiętając o trzecim spotkaniu. O tym, że Japonia to nasz główny rywal.

Czy Anna Podolec, która w sparingu dostała piłką po ataku Brazylijki i doznała urazu oka, będzie gotowa już na inaugurację?

- Myślę, że tak, i to w pierwszej szóstce. Zrobimy oczywiście ostatnie badania, ale jestem optymistą.

Ją wyręczyć będzie mogła Małgorzata Glinka. Przekonał ją pan, by stała się prawdziwą liderką zespołu, także poza boiskiem?

- Nawet nie próbowałem. Nie chcę na nikim wywierać takiej presji. Ona czasem bywa przywódczynią, ale kiedy indziej chce pozostać zwykłą zawodniczką. I niech tak będzie. Wolę, by wszystko działo się naturalnie.

Czy wszystkie nieporozumienia, nieszczęsne incydenty z Wrocławia i Szczyrku, zostały wyjaśnione? Musiało być poważnie, bo nieczęsto zdarza się, że trener przyznaje się publicznie, jak pan, że popełnił błędy...

- Z mojego punktu widzenia wszystko już jest jasne. Przeżyliśmy trudne chwile, w sporej części wynikłe z problemów z komunikacją, ale teraz drużyna musi zrozumieć, że wspólny cel to dobry wynik na igrzyskach. Myślenie o czymkolwiek innym nie ma sensu.

Nie obawia się pan, że spięcia wrócą w chwilach rozstrzygających, pełnych stresu i emocji?

- Każda zawodniczka musi być w każdej chwili gotowa do walki pod siatką, koncentrować się wyłącznie na niej, wszystko inne zostawiając trenerowi. Musi akceptować wszelkie moje wybory, a kiedy się ją wzywa, by wyszła na boisko, powinna mieć jeden cel - zagrać jak najlepiej. To się liczy i mam nadzieję, że wszystkie siatkarki to rozumieją.

Jak reagują na igrzyska, kompletnie nowe dla nich doświadczenie? Pan mówił na konferencji prasowej o radości z powrotu po 40 latach na igrzyska, ale tak naprawdę wraca nasza kadra, pan był na olimpiadzie cztery lata temu w Atenach.

- Byłem i wiem, że najtrudniejsze wyzwanie polega na utrzymaniu ciągłej koncentracji. Znów do niej wracam, ale nauczyłem się, że to sprawa fundamentalna. Dlatego postanowiliśmy nie iść na ceremonię otwarcia. Analizowałem poprzednie igrzyska i wiem, że debiutantki, które poszły na otwarcie - także Włoszki w 2000 roku w Sydney - później słabo startowały w turnieju. Zbytnio to przeżywają, istnieje ryzyko, że zajmą głowy sprawami zbyt odległymi od siatkówki, jeśli nie przywykły do takich wrażeń. Igrzyska to wielkie doświadczenie, ale nie przyjechaliśmy tutaj się wdzięczyć, tylko wygrywać. Zresztą wiem, że inni trenerzy - Serbii, Brazylii, Italii - podjęli podobną decyzję, bo dochodzi jeszcze stanie na stadionie, w tej wysokiej temperaturze. A my gramy w sobotę wczesnym popołudniem.

Mocno atakujące Kubanki rozpracowane?

- Są faworytkami, ale mam kilka pomysłów, jak je spróbować pokonać. Wierzę, że możemy dorównać im poziomem. Zależy mi jak mało kiedy, bo ćwierćfinału poprzednich igrzysk nie zapomnę. Przegraliśmy z nimi w tie-breaku 14:16, a ja pamiętam każdy szczegół tamtego meczu...

Siatkarki podzielają pana pasję?

- Na treningach mi się podoba, jestem bardzo zadowolony, bo ćwiczą z uśmiechami. Jeśli z nich wyciągać wnioski, to po prostu muszę być optymistą. Choć powtarzam: zdaję sobie sprawę z osobności igrzysk. Na mundialu całe miasto żyje turniejem, tutaj tak nie będzie, w olimpijskim meczu grupowym lub ćwierćfinale trzeba czasem grać przy niemal pustych trybunach, a potem w półfinale - przy szalejącym tłumie. Dlatego powtarzam: ponad wszystko ważna jest koncentracja.

Skowrońska: Nie mam zamiaru świecić oczami jak piłkarze po Euro ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.