Wielki Brat w Barcelonie

Barcelona słynąca z opiekuńczości wobec swoich fantastycznie utalentowanych wychowanków stara się nie zaniedbać niczego. Już wcześniej wiedzieliśmy, że klub śledził Gerarda Piqué, teraz stopniowo wyciekają szczegóły, ujawniane m.in. przez "Vanguardię", "Periodico" oraz "Mundo", wysokonakładowe dzienniki katalońskie i madryckie.

Wynajęte przez klub agencje detektywistyczne między wrześniem 2009 a wrześniem 2010 inwigilowały piłkarza na imponującą skalę: rejestrowały trasy pokonywane przez jego samochód; oglądały, za co kataloński obrońca płaci kartą kredytową online i offline; podsłuchiwały telefon i sporządzały dla zleceniodawców z Camp Nou listy wybieranych numerów (z danymi osobowymi ich właścicieli - imionami, nazwiskami, datami urodzenia), przekazywały także zdjęcia z prywatnego życia. Wszystko działo się w trybie ściśle poufnym, jednak gazety dowiedziały się wiele: że Piqué lubi poszaleć za kierownicą, pasjami obstawia u bukmacherów wyniki sportowe, bierze prywatne lekcje pokera, przedmeczowe noce zdarza mu się spędzać w dyskotekach, a pomeczowo do białego rana gawędzić przez komórkę z kilkoma kobietami.

Koszt objętej prokuratorskim dochodzeniem operacji szacuje się na trzy miliony euro, w każdym razie tyle katalońska korporacja przelała na konta firm Metodo 3, Intelligence Bureau i Cibex. Niedrogo, biorąc pod uwagę skalę domniemanego zagrożenia - prasa spekuluje, że Pep Guardiola interweniował, bo jego kluczowy piłkarz wdał się w romans z Shakirą. Możemy się domyślać, że wolał uniknąć powtórki z rozrywki uprawianej w Manchesterze United - tam związek Davida Beckhama z Victorią Adams, też piosenkarką, tak uwierał Aleksa Fergusona, że trener posłał kopa butem w twarz największemu gwiazdorowi drużyny, a następnie się z nim rozstał.

Nowoczesne kluby piłkarskie starają się maksymalnie ograniczyć rolę przypadku i zawodność czynnika ludzkiego, w końcu prowadzą biznes nie dość, że poważny, to jeszcze poważniejący z każdym sezonem rozrachunkowym. Filtrują i analizują każdą mikrocząstkę meczu, treningu, organizmu piłkarzy, tych ostatnich prawdopodobnie tylko przez niedostateczny rozwój technologii nie wymienili jeszcze na pewniejsze od materiału biologicznego, nakręcane elektroniką syntetyki. Uważniejsze pochylenie się nad intymnym życiem graczy - oczywiście dla ich własnego dobra, chyba nikt nie wątpi, mnie katalońska troskliwość prawie rozczuliła - to właściwie logiczna konsekwencja tego dążenia do perfekcji. Barcelona znów prekursorska?

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS i na Androida

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.