Premier League. Nowa umowa w Anglii to fatalna wiadomość dla hiszpańskich klubów

W trzy lata kluby ligi angielskiej zarobią na transmisjach telewizyjnych rekordowe 5 mld funtów. I bardzo się tego boją.

Rzeczywiście zagrożą hiszpańskim gigantom? Dyskutuj na FB Sport.pl ?

- Telewizja zabije futbol! Transmisji jest za dużo. Nie chciałbyś chyba jeść pieczeni wołowej każdego dnia, a w niedzielę nawet dwa razy? - krzyczał Brian Clough, jeden z najwybitniejszych angielskich trenerów, który rok po awansie do pierwszej ligi doprowadził Nottingham Forest do mistrzostwa, a 12 miesięcy później świętował Puchar Europy (w następnym roku trofeum obronił). Gdy 20 lat temu startowała Premier League, ostrzegał, że z powodu częstych transmisji opustoszeją trybuny.

Mylił się, na stadiony wciąż trudno się dostać, a pieniądze od telewizji stały się paliwem, dzięki któremu liga angielska znów wyprzedziła konkurentów z kontynentu.

Od następnego sezonu będzie już zasilana paliwem rakietowym.

Władze Premier League sprzedały prawa (na lata 2013-16) do transmisji telewizjom angielskim za 3 mld funtów, lada dzień ogłoszą, że od stacji zagranicznych wytargowały ok. 2 mld. W ostatnich trzech latach zarobiły 3,5 mld. W sumie.

Ten kontrakt może mieć wpływ na całą futbolową Europę.

Od następnego sezonu kluby Premier League rocznie zarobią na transmisjach 1,7 mld funtów. Więcej od rywali z lig włoskiej (800 mln funtów), niemieckiej (560 mln) i francuskiej (514 mln), które także handlują nimi wspólnie. Do niedawna najpotężniejszych Anglików wyprzedzały Real Madryt i Barcelona, bo w Hiszpanii z telewizjami handluje się indywidualnie. Dwa najsilniejsze zespoły La Liga dostają po 112 mln funtów za sezon, najlepsza drużyna Premier League zarabiała ok. 60 mln. W następnym sezonie mistrz zgarnie już 100 mln.

Rekordowy kontrakt Anglików najbardziej jednak zaboli hiszpańskich średniaków i słabeuszy, od lat naciskających na gigantów, by przyjęli zasady z innych lig i sprzedawali prawa wspólnie. W Madrycie i Barcelonie odpowiadają, że jeśli się zgodzą, zarobią mniej i przestaną być konkurencyjni dla najbogatszych w Europie. Teraz przekonać ich będzie jeszcze trudniej, co oznacza, że ich ligowi rywale wciąż będą klepać biedę.

Nowa umowa pomoże angielskim gigantom spełnić wymagania wprowadzonego przez UEFA finansowego fair play, pozwalającego klubom wydawać tyle, ile zarobią, a średniakom grającym na przestarzałych stadionach umożliwi zatrudnianie jeszcze lepszych piłkarzy. "Nie ma żadnych wątpliwości, że dzięki nowej umowie angielskie kluby staną się jeszcze bardziej konkurencyjne" - przewiduje Swiss Ramble, ceniony blog o ekonomii w futbolu.

Na razie jednak wyspiarze dyskutują o zagrożeniach związanych z podpisaniem nowej umowy. Chcą chronić się przed sobą i zachłannymi agentami.

Przed sobą - bo w Premier League wyjątkowo hojnie wynagradza się piłkarzy; skrajnym przypadkiem jest 50 tys. funtów tygodniowo Roberta Greena, rezerwowego bramkarza ostatniego Queens Park Rangers. Przed agentami - bo ich wynagrodzenia już dawno przestały się mieścić w granicach rozsądku; gdy Chelsea kupowała latem Edena Hazarda za 32 mln funtów, prowizja dla pośrednika wyniosła aż 6 mln.

Szczegółów nie znamy, ale szefowie klubów zdecydowali już, że w Premier League powstanie coś na kształt UEFA finansowego fair play. Główny cel to kontrola kosztów i ograniczenie wzrostu płac.

Szefowie ligi pracują pod presją polityków, Clive Efford z Partii Pracy domaga się, by więcej pieniędzy przekazywano lokalnym zespołom, ostrzega, że jeśli wpływy z nowego kontraktu zostaną przekazane tym, którzy i tak zarabiają bardzo dużo, Premier League będzie oskarżana o promowanie "kultury chciwości".

Ograniczanie wydatków pomoże też odnaleźć się zespołom w II lidze - za jej mecze telewizje płacą zdecydowanie mniej. W ostatnich latach zdarzało się, że spadkowicze nie radzili sobie z kontraktami zawieranymi w latach tłustych, wpadały w kłopoty i szybko lądowały w III lidze.

- Telewizje odebrały normalnym, pracującym ludziom oczekiwanie na najważniejszy moment w tygodniu. Dziś człowiek nie wie, który ma mecz wybrać, siedzi w fotelu bez żadnych emocji. Brakuje w tym wszystkim ducha. I mam gdzieś, ile pieniędzy telewizje ładują w futbol - mówił zmarły osiem lat temu Clough. Pewnie nawet przez myśl mu nie przeszło, że stawką baraży o awans do Premier League będzie 90 mln funtów. O takie pieniądze nie gra się nawet w finale Ligi Mistrzów.

Chciałbym powrotu Ronaldo - sir Alex Ferguson ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA