Tenis. To nie sen, to Polak gra. Janowicz już w półfinale

Cudowny tydzień Jerzego Janowicza trwa. Przeszedł eliminacje, pokonał trzeciego na świecie Andy'ego Murraya, potem dziewiątego Janko Tipsarevicia. I walczy o finał turnieju w Paryżu z Gilles'em Simonem

- Boję się, że to tylko sen, a ja zaraz się obudzę i okaże się, że to wszystko nieprawda - mówił Janowicz po sensacyjnym zwycięstwie w 1/8 finału nad Murrayem, mistrzem olimpijskim, trzecią rakietą świata.

Ale to nie sen. W piątek 21-letni Polak, który sezon zaczynał na 221. miejscu w rankingu ATP, a do turniejowych eliminacji w Paryżu przystępował jako 69., pokonał Janko Tipsarevicia 3:6, 6:1, 4:1. Serb, dwukrotny ćwierćfinalista US Open, zdobywca Pucharu Davisa z 2010 r., dziewiąty na liście ATP, przy akompaniamencie gwizdów w hali Bercy poddał mecz w trzecim secie, zasłaniając się problemami ze wzrokiem i jakimiś bliżej nieokreślonymi kłopotami ze zdrowiem.

Najbardziej na korcie doskwierały mu jednak potężne forhendy i posyłane z prędkością 220 km/godz. serwisy mierzącego 203 cm Polaka. To głównie one znokautowały go w drugim i trzecim secie.

Początek meczu w wykonaniu Janowicza nie był dobry. Tak samo jak dzień wcześniej z Murrayem Polak sprawiał wrażenie speszonego, ruszał się niemrawo, nie potrafił czysto trafić w piłkę. Ożywił się dopiero w drugiej partii i znów - jak z Murrayem - pokazał, że świetnie czuje się w roli showmana, nie tyle grał, ile odgrywał na korcie spektakl. Kibice znów oglądali dropszoty na granicy nonszalancji, którymi ewidentnie chciał doprowadzić Tipsarevicia do furii, ekwilibrystyczne returny i zagrania zza pleców, a wszystko to okraszone uśmiechem i bojowo zaciśniętą pięścią. Polak grał odważnie, ryzykownie, ale mylił się rzadko.

Za awans do półfinału turnieju z serii Masters dostanie 118 tys. euro i 385 pkt do rankingu ATP. To pozwoli mu awansować w poniedziałek w okolice 36. miejsca! Od czasów Wojciecha Fibaka tak wysoko nie był żaden polski tenisista. Łukasz Kubot doszedł do 41. pozycji.

Janowicz rozgrywa w Paryżu turniej marzenie. Wcześniej nigdy nie ograł nawet tenisisty z czołowej czterdziestki rankingu, a w stolicy Francji pokonał już: Phillipa Kohlschreibera (19), Marina Cilicia (15), Murraya (3) i Tipsarevicia (9). Wygrana z Serbem jest dla niego szóstym z rzędu zwycięstwem, bo do turnieju przebijał się z eliminacji.

Polak już po triumfie nad Murrayem zwrócił na siebie uwagę tenisowego świata. Oficjalna strona ATP z jego zwycięstwa zrobiła wydarzenie dnia. Chwalili go zagraniczni eksperci. Brad Gilbert, były trener Andre Agassiego, napisał, że Polak może awansować do pierwszej dziesiątki. W piątek sytuacja się powtórzyła. "Co za serwis, co za forhend, ten chłopak ma przyszłość" - pisali na Twitterze dziennikarze z USA, Wlk. Brytanii i Francji.

Korespondent "New York Timesa" zauważył, że nad Janowiczem w rankingu jest dziś tylko dwóch młodszych - Kanadyjczyk Milos Raonic i Belg David Goffin. Obaj mają po 21 lat. Ten ostatni, który na Rolandzie Garrosie urwał seta Federerowi, to najpoważniejszy kandydat do pokonania Janowicza w rankingu na "objawienie roku", do którego Polak został nominowany przez władze ATP.

Polak o finał zagra w sobotę z Gilles'em Simonem, 18. w rankingu ATP. Simon stylowo jest podobny do Tipsarevicia, też bardzo wszechstronny, świetny technicznie, nie bazuje wyłącznie na sile uderzeń, ale stara się myśleć na korcie i dobierać odpowiednią taktykę do rywala. Francuz był już kiedyś nawet szósty na liście ATP, ale ostatnio spisuje się słabiej. Wygrana w małym turnieju w Bukareszcie i finał w Bangkoku to szczyt jego możliwości w tym sezonie. Ale Janowicz lekceważyć go nie może - o tym, że Francuz umie radzić sobie z mocno serwującymi dryblasami, przekonał się wczoraj Tomasz Berdych, czeski drwal przegrał 4:6, 4:6. Simon w przeciwieństwie do Murraya i Tipsarevicia na pewno myślami jest wciąż w Paryżu. Wspomniana dwójka, a także Berdych i Djoković, też już wyeliminowani, będą w przyszłym tygodniu w Londynie na kończącym sezon turnieju Masters.

Janowicz już przeszedł do historii. W czwartek został pierwszym od czasów Fibaka Polakiem, który ograł zawodnika z czołowej trójki na świecie. W półfinale imprezy z serii Masters też nie było od ponad 30 lat nikogo znad Wisły.

"Jerzyk" - tak zwą go przyjaciele - pochodzi z Łodzi. Jego rodzicie byli przed laty niezłymi siatkarzami. W tenisa zaczął grać dzięki ojcu, który zabrał go na korty, gdy miał kilka lat. Dalej była już typowo polska droga przez mękę - wieczne problemy z pieniędzmi, brak sponsorów, ciułanie grosza. Wyszkolenie dobrego zawodnika na poziomie juniora kosztuje kilkaset tysięcy złotych rocznie. Rodzice, żeby realizować marzenia syna, sprzedali sieć sklepów i mieszkanie. Do dziś mają żal do miasta i związku, że im nie pomogli.

Polak wystrzelił na Wimbledonie. Doszedł do III rundy grając od eliminacji. Powtarza niezmiennie, że gra lepiej, bo zaczął częściej chodzić na siłownię, dzięki czemu poprawił przygotowanie fizyczne, oraz dlatego, że zmienił rakietę na bardziej elastyczną. Dużo zawdzięcza też fińskiemu trenerowi Kimowi Tiilikainenowi.

- Najważniejsze jest jednak to, że uwierzyłem w siebie. Z jednej strony, jak się wychodzi na kort przeciwko komuś takiemu jak Murray, to pojawia się myśl o porażce z urzędu. Z drugiej jednak strony całkiem na serio myśli się: "Chcę wygrać, chcę wygrać " - mówił Janowicz w Paryżu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA