Euro 2012. Chorwacja - Hiszpania. Reprezentacja, czyli kwiat na wysypisku

Chorwacki futbol nie radzi sobie z korupcją, rządzą nim ludzie, przy których prezes PZPN Grzegorz Lato jest dżentelmenem z londyńskiego klubu Reforma. Drużyna Slavena Bilicia może jednak drugi raz z rzędu zagrać w ćwierćfinale mistrzostw Europy.

Tak się kibicuje! Trybuna Kibica otwarta dla wszystkich

Dla 44-letniego szkoleniowca mecz z Hiszpanią może być ostatnim z reprezentacją Chorwacji. Po Euro przejmie Lokomotiw Moskwa. Podpisanie czteroletniego, wartego 3 mln euro rocznie kontraktu z piątym zespołem ligi rosyjskiej było niespodzianką, bo jeszcze kilka lat temu Bilić uchodził za najzdolniejszego młodego trenera w Europie i wieszczono mu pracę w Premier League. Opinię popsuły mu jednak przegrane eliminacje mundialu w RPA oraz problemy w kwalifikacjach Euro 2012 (porażki z Grecją i Gruzją).

Chorwaci szybko mogą za Biliciem zatęsknić. To on zbudował zespół, który na poprzednim Euro był o krok od awansu do półfinału, potrafiący przestraszyć największych w Europie. Jeśli Chorwaci awansują, niezależnie, czy w ćwierćfinale trafią na Francję, Anglię, czy Ukrainę, nie będą skazywani na porażkę.

Nieźle jak na kraj, w którym futbolem rządzą układy i układziki, szefują mu ludzie, przy których prezes PZPN Grzegorz Lato jest lwem salonowym i, co najważniejsze, wszyscy kombinują, by wyszarpać z boisk, piłkarzy i klubów jak najwięcej dla siebie.

W grudniu policja zorganizowała prowokację z udziałem szefa Hajduka Split, który zaproponował szefowi sędziów i wiceprezesowi federacji 90 tys. euro za "uczciwe sędziowanie". Ofertę przyjęli, dziś siedzą w więzieniu. Na proces czekają też działacze RNK Split, który w 2008 r. grał w czwartej lidze, a jesienią debiutował w Lidze Europy. Policja twierdzi, że awans ze sportem miał niewiele wspólnego. Szef federacji Vlatko Marković zrezygnował w maju, choć aresztowania zaczęły się w 2008 r. Wtedy krzyczał do dziennikarzy, że "pie... to". Dopiero gdy za kraty trafiali kolejni działacze, piłkarze i sędziowie, tłumaczył, że jest zszokowany, bo jego federacja "jest jedną z najbardziej transparentnych i najlepiej zarządzanych organizacji w Chorwacji". Dziennikarze pisali, że to miejsce, przez które futbolem rządzi korupcja.

Odejście Markovicia (prawdopodobnie zastąpi go król strzelców mundialu w 1998 r. Davor Šuker) problemu jednak nie rozwiązuje, bo najpotężniejszym człowiekiem w chorwackim futbolu jest Zdravko Mamić. Najważniejszy człowiek w Dinamie Zagrzeb, szef ligi i przyjaciel Markovicia. Gdy ten ostatni ogłosił, że dopóki będzie prezesem, "geje nie będą mieli wstępu do reprezentacji" i wybuchł skandal na całą Europę, Mamić wsparł kolegę, tłumaczył, że do Dinama gejów również by nie wpuścił, bo "ci nadają się tylko do baletu".

Mamić zaczynał od inwestowania w firmy handlujące drewnem, ale fortunę zbił, dopiero gdy został piłkarskim agentem. Gdy gracz Dinama odchodził za granicę, do klubowej kasy trafiało tylko 20 proc. sumy za transfer, pozostałe Mamić dzielił między siebie i zawodnika. W jaki sposób - nie wiadomo, ale mało prawdopodobne, by piłkarze byli zadowoleni. Urodzony w Brazylii reprezentant Chorwacji Eduardo da Silva od lat stara się przekonać sądy, że nie znał języka, gdy w wieku szesnastu lat podpisywał umowę z Mamiciem, w której zobowiązał się do przekazywania mu 25 proc. swoich zarobków. Do końca życia.

Mamić reprezentuje także Lukę Modricia i Vedrana Ćorlukę. Prasa szacuje jego majątek na 30 mln euro.

UEFA kilka razy podejrzewała, że jego Dinamo zamieszane jest w ustawianie meczów w europejskich pucharach. Ostatnio jesienią, gdy zespół z Zagrzebia przegrał w ostatniej kolejce fazy grupowej z Lyonem 1:7, choć do przerwy remisował. By awansować, Francuzi musieli liczyć, że Ajaks przegra z Realem (skończyło się 0:3) i poprawić bilans bramkowy. Przed spotkaniami byli o siedem goli gorsi od zespołu z Amsterdamu. I znów UEFA niczego Dinamu nie udowodniła. - Osły, módlcie się, żebym został w Dinamie. Jeśli odejdę, zbiję was jak psy - mówił Mamić, gdy pytano go o ustawienie meczu. Zawsze reaguje furią, dziennikarzy wyzywa od "kretynów" i "s...", prosi ich, by napisali wielkimi literami, że "ma ich, k..., dość.

Jakby tego było mało, połowa klubów w lidze zalega z wypłatami, a piłkarze strajkują, bo nie mają za co żyć. Dobrze funkcjonują tylko te, które współpracują z Dinamem. Ekipa z Zagrzebia w maju świętowała siódme mistrzostwo z rzędu, drugi Hajduk wyprzedziła o 21 punktów. Na Euro Bilić zabrał pięciu zawodników z rodzimej ligi. Wszyscy to gracze Dinama.

Futbol ratuje akademia mistrzów kraju uchodząca za jedną z najlepszych w Europie. I nic nie zapowiada, by źródło miało wyschnąć. Mecze 18-letniego dziś Mateo Kovaeićia, którego ogłoszono następcą Roberta Prosineckiego, skauci Arsenalu i Manchesteru United oglądają od lat. Problemem jest cena, bo klub chce za niego 10 mln euro. Czy i jaki kontrakt nastolatek podpisał z Mamiciem, nie wiadomo.

Niech kadrowicze wezmą się za granie - mówi Grzegorz Lato ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA