Liga angielska. Kto rządzi w Mancunii?

W niedzielę United podejmuje City. Pierwszy raz w derbach Manchesteru grają drużyny mierzące w mistrzostwo kraju i Puchar Europy. Relacja na Sport.pl w niedzielę od 14.30.

Masz dla nas temat? Zgłoś to na Facebook.com/Sportpl ?

Trener Alex Ferguson wszedł do sypialni, położył się na łóżku, głowę nakrył poduszką. Gdy wróciła żona, nie był w stanie wydusić słowa. Kilka godzin wcześniej doznał porażki, którą później nazwie "najbardziej upokarzającą w karierze". Jego United przegrało derby 1:5, a kibice "Czerwonych Diabłów" domagali się przepędzenia trenera. Fani City odpowiedzieli szyderczym okrzykiem: "Fergie musi zostać!".

Był 1989 r. i kibice United w najbardziej tęczowych snach nie zobaczyliby wszystkich sukcesów - z dwoma zwycięstwami w Pucharze Europy na czele - z których przyszło im się cieszyć dzięki szkockiemu trenerowi. Fani City w najczarniejszych koszmarach nie widzieli lat walki ukochanego klubu o awans lub utrzymanie. Jeden sezon niebieska część Manchesteru spędziła nawet w trzeciej lidze. Także dlatego Ferguson od zawsze za najbardziej prestiżowe uważał pojedynki z Liverpoolem. Dziś nawet on przyznaje, że wkrótce najbardziej emocjonującym meczem Premier League staną się derby Manchesteru lub jak mówią mieszkańcy - "Mancunii". Nazwa pochodzi od fortecy rzymskiego wojska, która leżała w okolicy dzisiejszego centrum miasta. - Za moich czasów tak ważnego meczu z City nie graliśmy - ocenia szkocki trener rządzący szatnią MU od 25 lat.

Nie chodzi tylko o to, że klub z Etihad Stadium jest już godnym rywalem zbudowanego przez niego mocarstwa. Jeszcze cztery lata temu bił się o utrzymanie, a w klubowej kasie się nie przelewało. Dziś nie ma piłkarza, na którego City nie stać, a kibice marzą o pierwszym od 43 lat mistrzostwie kraju.

Nie chodzi także o to, że oba kluby rozsiadły się na szczycie angielskiej ligi. Po ośmiu kolejkach United traci do lokalnego rywala dwa punkty.

Rzecz w stylu gry. Nie ma dziś w Anglii zespołów szybciej przemieszczających się po boisku, efektowniej kopiących piłkę, równie chętnie zajmujących się nacieraniem na bramkę rywala. Ofensywne harce City napędzają wyjęci z ligi hiszpańskiej David Silva i Sergio Agüero, pomaga im - jeśli akurat nie dostaje ataku szaleństwa - Mario Balotelli. W niedzielę wszyscy mają zacząć w pierwszej jedenastce.

Kto będzie odpowiadał za atak United, zgadnąć trudno. Tydzień temu z Liverpoolem na ławce zaczęli Rooney, Hernandez, Nani i Valencia, najbardziej kreatywni piłkarze w szatni Fergusona. Akcje MU już takiego wrażenia nie robiły, dlatego jutro pierwszych trzech prawdopodobnie wróci do składu.

Choć oba zespoły straciły w lidze po sześć goli, za lepiej broniącą uchodzi drużyna Roberto Manciniego. Środkiem pola City rządzi wielki jak góra Yaya Toure potrafiący wyłuskać piłkę jak najlepszy defensywny pomocnik, a po chwili podać w stylu świetnego rozgrywającego.

W United poszukiwania piłkarza potrafiącego zaryglować środek pola trwają. We wtorek z Otelul Galati w Lidze Mistrzów test oblał Michael Carrick, wcześniej nie zachwycał Darren Fletcher, ale dziś prawdopodobnie to on będzie biegał obok Andersona.

W dodatku obronę United rozbiją permanentne kontuzje Rio Ferdinanda i Nemanji Vidicia. Ostatni raz Ferguson wystawił ich razem dwa miesiące temu. W niedzielę para stoperów - jeszcze niedawno uważa za jedną z najlepszych na świecie - może zagrać od pierwszej minuty.

Choć od 1974 r. City wygrało na Old Trafford tylko raz, jego kibice utrzymują, że to oni od zawsze władają miastem. Fanom United, którzy żartują, że najwięcej kibiców City mieszka w podmanchesterskim Stockport, pokazują badania. W 2001 r. 40 procent kibiców, którzy kupili karnet na mecze City, pochodziło z Manchesteru. Posiadaczy abonamentu na Old Trafford zamieszkałych w mieście było tylko 29 procent.

Pięć lat temu okazało się, że fani United średnio podróżują na stadion 123 kilometry, a kibiców City od stadionu dzieli 70 kilometrów.

Nowszych badań nie ma, te prawdopodobnie można wyrzucić do kosza. Manchester City lada dzień zauważy napływ kibiców z całego świata, bo zamierza zbudować globalną markę porównywalną do tej z Old Trafford.

Dzięki temu, że już zaczął, jutrzejsze derby rozpalają nie tylko fanów angielskiego futbolu. Dziś bitwa o "Mancunię" obchodzi cały futbolowy świat, a przegrana w takich rozmiarach jak 22 lata temu zaboli jeszcze bardziej.

Futbolowi krezusi z Wysp Brytyjskich. Kto ma najwięcej?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.