Kubica opowiada o swoich wypadkach w tym sezonie F1. "Winę przypisuję sobie tylko w jednym"

Robert Kubica zaliczył w tym roku kilka poważnych wypadków na torach F1. Polak na siebie bierze tylko jeden incydent: ten z kwalifikacji do GP Japonii. Za resztę obwinia Williamsa, choć też bez konkretów. Nie chce zdradzać zbyt wielu szczegółów.

- Jest mi ciężko na sercu. Tam, gdzie mogę coś wykombinować, to kombinuję. To dziwne, że na starcie mogę walczyć z kierowcami, którzy potem jadą dwie sekundy szybciej ode mnie - powiedział po GP Brazylii Robert Kubica, który kończy swoją przygodę z Williamsem. Frustrującą przygodę, bo niekonkurencyjny bolid brytyjskiej ekipy nie pozwolił Polakowi pokazać pełni swoich umiejętności. 

To są znakomite informacje dla Kubicy!

Zobacz wideo

Kubica: Rozbiłem się w Japonii, co było moim błędem

Azerbejdżan, Japonia i ostatnio Brazylia, gdzie na piątkowym treningu Kubica najechał na mokry fragment asfaltu, chwilę po tym, jak wodę naniósł Kevin Magnussen. To tory, na których Kubica uszkadzał swój bolid. Polak na siebie bierze jednak winę tylko za jeden incydent: ten z kwalifikacji do GP Japonii. Za resztę obwinia Williamsa, choć też bez konkretów. Nie chce zdradzać zbyt wielu szczegółów.

- Rozbiłem się w Japonii, co było moim błędem. Więc z trzech wypadków winę przypisuję sobie w jednym - mówi Kubica. - Baku? Tam akurat cudem było to, że do wypadku nie doszło chwilę wcześniej. Tyle że teraz nie ma sensu już do tego wracać i wchodzić w szczegóły. Ale biorąc pod uwagę sytuację w pięciu wyścigach tego sezonu, to i tak cud, że nie przytrafiło mi się nic wcześniej - dodał.

Przypomnijmy, że Williams na początku roku miał ogromne problemy z częściami. Zespół podróżował na pierwsze wyścigi bez elementów zapasowych. Kierowcy byli zmuszeni wyjeżdżać na tor "składakami" z używanych części. Tak było choćby w GP Australii, gdzie Kubica otarł się o bandę i uszkodził oponę.

Do końca sezonu pozostał jeszcze jeden weekend wyścigowy: 29 listopada-1 grudnia, kiedy odbędzie się GP Abu Zabi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.