Chociaż nikt się już nie łudzi, że Robert Kubica powtórzy sukces z GP Niemiec i zdobędzie punkt, to i tak wciąż można się pasjonować jego występami. Tak było także podczas GP Meksyku. Polak rozpoczął go bardzo dobrze, a moment w którym wyprzedził Georga Russella, był jednym z jego najładniejszych w tym sezonie. Williams przyzwyczaił jednak kibiców, że nawet jak już coś idzie dobrze, to i tak musi się zakończyć w kuriozalny sposób. Pod koniec niedzielnego wyścigu Kubica otrzymał komunikat, że ma problem z ciśnieniem w jednej z opon. Polak odpowiedział, że nie odczuwa żadnej usterki, ale i tak musiał zjechać do alei serwisowej. W tym czasie stracił dwie pozycje i ostatecznie był osiemnasty, czyli ostatni spośród tych, którzy ukończyli wyścig.
Kilkanaście godzin po zakończeniu wyścigu przedstawiciele Williamsa postanowili wytłumaczyć decyzję, przez którą Kubica stracił dwa miejsca w wyścigu. Mark Hughues z "Motorsport Magazine" poinformował, że Williams swoje działania podczas GP Meksyku wytłumaczył fragmentem włókna węglowego znalezionego w jednej z opon bolidu Kubicy. Dokładna analiza wykazała, że to właśnie to włókno odpowiadało za niewielką utratę ciśnienia w oponie. Włókno węglowe w oponie samochodu polskiego kierowcy najprawdopodobniej pojawiło się po najechaniu na części, które mogły leżeć na torze po jednym z wypadków, po których z rywalizacji wycofać musiało się dwóch kierowców.
Przedstawiciele Williamsa wytłumaczyli, że w takiej sytuacji woleli nie ryzykować wypadku Kubicy i dlatego kazali mu zjechać do pit stopu. Włókno w oponie w najgorszym wypadku może bowiem doprowadzić do jej wystrzału i poważnego wypadku.