Pił na umór, chciał lecieć na księżyc, został mistrzem świata F1. Kimiemu Raikkonenowi stuknęła czterdziestka

Kimi, co powiedziałbyś 21-letniemu Kimiemu, który debiutował w Formule 1 - zapytała fińskiego kierowcę dziennikarka Sky TV. - Nic, w ogóle bym z nim nie gadał - opowiedział w swoim stylu Kimi Raikkonen. Przeżył pewnie więcej imprez, niż wypowiedział słów, ma na koncie mistrzowski tytuł i kontrakt na kolejny rok startów. Iceman kończy właśnie 40 lat.

Kiedy był mały mówił tak mało, że zaniepokojeni rodzicie zaprowadzili go do lekarza. Okazało się, że wszystko jest w porządku, po prostu nie lubi mówić. Gdy miał 5 lat fiknął na rowerze tak pechowo, że uderzył szyją w kierownicę i uszkodził fałd głosowy. Kiedy już się odezwie, trudno ten głos pomylić z innym. Kocha za to jeździć i ścigać się, wszystkim i wszędzie. W rajdach fascynowało go to, że nigdy nie było wiadomo czego się spodziewać. Szybko się jednak przekonał, że nie są aż tak ekscytujące, jak wyścigi, bo kierowca ściga się wyłącznie z czasem. Uwielbia za to motocykle, NASCAR, skutery śnieżne i wszystko inne, co ma koła, silnik i można tym rywalizować. Czy tęsknił za Formułą 1, gdy Ferrari podziękowało mu za współpracę i przerzucił się na rajdy? Ani trochę. W Formule 1 kocha wyłącznie ściganie, nie znosi za to wywiadów i całej otoczki. Najbardziej ekscytujący moment w F1 - zapytał go kiedyś dziennikarz. - Pewnie start - odpowiedział Kimi. - A najnudniejszy? padło kolejne pytanie. - Teraz.

Kimi - weteran z pasją

Jest najstarszym kierowcą w stawce, a po odejściu z Ferrari związał się na kolejne dwa lata z Alfą Romeo. W 2020 roku pobije rekord Rubensa Barichello, który wystartował w 323 wyścigach. Oczywiście Kimiego obchodzi to tyle, co zeszłoroczny śnieg. A śnieg swoją drogą kocha, jak każdy Fin. Nie lubi za to słońca, bo cierpi na atroficzne zapalenie skóry. To dlatego chowa swoje błękitno-stalowe oczy za okularami przeciwsłonecznymi i często drapie się po szyi.

Cyrk w Williamsie. To był sabotaż czy kuriozum? F1sport #odc. 17 [WIDEO]

Zobacz wideo

Mistrzowski tytuł dla Ferrari

Wygrał do tej pory 21 wyścigów, 103 razy stał na podium i zdobył mistrzowski tytuł w 2007 roku. To był jego debiutanci sezon w Ferrari i ostatni zdobyty przez Scuderię. Kimi zdobył ten tytuł w cieniu histerycznej walki Fernando Alonso z Lewisem Hamilotnem w McLarenie i w cieniu afery szpiegowskiej, w wyniku której McLaren zapłacił 100 mln USD kary. Kimi opuścił tę ekipę rok wcześniej. Zaprzyjaźnił się wtedy z mechanikiem Markiem Priestleyem. W ostatnim starcie w McLarenie, Prietsley zrobił mu dowcip i dosypał do rękawic silnie barwiący na niebiesko proszek, który pomagał mechanikom zlokalizować wycieki w samochodzie. Po wyścigu Kimi miał ręce papy smerfa, a Priestley prawie stracił pracę. Ostatecznie pozostał w zespole, ale stracił długie włosy. To był rewanż Kimiego. Po sezonie zaprosił całą ekipę do posiadłości w Finlandii. Nad ranem wparował z kolegami do pokoju Priestleya i maszynką do włosów wygolił mu środek głowy.

Kierownik melanżu

Tak, oczywiście Kimi kochał imprezy i choć po związaniu się z Mintuu, która urodziła im dwójkę dzieci, nieco zwolnił, ale wciąż potrafi „odpiąć wrotki”. Tak jak wtedy, kiedy po koncercie zaprosił do domu Guns’n Roses, albo kiedy utopił w jeziorze kilkanaście motorynek, którymi próbował wykręcić salto z pomostu albo kiedy skakał z pierwszego piętra swojego domu w kombinezonie Mattiego Nykaenena i próbował wylądować telemarkiem na zeskoku z poduszek. Potrafił też pójść w 16 dniowy melanż między wyścigami, przestać pić we wtorek, w czwartek zameldować się na torze w Barcelonie, a w niedzielę zająć 3. miejsce w wyścigu. Bywa też romantyczny. Jak wtedy, gdy zauroczony widokiem księżyca kazał pilotowi prywatnego samolotu lecieć tam, gdzie jest jak na księżycu. Na Islandię? Może być.

Czysty talent Raikkonena

Kimi zawsze był szybki. Super szybki. W Formule 1 też pojawił się zaskakująco szybko, nieco wbrew zasadom. FIA ugięła się pod naporem próśb Petera Saubera i wydała warunkową licencję na starty w Formule 1.

21-letni Fin miał wtedy na koncie 23 wyścigi w innych seriach, z których wygrał 13 i zaszczepiony głęboko fiński duch Sisu - odwagę, determinację i pasję z domieszką brawury. Co myślą kierowcy rajdowi przed szczytem wzniesienia? Trzeba zwolnić, bo za szczytem może być zakręt. A co fińscy? Trzeba przyspieszyć, bo może być prosta. To właśnie Sisu w całej okazałości. W debiucie w Formule 1 Kimi zdobył pierwszy punkt, a punktowano wtedy pierwszą szóstkę. 30 minut przed startem uciął sobie drzemkę. Rok później trafił do Mclarena. W 2003 i 2005 został wicemistrzem świata. I pewnie zdobyłby więcej tytułów niż jeden, gdyby nie koszmarna zawodność samochodów Mclaren Mercedes.

Mistrz ciętej riposty

Nie szczypie się w język i nie daje ponieść emocjom. Zresztą widział ktoś kiedyś rozemocjonowanego Fina? Kimi prześcignął w tej kwestii innych znanych fińskich kierowców, choćby Mikę Hakkinena, który również nie słynął z wylewności. Ale Kimi to zupełnie inny wymiar. Oto próbka jego możliwości z różnych wywiadów.

- Kask ma specjalne znaczenie dla wielu kierowców. Co oznacza dla ciebie?

- Chroni moją głowę.

******

- Jak się czujesz przy prędkości 300 km/h?

- Normalnie.

******

- Ominęła Cię prezentacja Pelego!

- No!

- Możesz to wytłumaczyć?

- Srałem.

„Buongiorno a tutti”

Kiedy w 2007 roku podpisał kontrakt z Ferrari przygotowano specjalną konferencję w hotelu, w którym zatrzymał się Kimi. Konferencja powinna się już rozpocząć, ale brakowało głównego bohatera. Zrobiło się nerwowo, kiedy okazało się, że nie ma go w pokoju. Ktoś przypomniał sobie jednak, że poprzedniego wieczoru imprezował w towarzystwie znanego, fińskiego aktora. Znaleziono jego pokój, ale na telefony i pukanie do drzwi odpowiadała głucha cisza. Kiedy w końcu je otwarto okazało się, że Kimi śpi zwinięty w kłębek, przykryty marynarką. Nie chciał słyszeć o konferencji. Zmuszono go jednak, a kiedy zszedł w okularach przeciwsłonecznych rzucił wszystkim „Buongiorno a tutti” zachwycony swoją błyskotliwością.

Kimi i Robin

Ma wciąż posiadłość w Finlandii, ale na stałe mieszka w Szwajcarii, 30 km od Hinwil. To właśnie tam znajduje się fabryka zespołu Alfa Romeo Sauber. Kimi wpada tam regularnie, często ze swoim synem Robinem, swoim małym sobowtórem. Robin jest jego oczkiem w głowie. Rihannę też oczywiście kocha, ale ona nie jeździ na gokartach, na motorynkach i nie wygłupia się tak z tatą, jak Robin. Być może zagra też kiedyś z ojcem w drużynie hokejowej, która co roku rywalizuje w „turnieju szynkowym”, w którym nagrody otrzymują najgorsi zawodnicy. Drużyna Raikkonena zawszy wygrywała, ale odkąd jego przyjaciel Teemu przeniósł się do Onanistów z Kaariny, to już nie to samo.

Kimi pojawił się też na finale igrzysk olimpijskich w Turynie, kiedy Finlandia grała ze Szwecją. Mistrzami olimpijskimi zostali Szwedzi, a fińscy kibice nie mogli darować Kimiemu, że poszedł z nimi na imprezę. - Mogli wygrać Finowie - skwitował to Iceman.

Człowiek, który kocha ściganie

Ulubioną piosenką Kimiego jest „Paalupaikka" (pole startowe), którą śpiewa Kari Tapio. Chociaż, jak twierdzi Raikkonen, nic nas to nie powinno obchodzić, bo i tak nie znamy fińskiego. Ale pola startowe Formuły1 wciąż są przyjazne dla Kimiego. „Ściganie się jest jedyną rzeczą, którą kocham w Formule 1”, powtarza. I ściga się, mimo że nie ma już szans ani na zwycięstwa, ani na mistrzowskie tytuły. Ale w końcu co to za różnica. Ważne, żeby być sobą.

***

Autor korzystał z wywiadów z Kimim Raikkonenem w Sky TV i BBC, książki „Kimi Raikkonen jakiego nie znamy” autorstwa Kari Hotakainena, książki „Mechanik” Marca Priestleya oraz z podcastu Beyond the grid.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.