Williams znowu się kompromituje. To coś więcej niż gafa w komunikacie

Gdyby w dziedzinie PR-u przyznawano złote maliny, Williams byłby bardzo mocnym kandydatem. Tak idiotycznego komunikatu w tym roku jeszcze nie było. Zespół kompromituje się coraz bardziej i zmierza donikąd.

- Wycofaliśmy Roberta, żeby oszczędzać część przed intensywną końcówką sezonu - stwierdził szef inżynierów Williamsa Dave Robson. Jakich części, tego już Williams nie zdradził. Chwilę przed wycofaniem Polaka swój samochód rozbił George Russell. Brytyjczyk był kompletnie zaskoczony zachowaniem bolidu, na szczęście nie doszło do poważnego wypadku.

Kubica walczy o swoją przyszłość!

Zobacz wideo

Seppuku Williamsa

Williams mógł napisać, że wycofuje Kubicę, z obawy przed usterką samochodu. To się zdarza i byłoby zupełnie naturalne, biorąc pod uwagę podejrzenie o problem z hamulcami w samochodzie Russella. Mogli również napisać, że dane z telemetrii pokazały pewien problem i chcąc uchronić samochód przed większą awarią, zdecydowali się na jego wycofanie. Takie rzeczy też się zdarzają, czego dobrym przykładem jest wyścig w Singapurze. Racing Point wykrył wyciek oleju w samochodzie Sergio Pereza i wolał go wycofać z walki, niż ryzykować usterkę silnika.

Ale napisać w oficjalnym komunikacie, że oszczędza się części, to PR-owe seppuku w świecie Formuły 1. Być może chodziło o silnik, ale ta teoria też kiepsko się broni, biorąc pod uwagę, że w samochodzie Polaka zainstalowano w Rosji nową jednostkę napędową. Do końca sezonu pozostało zaledwie 5 wyścigów. Teoretycznie silnik powinien wytrzymać 7 weekendów, więc z dotrwaniem do końca roku nie powinno być problemu. W najgorszym razie Kubica po prostu nie dojechałby do mety jakiegoś wyścigu. Nic by to nie zmieniło.

Długa lista wpadek Williamsa

Niewykluczone jest również, że tą wpadką w komunikacie zespół przyznał się niechcący do dramatycznej sytuacji. Od początku sezonu nie było kolorowo: brak samochodu w pierwszych dniach przedsezonowych testów, brak samochodu zapasowego przez pierwsze trzy wyścigi sezonu, brak części zapasowych podczas pierwszych wyścigów (kierowcy musieli unikać jazdy po tarkach, żeby nie uszkodzić elementów aerodynamicznych), brak zmodyfikowanej kierownicy dla Roberta Kubicy przez ponad połowę sezonu, najsłabszy samochód w stawce… lista jest naprawdę długa.

Gdyby nie szalony wyścig w Niemczech można by było dodać brak punktów w tabeli. Ale dzięki dobrej jeździe Polaka i dyskwalifikacji dwóch kierowców Alfy Romeo udało się zdobyć honorowy punkt. Na pocieszenie, bo w klasyfikacji zespołów i kwestiach finansowych niewiele to zmienia. A finansowo, podobnie jak organizacyjnie z Williamsem jest coraz gorzej. Zespół F1 należy do Williams Grand Prix Holdings PLC, które ma pod sobą także 6 innych spółek. Problem polega na tym, że zespół Formuły 1 przynosi coraz większe straty. Przyczynia się do tego ostatnie miejsce w klasyfikacji konstruktorów i mniejsze wpływy od sponsorów. A to tworzy błędne koło. Coraz mniej pieniędzy przekłada się na problemy w fabryce, te wpływają na wyniki, a fatalne wyniki zniechęcają sponsorów. Całej grupie pomaga fakt, że coraz lepiej radzi sobie inna spółka - Williams Advanced Engineering Limited - zajmująca się zaawansowaną inżynierią i technologią. Ale w notowanej na giełdzie grupie Williamsa ktoś zada w końcu pytania, co się dzieje z zespołem F1.

Rozstanie Kubicy bez żalu

Robert Kubica rozważał przed tym sezonem dwie poważne oferty. Jedną z Ferrari, które proponowało posadę w symulatorze, a drugą z Williamsa, który przygarnął również sponsoring PKN Orlen. Polak długo zastanawiał się, którą z tych propozycji wybrać. Pod koniec tego sezonu kibice mogą zrozumieć skąd to wahania. Jako kierowca rezerwowy Williamsa w 2018 r. dokładnie widział co się dzieje wewnątrz zespołu i jakie wiążą się z tym problemy. Zdecydował się na tę trudną podróż, wiedząc że to może być jedyna okazja do powrotu na pola startowe w Formule 1. Na pewno tego nie żałuje i gdyby miał zdecydować jeszcze raz, decyzja pewnie byłaby taka sama. Znacznie mniej wahał się przy rozstaniu z Williamsem. Kolejny rok z tym zespołem zwiększyłby tylko frustrację i zniechęcenie. Przykro to przyznać, ale Williams zmierza donikąd. Nie dość, że nie ma wyników, to nie ma też planu naprawy. Kolejny rok został zmarnowany. To nawet nie jest ślepa uliczka. To droga do zniknięcia ze świata Formuły 1. I patrząc na to co dzieje się w tym zespole, kapitan nie jest świadomy zbliżającej się katastrofy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.