Zmiana warty w Ferrari! Czterokrotny mistrz świata schodzi z tronu

Sebastian Vettel ma na koncie 4 mistrzowskie tytuły, 52 wygrane wyścigi i wygląda na to, że najlepszy okres już za sobą. Choć nikt tego oficjalnie nie powiedział, stary mistrz schodzi powoli z tronu Ferrari, ustępując miejsca młodemu, pełnemu energii i talentu Charlesowi Leclercowi. Historia zupełnie jak z Czarnego Łabędzia Darrena Aronofsky'ego.
Zobacz wideo

W ostatnich sezonach nocny wyścig w Singapurze był niezwykle ważny w walce o mistrzowski tytuł. W 2017 r. Lewis Hamilton miał zaledwie 3 punkty przewagi i znacznie gorszy samochód na ten tor, ale Vettela poniosły emocje. Zderzył się tuż po starcie z Kimim Raikkonenem i Maxem Verstappenem, prezentując w ten sposób zwycięstwo Hamiltonowi. Brytyjczyk nie oddał prowadzenia już do końca sezonu i zdobył 4. mistrzowski tytuł. Rok później, Hamilton miał 30 punktów przewagi, a Vettelowi powtarzano w kółko, że jeśli nie pokona w tym wyścigu największego rywala, to nici z kolejnej walki o mistrzostwo. I tak właśnie się stało. Najpierw rozbił samochód na treningu, a później mimo przewagi Ferrari, nie potrafił wydrzeć Hamiltonowi ani zwycięstwa w Singapurze, ani mistrzowskiego tytułu. W tym roku różnica między nimi wynosi aż 115 punktów, Niemiec zajmuje dopiero 5.miejsce w klasyfikacji kierowców i o żadnej walce nie ma mowy. Lewis Hamilton zacisnął już jedną rękę na pucharze i tylko niespodziewany kataklizm mógłby mu odebrać 6. mistrzostwo świata. Jest jednak pewna różnica. Sytuacja Vettela zmieniła się radykalnie nie tylko w walce o upragnione trofeum, ale także wewnątrz zespołu. Choć nikt nie przyznał tego oficjalnie, niepostrzeżenie przestał być numerem jeden w Scuderii Ferrari. A we włoskiej ekipie podział na pierwszego i drugiego kierowcę był od zawsze jasny.

Numer 1 i numer 2.

Kiedy rządził Michael Schumacher pozostali kierowcy musieli mu się podporządkować i robili to jeden po drugim, co najbardziej odczuł Brazylijczyk Rubens Barichello. W czasach Fernando Alonso jego zespołowy partner, Felipe Massa, usłyszał słynne „Fernando jest szybszy od ciebie” oznaczające konieczność ustąpienia mu miejsca (i nie chodziło tylko o jeden wyścig). A w czasach Sebastiana Vettela drugie skrzypce grał Fin Kimi Raikkonen, który spokojnie znosił tę rolę. W tym roku Ferrari podjęło ryzyko i zatrudniło drugiego, najmłodszego kierowcę w swojej historii - 21-letniego Charlesa Leclerka. Szef zespołu Mattia Binotto od razu postawił sprawę jasno - Stawiamy na Sebastiana Vettela, a Leclerc ma przy nim zbierać doświadczenie.

Jak rozkochać w sobie Włochów

Rzeczywistość i talent Leclerca zaskoczyły jednak wszystkich. Po oswojeniu się z zespołem i szybkiej nauce na początku sezonu, zaczął dominować nad zespołowym partnerem. Nie dość, że jest szybszy w kwalifikacjach (ostatnio przegrał z Vettelem w Kanadzie, 8 wyścigów temu) to jeszcze do tego zgarnął dwa zwycięstwa dla Ferrari. I to jedno po drugim. Najpierw W Belgii, a później we Włoszech, gdzie tifosi czekali na wygraną czerwonej stajni od 2010 roku. W latach 70. młody Monakijczyk musiałby pewnie uciekać przed kibicami jak sir Jackie Stewart, który salwował się ucieczką przez okno w toalecie. Leclerc nie dość, że wygrał odpierając ataki wściekłych kierowców Mercedesa, to jeszcze wbrew przyjętym zasadom udzielił wywiadu w ogólnoświatowym przekazie po włosku, a nie po angielsku. Tifosi oszaleli, a "La Gazetta dello Sport" dała tytuł „Reclerc” , od włoskiego „il Re” czyli król. W klasyfikacji kierowców Leclerc wskoczył przed swojego doświadczonego partnera, a w świadomości kibiców pozostanie błąd, który Niemiec popełnił na początku wyścigu, obracając się w Variante Ascari.

Lista błędów Vettela

Tych błędów przydarzyło się Vettelowi w ostatnich dwóch latach dużo. Za dużo, jak na czterokrotnego mistrza świata. W 28 ostatnich wyścigach naliczono mu się aż 9 poważnych pomyłek: w 2018 we Francji, Włoszech, Niemczech, Japonii i USA, a w 2019 w Bahrajnie, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i znowu we Włoszech. Z kierowcy, który dyktował warunki w Ferrari, stał się tym, który wciąż się myli i przegrywa walkę z 21-latkiem. Na zwycięstwo czeka już od ponad roku i nie do końca radzi sobie z całą sytuacją. Trochę tak, jak jeszcze w ekipie Red Bulla w 2014 r., kiedy młodziutki Australijczyk Daniel Ricciardo pokonał go w klasyfikacji końcowej aż o 71 punktów. To był ostatni rok Vettela w Red Bullu, którego zamienił wkrótce na Ferrari. Wtedy można go było tłumaczyć wypaleniem (zdobył 4 mistrzowskie tytuły rok po roku), a także zniechęceniem sezonem zdominowanym przez ekipę Mercedesa. Teraz trudno go tłumaczyć, a w jednym z wywiadów po wyścigu we Włoszech stwierdził wręcz - Trudno być szczęśliwym, kiedy nie spisujesz się dobrze.

Trudna decyzja 4-krotnego mistrza świata

Sebastian Vettel to niezwykły kierowca, nie tylko ze względu na cztery mistrzowskie tytuły. Wciąż jest najmłodszym zdobywcą pole position w historii (21 lat, 2 miesiące i 11 dni), a kibice nigdy nie zapomną jak w słabym Toro Rosso wygrał wyścig na Monzy w 2008 roku. Nie prowadzi social mediów, nie ma konta na Facebooku, dopiero ostatnio zaczął używać smartfona, a kiedy chory Niki Lauda leżał w szpitalu wysyłał mu listy tradycyjną pocztą. Między wyścigami relaksuje się składając stary motocykl, a paparazzi nie mieli pojęcia o jego ślubie, bo chciał to utrzymać w głębokiej tajemnicy, co udało mu się bez trudu. Ma świetne poczucie humoru, doskonale mówi nie tylko po angielsku, ale także po włosku. A jednak nie da się nie zauważyć, że w tym sezonie rzadziej żartuje i częściej wygląda na strapionego. Młody łabędź rozwija się pod jego nosem i właśnie mocno zamachał skrzydłami, robiąc sobie miejsce w świetle reflektorów, w najsłynniejszym zespole świata. Vettela czekają teraz trudne decyzje i wybory. Może spróbować podjąć walkę albo poszukać innego zespołu, choć w tym momencie nie ma pola manewru. Może też zakończyć karierę, co byłoby równie szokującą wiadomością, jak odejście świeżo upieczonego mistrza świata w 2016 r. Nico Rosberga. Przed Sebastianem Vettelem trudna końcówka sezonu i jeszcze trudniejsza decyzja do podjęcia, bo patrząc na postępy Charlesa Leclerca, jego nieziemski talent i spokój, można być pewnym że będzie coraz mocniejszy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.