Ferrari wygrywa na Monzy po dziewięciu latach. Kubica znowu na końcu stawki. "Stało się coś dziwnego"

Charles Leclerc wygrał GP Włoch. To pierwszy triumf Ferrari na słynnym torze Monza od dziewięciu lat. Robert Kubica skończył wyścig na 17. miejscu, ostatnim wśród sklasyfikowanych.
Zobacz wideo

- Stało się coś dziwnego, pedał wpadł w podłogę - powiedział Robert Kubica, który na sześć okrążeń przed końcem musiał zjechać do boksów. Został wtedy wyprzedzony przez Romaina Grosjeana, a więc spadł na 17. pozycję. Ostatnią wśród sklasyfikowanych, bo wcześniej z wyścigu odpadli Daniił Kwiat, Kevin Magnussen i Carlos Sainz. Od początku do końca prowadził Charles Leclerc. Ale to nie znaczy, że w niedzielę na słynnej Monzie się nic nie działo. Bo działo się sporo. A zaczęło jeszcze przed wyścigiem, bo z różnych powodów sędziowie ukarali aż czterech kierowców: Lando Norrisa i Pierre'a Gasly'ego, Kimiego Raikkonena i Sergio Pereza. Kubica zaczął więc wyścig nie z 19., a z 15. pola.

Na czele spokój, Vettel zaczyna katastrofalny wyścig

Start wyścigu nie zmienił układu na czele, choć Lewis Hamilton ruszył bardzo dobrze i Leclerc musiał się bronić przed jego atakiem w pierwszym zakręcie. Valtteri Bottas również próbował ugrać swoje jadąc po zewnętrznej, ale nic z tego nie wyszło i czołówka pojechała dalej. Vettel, który był nieco za plecami czołowej trójki, został wyprzedzony przez Hulkenberga. I to był zwiastun jego kłopotów.

Kierowca Ferrari odzyskał czwarte miejsce, a w tym czasie u mechaników zjawił się Max Verstappen, by zmienić skrzydło po kontakcie podczas zamieszania w tyle stawki. Do ciekawej walki doszło również pomiędzy Sainzem i Alexandrem Albonem, z której ostatecznie górą wyszedł Sainz, ostro traktując rywala w drugim Lesmo. Daniel Ricciardo chwilę później wyprzedził Hulkenberga i zaczął budować przewagę nad partnerem zespołowym.

Vettel odchodzi w niepamięć po własnym błędzie

Na szóstym kółku doszło do dramatu Vettela. Niemiec popełnił szkolny błąd w Ascari, obrócił się i wyjechał na pobocze. Powracając na tor, niemal wjechał w Lance'a Strolla, który przejechał po jego skrzydle. Stroll tymczasem niemal wjechał w Gasly'ego wracając z pobocza. Obaj otrzymali kary za te incydenty. Dla Vettela była najsurowsza - 10 sekund postoju w boksach, dla Strolla był to przejazd przez aleję serwisową.

Vettel zmienił jeszcze przed karą skrzydło i właściwie jego wyścig się skończył. W czołówce różnice były niezwykle małe, a z tyłu powoli przebijał się Verstappen i Lando Norris. Pierwszy do mechaników zjechał Hamilton i na 20. okrążeniu założył pośrednie opony. Na kolejnym zjechał Leclerc. Ferrari postawiło na twardą mieszankę. Z kolei Bottas pozostał dość długo na torze i dopiero na 28. rundzie zmienił ogumienie. Na tym samym okrążeniu zjechał Sainz, jednak mechanicy McLarena nie popisali się i wypuścili Hiszpana z niedokręconym kołem, kończąc jego udział w rywalizacji. Spowodowało to wirtualną neutralizację.

Usterki i walka o zwycięstwo

Kolejną ofiarą usterki był Kwiat, który na trzydziestym okrążeniu tuż po wyjeździe z alei serwisowej musiał zatrzymać się na trawie. Tutaj również zdecydowano się na wirtualną neutralizację. Po tych incydentach rozpoczęła się walka o zwycięstwo pomiędzy Leclerkiem, a Mercedesami. Najpierw naciskał na Monakijczyka Hamilton. Leclerc nawet musiał się bronić wyjazdem na pobocze w pierwszej szykanie, za co dostał biało-czarną flagę.

Ostatecznie jednak to Hamilton popełnił większy błąd i wypadł poza tor, ustępując Bottasowi. Fin miał świeższe opony od Anglika, więc zapowiadało to ostrą walkę o najwyższy stopień podium. Bottas próbował dojść Leclerca, jednak zabrakło agresji, skupienia i woli walki. Typowo dla siebie popełnił kilka błędów, wykluczając się z zasięgu DRS i możliwości walki. Ostatecznie Leclerc spokojnie dowiózł zwycięstwo do mety, wprawiając w euforię tłumy kibiców.

Ostatnie dwa tygodnie dla Leclerca wyznaczyły nową część kariery. Stłamszony dziś Vettel może już się nie podnieść w tym sezonie, a na wyraźnego kierowcę numer jeden wyrasta 21-latek. W kolejnych rundach Ferrari nie będzie miało łatwo wygrać ponownie, ale dwa zwycięstwa Leclerca zdecydowanie ocierają łzy w obozie Ferrari, dla którego było to pierwsze zwycięstwo na Monzy od dziewięciu lat. Więcej o F1 przeczytasz tutaj.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.