Claire Williams robi kolejne zapowiedzi, ale nikt już w to nie wierzy. A Kubica całkiem zadowolony

Na torze Paul Ricard, rozgrzanym do prawie 60 stopni Celsjusza, ślizgali się wszyscy. I ci najszybsi i ci najwolniejsi. Miękkie opony robiły się jak guma do żucia wsadzona do piekarnika. To dlatego pierwsza ósemka wystartuje na oponach pośrednich. Z pole position znowu pojedzie Lewis Hamilton. Williamsy tradycyjnie były najwolniejsze, a Robert Kubica znowu przegrał z Georgem Russellem.

Do Williamsów na końcu stawki przywykli już wszyscy. W opowiadania szefowej zespołu Claire Williams o światełku w tunelu nie wierzy za to już chyba nikt. Zgodnie z oczekiwaniami George Russell i Robert Kubica odpadli już w pierwszej części kwalifikacji. Tym razem Russell był szybszy od Kubicy o 0,3 sek., ale do wyścigu ruszy za Polakiem. W trzecim treningu miał problemy z jednostką napędową i trzeba było wymienić w jego samochodzie moduł sterujący oraz baterie, co kosztowało go przesunięcie na koniec stawki. Między kierowcami Williamsa znalazł się jeszcze Danił Kvyat z Toro Rosso, który również zebrał kary za wymianę podzespołów. Mimo kolejnych, nieudanych kwalifikacji Robert Kubica był całkiem zadowolony - Gdyby nie patrzeć na czasy to wyczucie było całkiem OK. Mało to zmienia, ale przynajmniej jest satysfakcja, że pojechałem dobre okrążenie. Ale nawet to nie wystarcza, żeby zbliżyć się do Georga także… albo inaczej, jest OK. Od dłuższego czasu, kiedy skręcam tracę przyczepność na przodzie. Auto staje się podsterowne, do tego dochodzą problemy z dogrzaniem opon - podsumował w Eleven Sports.

Zobacz wideo

 Williams wciąż nie przygotował żadnych poprawek. Być może pojawią się jeszcze przed letnią przerwą, ale kiedy dokładnie i jakie na razie nie wiadomo, więc odrabianie strat do zespołów środka stawki pozostaje w sferze marzeń. Tym bardziej, że inni zbroją się na potęgę. McLaren, który w 2017 roku był na koniec sezonu tuż przed Williamsem, na Paul Ricard wystartuje z trzeciego rzędu. Lando Norris i Carlos Sainz okazali się sensacją kwalifikacji we Francji. Tym bardziej, że podobnie jak kierowcy Mercedesa, Ferrari, Max Verstappen z Red Bulla oraz Daniel Ricciardo z Renault przebrnęli przez Q2 na pośrednich oponach i na takiej mieszance wystartują w wyścigu, co daje im przewagę strategiczną i szansę przejechania GP Francji na jeden pit stop.

 Z pierwszego rzędu ruszą Mercedesy, które były klasą dla siebie. Lewis Hamilton bez problemów wygrał z Valterim Bottasem, któremu mocno przeszkodził gwałtowny podmuch wiatru. Tylko niespodziewana katastrofa może odebrać „srebrnym strzałom” ósme zwycięstwo w tym sezonie. Tym bardziej, że z powodu drobnych problemów z silnikiem Sebastian Vettel pojechał wolno w Q3 i wystartuje dopiero z siódmego pola. Od początku weekendu jest w kiepskim nastroju, a decyzja arbitrów FIA o tym, że nie będą rozpatrywać apelacji dotyczącej jego w GP Kanady, tylko pogłębiła ten stan. Ferrari co prawda zapowiada zaczną poprawę osiągów w najbliższym czasie, ale może się okazać, że to dużo za późno, by myśleć o odrabianiu strat do Mercedesa. W każdym razie w Francji się na to nie zanosi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.