Decyzja Williamsa zadziwiła Roberta Kubicę. Polak pokazał znakomitą jazdę

Niby było tak, jak powinno być w Monako, bo wygrał startujący z pole position Lewis Hamilton. A jednak zwycięstwo nie przyszło łatwo. Brytyjczyk musiał włożyć mnóstwo sił i wspiąć się na wyżyny umiejętności, żeby dojechać do mety na kompletnie zniszczonych oponach. Polscy kibice też mogli się uśmiechnąć, bo Robert Kubica w końcu nie był ostatni i fragmentami pokazał znakomitą jazdę.

- To był chyba najtrudniejszy wyścig w mojej karierze - przyznał za metą Lewis Hamilton. Chodziło nie tylko o to, że po złej decyzji zespołu musiał aż 68 okrążeń przemęczyć się na pośrednich oponach. Ale również o ładunek emocjonalny związany z nagłą śmiercią Nikiego Laudy. To właśnie Austriak ściągnął Brytyjczyka do Mercedesa. Regularnie wymieniali smsy, a ostatnio Lauda napisał, że ma dość chorowania i na kolejny wyścig na pewno przyjedzie. Nie przyjechał. Na jego cześć systemy halo w Mercedesach pomalowano na czerwono i dodano napis „Niki, będzie nam Ciebie brakowało”. Na kolejnym wyścigu w Mercedesie wrócą już do tradycyjnych barw z jednym, małym wyjątkiem. Nie tylko do końca tego sezonu, ale już na zawsze na pokrywie silnika jedna z gwiazd symbolizująca zespół będzie czerwona. Tak, jak czerwona czapka z daszkiem Nikiego Laudy, których w Monako pojawiły się tysiące. Lauda zostawił po sobie wielką wyrwę, której nie da się załatać. - Myślę, że kiedy patrzył na ten wyścig mógł się uśmiechnąć i był zadowolony, bo Hamilton musiał o to zwycięstwo powalczyć z całych sił - komentował w TV Sky były mistrz świata z Mercedesa Nico Rosberg.

Zobacz wideo

Tegoroczny wyścig w Monaco dostarczył sporo emocji. Startujący z 15. miejsca Charles Leclerc w Ferrari zapowiedział jazdę na granicy ryzyka i tryb maksymalnego ataku od samego początku. - Najwyżej się rozbiję - oznajmił, po tym jak przez złą decyzję zespołu odpadł w Q1. Kierowca z Monako nie rzucał słów na wiatr. Naciskał i wyprzedzał ocierając się o kolizje. Z Carlosem Sainzem się udało, z Romainem Grosejanem też, ale z Nico Hulkenbergiem już nie. Leclerc uszkodził podłogę, bok samochodu i przebił koło. Porozrzucał mnóstwo części po torze i co spowodowało konieczność wyjazdu samochodu bezpieczeństwa. To błyskawicznie dolało oliwy od ognia na torze. Część kierowców postanowiła wykorzystać ten moment na zaliczenie pit stopów. Mercedes zrobił podwójną zmianę najpierw dla Hamiltona, a następnie dla Bottasa. Sytuację chciał wykorzystać Max Verstappen z Red Bulla. Wyjechał z garażu niemal równo z Bottasem, zetknęli się w alei serwisowej, co kosztowało przebitą oponę Fina i 5 sekund kary Holendra. Bottas musiał okrążenie później jeszcze raz zmienić opony, a Verstappen wbił się na drugie miejsce, ale z wiszącą nad nim karą. Jakby tego było mało nad wszystkimi wisiała groźba deszczu. Być może dlatego Hamiltona wypuszczono na pośrednich, a nie twardych oponach. Wszyscy za nim, czyli Verstappen, Vettel i Bottas, jechali na twardszej mieszance. Tymczasem deszcz się nie pojawił, a Hamiltona czekało 68 okrążeń na dość szybko niszczących się oponach. Dojechał, chociaż raz po raz narzekał przez radio, że to już nie ma sensu i kto podjął taką decyzję. Aby oszczędzić opony jechał jednak tempem tak wolnym, że zrównał się czasami okrążeń z kierowcami Williamsa. Mógł sobie na to pozwolić, bo na wąskich ulicach Monaco pozycja na torze jest wszystkim. Dowiózł zwycięstwo do mety w ogromnym napięciu i przy odrobinie szczęścia. Przy ataku Maxa Verstappena na 2 okrążenia przed końcem doszło do kontaktu samochodów, który mógł skończyć się przebiciem opony w bolidzie Hamiltona. Jednak tego dnia nad Brytyjczykiem musiał czuwać Niki lauda.

Dziwna decyzja Williamsa. Kubica był pewny, że zjedzie na zmianę opon

Dla Roberta Kubicy wyścig w Monako był szansą pokazania umiejętności. Zaczęło się świetnie od awansu o 2 pozycje. I mogło być jeszcze lepiej, ponieważ Polak jechał bardzo dobrym tempem, gdyby nie dziwna decyzja Williamsa. Przy wyjeździe samochodu bezpieczeństwa Kubica był pewien, że zostanie wezwany na zmianę opon. Tak się nie stało, bo opony zmienił jadący na dalszej pozycji George Russell. - Myślałem, że pierwszeństwo ma kierowca z przodu - gorzko mówił przez radio Kubica na koniec wyścigu. Usłyszał, że wrócą do tego po wyścigu. Wcześniej miał sporo pecha, bo w zakręcie Rascasse wjechał w niego Antonio Giovinazzi z Alfy Romeo. Co z tego, że otrzymał 10 sek. kary skoro Kubica stracił 15. miejsce, a wyprzedził go między innymi George Russell. Ostatecznie to Brytyjczyk był 15. na mecie, a Kubica przedostatni 18. Może żałować, że nie wyżej bo miał na to ogromną szansę. Wyścig na wąskich ulicach Monako to jedna z nielicznych szans w sezonie, by Kubica mógł się w jakikolwiek sposób wykazać w najwolniejszym samochodzie w stawce. I pokazał, że wciąż potrafi być szybki i precyzyjny. Żeby to dostrzec, trzeba jednak spojrzeć na niuanse wyścigu. Jeśli ktoś spojrzy na suche dane zobaczy, że 6 raz w tym sezonie Russell był szybszy i w wyścigu i w kwalifikacjach. A to nie oddaje pełnego obrazu sytuacji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.