Szalona radość Lewisa Hamiltona i czerwona czapka Nikiego Laudy

Okrążenie w Monako to jak zapasy z bykiem za rogi - emocjonował się tuż po zdobyciu pole position Lewis Hamilton. To już 85. wygrane przez niego kwalifikacje, które w Monako znaczą więcej niż gdziekolwiek indziej. Występ Ferrari zakończył się kompromitacją, bo przez błąd zespołu Charles Leclerc wystartuje dopiero z 15. pozycji. Williams jak zwykle zamknął stawkę.

Robert Kubica i George Russell tradycyjnie ścigali się między sobą o dwa ostatnie miejsca. Po raz szósty w tym sezonie szybszy okazał się Brytyjczyk, który wygrał o niecałe 0,3 sek. - Może to tylko 19. miejsce, ale było cholernie dużo frajdy. I jeszcze to delikatne dotknięcie barierki na wejściu do zakrętu tabac - cieszył się na twitterze. Robert Kubica był zadowolony z tego, że samochód zrobił postęp w trakcie całego weekendu i że Monako wciąż daje mu radość. A poza tym, czy 19. czy 20. nie robi mu większej różnicy. Obaj kierowcy Williamsa z radością powitaliby deszcz w trakcie wyścigu. Prognozy dają 60% szans na opady, ale w specyficznym mikroklimacie w Monako, prognozy rzadko się sprawdzają.

Zobacz wideo

W walce o pole position liczyli się tylko kierowcy Mercedesa. Lewis Hamilton na decydującym okrążeniu, jadąc z wymalowanym napisem „Niki brakuje nam Ciebie” na systemie halo (na cześć zmarłego Nikiego Laudy), okazał się szybszy od Valterego Bottasa o 0,086 sek. Cieszył się tak, jakby już wygrał wyścig. Co prawda w Monako to prawie tożsame, ale jednak trzeba jeszcze stoczyć 78 rund zapasów z bykiem. To jedyne takie miejsce gdzie powiedzenie „od bohatera do zera” pasuje jak ulał. Na wąskich ulicach księstwa w ułamku sekundy można rozbić samochód i stracić wszystko na co pracowało się przez cały weekend. A błędy zdarzają się właściwie wszystkim.

Sebastian Vettel podczas ostatniego treningu rozbił swoje Ferrari i stracił sporo pewności siebie, która w Monako jest kluczem do sukcesu. Jeszcze gorzej poszło Charlesowi Leclercowi, który właśnie tu zakochał się w Formule 1, gdy oglądał wyścig z balkonu przyjaciela. Zamiast jednak walczyć z Hamiltonem, Bottasem, czy Verstapenem skończył już w Q1, na 15. miejscu. - Czy nie powinniśmy wyjechać jeszcze raz? - pytał swojego inżyniera, gdy pierwsza część kwalifikacji dobiegała końca, a zespół nie wypuszczał go na tor. Młody Monakijczyk obserwował więc na monitorze, jak kolejni kierowcy spychają go na coraz niższe miejsce, aż w końcu został wyeliminowany. - Domagam się wyjaśnień - fuknął na swój zespół i kipiąc z wściekłości wyszedł z garażu. Z wyjaśnieniami pospieszył do dziennikarzy szef zespołu Mattia Binotto, przyznając że zespół po prostu popełnił błąd. Założyli wcześniej czas potrzebny do awansu i Leclerc był powyżej tej granicy, do której doliczono jeszcze margines błędu. Ferrari nie przewidziało jednak, że pozostali kierowcy poprawią się aż tak znacznie na co miała wpływ poprawa przyczepności toru, a także wzrost pewności siebie zawodników na kolejnych okrążeniach. Leclerc już zapowiedział jazdę na granicy ryzyka i być może nawet rozbicie samochodu, ale tylko tak jest w stanie uratować honor Ferrari. Nic nie zmienia jednak faktu, że to dwa Mercedesy wystartują z pierwszego rzędu i mają ogromną szansę na szósty w tym sezonie dublet.

Do walki z Mercedesami włączył się właściwie tylko Max Verstappen z Red Bulla, który ruszy z trzeciego pola. Jego zespołowy partner Pierre Gasly został za to cofnięty o trzy pola, na ósmą pozycję, za zajechanie drogi Romainowi Grosjeanowi z Haasa. Grosjean wyrzucił z siebie lawinę wściekłości nawiązując do alfabetu Morse’a - F…k, f…k,f…k - ryczał przez radio i sapał z furii. Przed startem do wyścigu wszyscy się za to wyciszą. Zapowiedziano minutę ciszy na cześć Nikiego Laudy. Na ostatnim okrążeniu wyścigu widzowie na trybunach w Monako mają też założyć czerwone czapki z daszkiem, znak rozpoznawczy Nikiego Laudy. Jedna z takich czapek wisi od początku weekendu w garażu Mercedesa, na słuchawkach które zawsze zakładał Niki.

Więcej o:
Copyright © Agora SA