F1. Całonocne imprezy, kultowe zwycięstwa i niepowtarzalne podium. Nie ma drugiego takiego wyścigu

Skacowany James Hunt snujący się po ulicach bez butów, Alain Prost śpiewający w barze nad ranem, Ayrton Senna jadący w tunelu podświadomości, jacht za 500 mln USD cumujący w porcie, kolacja dla zwycięzców u książęcej pary. Jednym słowem Grand Prix Monaco. Nie ma drugiego takiego wyścigu na świecie. Oto kilka legendarnych zdarzeń z historii Monaco.

To jedyny wyścig w kalendarzu F1, który ma zupełnie inną umowę z właścicielami praw, a jego organizatorzy nie muszą płacić bajońskiego wpisowego. Mało tego, to oni decydują o tym, że pierwszym widokiem w każdej transmisji z wyścigu jest widok na port i stojące w nim jachty - znak firmowy księstwa. Ma też stałą datę w kalendarzu - ostatni weekend maja. 200 tysięcy osób pojawia się wtedy co roku, by zobaczyć na własne oczy nie tylko najlepszych kierowców świata ocierających się kołami o barierki, ale także najsłynniejszych celebrytów, legendarne imprezy na jachtach i historie, o których krążą legendy.

Zobacz wideo

James Hunt idący nad ranem po uliczkach Monte Carlo w krótkich spodenkach, bez butów i koszuli za to z dwiema butelkami wina pewnie nikogo nie zdziwił. Co prawda nie był już wtedy kierowcą F1, a komentatorem BBC, ale to nic nie zmieniało. W końcu to James Hut, największy imprezowicz ze wszystkich mistrzów świata. Ale pijany w sztok Alain Prost śpiewający francuskie piosenki w barze to już zupełnie inna historia. Z całą ekipą McLarena świętował tak swoje pierwsze zwycięstwo w Monako w 1984 r. Podobnych imprez były oczywiście tysiące. W La Rascasse, czyli barze od którego nazwę nosi przedostatni zakręt na torze, w Tip Top barze, na dojeździe z kasyna do Mirabeu, który upodobał sobie między innymi Graham Hill, pięciokrotny zwycięzca tego wyścigu, czy też w Hotel de Paris, gdzie w latach 60. kierowcy siedzieli do rana popijając drinki i grając w karty.

Jak najlepiej scharakteryzować to co dzieje się podczas weekendu wyścigowego w Monako? Opowiadał o tym fotograf Steven Tee w książce „Monako, kulisy najsłynniejszego wyścigu F1 na świecie”. Podczas jednego z weekendów umówił się na wywiad z Jeanem Alesim. - Z Jeanem spotkaliśmy się na jego jachcie w Fontvielle, po drugiej stronie Skały. Reprezentował wtedy Ferrari, więc przy nabrzeżu miał zaparkowane dwa samochody tej marki. Czekał na nas w towarzystwie swojej wspaniałej żony. Najpierw zostaliśmy poczęstowani kawą na jachcie, a potem pojechaliśmy obydwoma Ferrari wzdłuż Lazurowego Wybrzeża do olbrzymiego hotelu w Juan-les-Pins. Zrobiliśmy małą sesję zdjęciową dokumentującą jego grę w tenisa. Wszyscy skupiali się wyłącznie na nim. Powiedziałbym, że w tym momencie doświadczyliśmy Monako w pełnej krasie. Takich historii jest oczywiście na pęczki. Ale nie byłoby ich wszystkich gdyby nie to, co dzieje się na torze.

Graham Hill - Mr Monaco

Graham Hill wygrał w swojej karierze 14 wyścigów, 5 z nich w Monako. W ciągu 7 lat dominacji na tym torze, 7 razy stanął na podium. W 1965 roku odniósł zwycięstwo, mimo niemal pewnej porażki. Unikając kolizji z jednym z dublowanych kierowców, wypadł przy szykanie w uliczkę wyjazdową. Pech chciał, że zgasł też silnik w jego bolidzie. Musiał więc wypchnąć samochód na tor i stracił w sumie aż 30 sekund. Oznaczało to również spadek z pierwszej pozycji na czwartą. Na dwóch pierwszych miejscach liśniły czerwienią Ferrari Lorenzo Bandiniego i Johna Surteesa, jedynego mistrza świata w F1 i na motocyklu. Wściekły Hill postanowił nie odpuszczać. Raz za razem bił rekordy okrążeń, aż w końcu wyprzedził Surteesa. Na końcu stoczył wspaniały pojedynek z Bandinim i jako pierwszy przekroczył linię mety. Gentleman zawsze skory do żartów i imprez, z charakterystycznym wąsem i sarkastycznym poczuciem humoru tak podsumował swoje czwarte zwycięstwo w 1968 r. - Jest tu wszystko, co spotykasz na publicznych drogach - latarnie, skrzynki pocztowe, drzewa, kluby nocne, domy, hotele, krawężniki i rynsztoki. Mawiał również o sobie - Jestem artystą. Tor to moja sztaluga, a samochód to pędzel.

Hill został jedynym kierowcą w historii, który zwyciężył w Monako, LeMans 24 i Indianapolis 500. Jego wyczyn bezskutecznie próbuje powtórzyć Fernando Alonso, któremu do potrójnej korony wciąż brakuje zwycięstwa w Indianapolis 500, rozgrywanego także w ostatni weekend maja.

Niezwykłe historie Ayrtona Senny

Choć Mr Monaco został Graham Hill najwięcej zwycięstw na ulicach księstwa odniósł Ayrton Senna. Aż 6 razy odbierał puchar z rąk książęcej pary, choć niewiele brakowało, by rekord był jeszcze bardziej wyśrubowany. Zaczęło się wszystko w 1984 r. Dokładnie wtedy, kiedy Alain Prost świętował swoje pierwsze zwycięstwo i imprezował do białego rana. Kto wie, jak skończyłby się ten wyścig gdyby nie został przerwany. Prowadzącego w strugach deszczu Prosta błyskawicznie doganiał Senna, jadący w przeciętnym Tolemanie. Flagę w szachownicę pokazano jeszcze przed połową wyścigu, gdy Senna był tuż tuż za plecami Prosta. Francuz pewnie nie domagałby się przerwania wyścigu, gdyby wiedział jak skończy się ten sezon. Za Monako kierowcy otrzymali tylko połowę punktów, co miało później ogromne znaczenie. Prost przegrał bowiem mistrzowski tytuł z Nikim Laudą o dokładnie 0,5 punktu. Trudno oddzielić losy Senny i Prosta. Gdy w 1988 r. jeździli razem w McLarenie Brazylijczyk chciał upokorzyć zespołowego partnera. W kwalifikacjach był szybszy aż o 1,427 sek. Trzeci w kwalifikacjach, Gerhard Berger, stracił aż 2,687 sek. Twierdził później, że jechał w tunelu podświadomości i nigdy już nie zbliżył się do tego uczucia. - W pewnym momencie zorientowałem się, że nie prowadzę już samochodu świadomie. To był rodzaj instynktu, byłem w innym wymiarze. Jechałem już powyżej limitu, a wciąż czułem, że mogę wycisnąć coś jeszcze. W pewnym momencie coś jakby mnie kopnęło. Obudziłem się i zrozumiałem, że byłem w innej atmosferze - opowiadał kanadyjskiemu dziennikarzowi Geraldowi Donaldsonowi. W wyścigu Senna znowu jechał jak szalony. Wypracował aż 50 sek. przewagi nad Prostem, kiedy został poproszony przez szefa zespołu Rona Dennisa, by nieco zwolnić. Wtedy nagle stracił koncentrację i rozbił swój samochód przed wjazdem do tunelu.

Do historii przeszedł także pojedynek Senny z Nigelem Mansellem w 1992 r. Przez 3 ostatnie okrążenia zdecydowanie szybszy Brytyjczyk wściekle naciskał na znacznie wolniejszego McLarena Senny. Nie dał rady. Ostatecznie o 0,2 sek. wygrał Brazylijczyk.

Zwycięzca znikąd

Wielu było wielkich kierowców w Monako: Jackie Stewart, Niki Lauda, czy Stirling Moss. Aż 5 razy wygrywał w księstwie Michael Schumacher, ale to kto inny zostanie zapamiętany jako wyjątkowy zwycięzca w najdziwniejszym wyścigu w historii. W 1996 r. ulewny deszcz sprawił, że warunki na torze były bardzo trudne. Co prawda przed startem ulice zaczęły nieco przesychać, ale to spowodowało jeszcze większe zamieszanie. Kolejni kierowcy z różnych powodów odpadali ze stawki: Schumacher, Hill, Alesi, Berger, Barichello, Coulthard, Hakkinen… Wyliczanka jest bardzo długa. W ten sposób na prowadzeniu znalazł się startujący z 14. pola Olivier Panis. On też przeżył swój dramat. Do końca wyścigu pozostały dwa okrążenie, a gdy usłyszał komunikat swojego inżyniera, o tym że nie wystarczy mu paliwa i według wyliczeń zespołu powinien zjechać na tankowanie. Panis nie odpowiadał. Po dłuższej przerwie jego inżynier usłyszał - Możemy zostać bohaterami albo możemy narazić się na śmieszność. Jeżeli staniemy przed końcem, bo zabrakło nam paliwa, to trudno… pech. Ale jeżeli wygramy … to wygramy! Nie zjeżdżam! Do końca walczył z atakującym go Davidem Coulthardem. Linię metę przejechał pierwszy. Z 23 kierowców do mety dojechało trzech. Oprócz Panisa i Coultharda jeszcze Johnny Herbert. Francuz nie wiedział co się dzieje - Stałem tam, wiedziałem że wygrałem, ale trudno mi było zapanować nad tym wszystkim, co się wokół mnie działo - relacjonował później. To było jego jedyne zwycięstwo w Formule 1.

Jedyne takie podium

Ceremonia na podium jest jedyna w swoim rodzaju. Zawsze prowadzi ją ktoś z rodziny książęcej. Wcześniej byli to Książę Ranier i Księżna Grace obecnie to Książę Albert i Księżna Charlene. Kierowcy po zakończeniu wyścigu nie zjeżdżają jak zwykle do alei serwisowej, a zatrzymują się na polach startowych, obok których zlokalizowana jest Princely Lodge. Rozemocjonowanym kierowcom często przytrafiają się gafy. Brytyjczyk Jenson Button tak przeżywał swoje zwycięstwo w 2009 roku, że zaaferowany zjechał do alei serwisowej. Kiedy zorientował się, że coś jest nie tak całą drogę na pola startowe pokonał biegiem, pozdrawiając po drodze rozbawionych kibiców. Kierowcy nie mogą też oblewać szampanem książęcej pary. Danielowi Ricciardo, który wygrał w 2018 r. przyszedł do głowy inny pomysł. Chciał uraczyć książęcą parę swoim tradycyjnym toastem z buta. Zreflektował się w ostatniej chwili. Inny Australijczyk Mark Webber nie miał za to pojęcia, że na zwycięzców wyścigu czeka zaproszenie na kolację z książęcą parą. Nie przyszło mu też do głowy, że wiąże się to z odpowiednim strojem. Kiedy komentator Johnny Herbert zobaczył go w dżinsach i koszulce złapał się za głowę i w trybie ekspresowym wypożyczył smoking. Życie w Monako nie jest łatwe, nawet dla zwycięzców.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.