F1. Robert Kubica wraca na najbardziej wymagający tor świata

W 2010 r samochód Reanult R30 na pewno nie był najlepszy w stawce. Był za to przewidywalny i na ciasnych ulicach Monako pozwalał kierowcy na pokazanie czegoś wyjątkowego. Robert Kubica nie przepuszczał takich okazji. Po okrążeniu, które wbiło wszystkich w fotele, zajął drugie miejsce w kwalifikacjach, tuż za Markiem Webberem z Red Bulla. Po 8 latach przerwy wraca na najbardziej wymagający tor na świecie.

Po przedsezonowych testach w Jerez w 2010 r. Kubica nie miał żadnych wątpliwości. Samochód przygotowany przez Lotus Renault nie był może najszybszy, ale był bardzo przyjazny. To oznaczało, że dawał dużo frajdy z jazdy, a także możliwość wykazania się na trudnych technicznie torach, gdzie umiejętności kierowcy mają większe znaczenie. Na zespołowej kolacji w Jerez Polak próbował nawet założyć się z szefem zespołu Lotus Renault Gerardem Lopezem, że stanie na podium w Monako. Wzbudziło to oczywiście trochę śmiechu, a trochę niedowierzania. Do zakładu nie doszło, a szkoda bo Kubica najpierw sensacyjnie zajął drugie miejsce w kwalifikacjach, a następnie ukończył wyścig na trzeciej pozycji za Markiem Webberem i Sebastianem Vettelem.

Zobacz wideo

Samochód zapraszał do czegoś ekstra

Jak do tego doszło? - To był jeden z najłatwiejszych do prowadzenia samochodów w mojej karierze. A to daje pewne poczucie wolności, że nie spotkają cię nieprzyjemne niespodzianki. To potrafi odblokować pewien ekstra potencjał, którego nie ma kiedy samochód jest trudny w prowadzeniu i trzeba zostawiać sobie większy margines błędu gdyby coś się wydarzyło - tłumaczył w wywiadzie dla Autosportu. - Właściwie zapraszał Cię, żeby pokazać coś więcej i zapewniał, że nie zawiedzie w trudnych momentach. Dlatego na torach, na których miałem większy wpływ na czas okrążenia dając od siebie coś wyjątkowego, radziłem sobie bardzo dobrze - podsumował tamten występ.

Okrążenie kwalifikacyjne z 2010 r.

Wielkie wyzwanie przed Kubicą i Williamsem

Jakże inne będzie tegoroczne spotkanie Roberta Kubicy z Monako. W samochodzie, który jest najwolniejszy w stawce, nieprzewidywalny, a do tego źle się prowadzi. A przecież to miejsce, w którym wszystko zależy od pewności siebie i wiary w samochód. Walka z czasem zaczyna się już od pierwszego treningu, który w Monako wyjątkowo rozgrywany jest w czwartek. - Na początku mijasz barierki o 30 cm, by podczas kwalifikacji zbliżyć się do nich na zaledwie 3 cm. Kiedy przejedziesz dobre okrążenie nabierasz pewności siebie, a kolejne jedziesz o 0,2 sekundy szybciej. I tak przez cały weekend - wspominał Niki Lauda w książce „Grand Prix Monako, kulisy najsłynniejszego wyścigu F1 na świecie” autorstwa Malcolma Folleya. Przed Georgem Russellem i Robertem Kubicą stoi więc nie lada wyzwanie. W bolidzie FW42 walczyli w tym sezonie głównie o utrzymanie się na torze. Wystarczy obejrzeć powtórki ich okrążeń z kamer pokładowych, by zrozumieć ile pracy musieli wkładać, by samochód jechał we właściwym kierunku. W Monako każdy poważniejszy błąd lub nagła utrata przyczepności gwarantują rozbicie bolidu na barierkach.

Ulice w Monako są jeszcze węższe

Polak został tym razem wyznaczony jako jeden z kierowców na oficjalną konferencję prasową. Oprócz niego pojawili się także Daniel Ricciardo, który wygrał tu rok temu, a także Charles Leclerc, Max Verstappen i Valteri Bottas. Wszystkim dopisywały humory, tylko Polak nie miał zbyt wielu powodów do radości - Monako zawsze było wyjątkowym wyścigiem. Już w przeszłości miałem to odczucie, że tor jest dość wąski, a przecież przy obecnych samochodach Formuły 1 będzie jeszcze węższy, ponieważ bolidy są znaczni większe i szersze. Czekam na to, bo jazda po tych ulicach samochodem F1 to zawsze wyjątkowe uczucie. Nasz bolid ma jednak problemy, a gdy one się pojawiają, to w tym miejscu zazwyczaj cierpisz na tym jeszcze bardziej. Zawsze pojawia się jednak czynnik wyjątkowości i unikalności tego toru, więc miejmy nadzieję, że będzie lepiej pasował naszemu samochodowi - opowiadał Kubica dziennikarzom.

To wszystko zapowiada ekstremalnie trudny weekend dla Williamsa. Na pytanie kto jakie ma nadwozie tym razem George Russell przyznał, że nie wie, bo ciągle je zmieniają, ale jego zdaniem nie ma to znaczenia, bo wszystkie zachowują się tak samo. Ma też nadzieję, że FW42 pojedzie w końcu szybciej, skoro w kwalifikacjach w Barcelonie stracił do przedostatniego samochodu zaledwie 0,4 sek. Widać, że Brytyjczykowi nie brakuje pewności siebie i optymizmu. Mina Roberta Kubicy na konferencji prasowej mówiła jednak coś zupełnie innego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.