F1. Absolutna dominacja jednego zespołu. Ferrari wywiesza białą flagę?

Pięć dubletów Mercedesa w pięciu wyścigach sezonu Formuły 1 nie pozostawia złudzeń. To absolutna dominacja. Nawet w Maranello szybko zrozumieli, że walka o mistrzowski tytuł w tym roku jest właściwie skończona. Szanse na odrobienie strat przez Ferrari są mniej więcej takie, jak szanse Williamsa na walkę o podium.

Wyścig w Hiszpanii miał być jedną z ostatnich szans dla Ferrari. Wprowadzili szybciej poprawione silniki oraz paliwo. Przygotowali kilka poprawek aerodynamicznych, w tym przedniego skrzydła. Wszytko na nic. Mercedes ze swoimi poprawkami wgniótł rywali w ziemię. Pewnie, z dużą przewagą wygrał kwalifikacje, Valteri Bottas i Lewis Hamilton ustawili swoje samochody w pierwszym rzędzie, a następnie od początku do końca kontrolowali wyścig. Ferrari nie dość, że nie miało podejścia do srebrnych strzał, to jeszcze na własne życzenie straciło trzecie miejsce na rzecz Maxa Verstappena z Red Bulla. Najpierw, kiedy Sebastian Vettel mocno spłaszczył przednią oponę i jechał słabym tempem, nie podjęli decyzji o przepuszczeniu znacznie szybszego Charlesa Leclerca. Kiedy po kilku okrążeniach bezsensownego wstrzymywania młodego kierowcy z Monako zdecydowali się na zamianę miejsc, Leclerc błyskawicznie odjechał zwiększając przewagę nad Vettelem o sekundę na okrążeniu. W dalszej części wyścigu sytuacja się odwróciła. Z przodu był Leclerc, który jechał na jeden pit stop, na najtwardszych oponach. Za nim utknął natomiast Vettel, który miał strategię na dwa pit stopy i jechał na oponach pośrednich. Ponownie zabrakło decyzji o zamianie miejsc, chociaż kierowcy Ferrari w tym momencie znajdowali się na zupełnie innym etapie swoich wyścigów. Efekt był taki, że nie tylko nie zagrozili w żaden sposób Mercedesowi, ale stracili w ogóle miejsce na podium.

Zobacz wideo

Ferrari traci nadzieję

Po wyścigu Sebastian Vettel zakomunikował przez radio - Wiem, że bycie tak daleko z tyłu podczas tego weekendu boli, ale pamiętajcie że robimy to, co kochamy. Dziękuję wszystkim. Naprzód Ferrari. Zawsze. Może chciał pocieszyć zespół, a może zmobilizować. Nie da się jednak ukryć, że przebrzmiewa w tym komunikacie pogodzenie z porażką. Szef zespołu Ferrari Mattia Binotto także nie ma już złudzeń. Ferrari traci bardzo dużo i nie potrafi znaleźć na to recepty - To nie tylko docisk. Także zarządzanie oponami, balans, a może nawet koncepcja samochodu - skwitował ten weekend. Szczególnie niepokojąco brzmią słowa o koncepcji samochodu. Podczas przedsezonowych testów w Barcelonie było jasne, że Mercedes i Ferrari wybrały inną drogę. Wszystko zaczyna się bowiem od przedniego skrzydła, które determinuje strugę powietrza opływającą samochód. O ile skrzydło Ferrari zwęża się w bocznych sekcjach niczym wąsy Clarka Gabla, to skrzydło Mercedesa przypomina bardziej wąsy Burta Reynoldsa. Problem polega na tym, że sama zmiana skrzydła nic nie da. Chodzi bowiem o całą koncepcję tego, jak powietrze ma opływać samochód, więc słowa Matii Binotto świadczą o tym, że mogli podjąć złą decyzję na etapie konstruowania bolidu. A tego nie da się łatwo zmienić.

Mercedes dokona niemożliwego?

Jakby tego było mało Mercedes zrobił ogromny postęp tam, gdzie dotąd spisywał się słabiej, czyli w wolnych zakrętach. W ostatnim sektorze toru pod Barceloną miał aż 0,6 sek. przewagi nad Ferrari. To bardzo dużo, a właśnie trzeci sektor w Montmelo najbardziej przypomina swoją charakterystyką uliczny tor w Monaco. Skoro tam Mercedes spisywał się tak dobrze, to wiele wskazuje na to, że w nadchodzącym wyścigu w Monte Carlo będzie podobnie. W tej sytuacji Ferrari bardziej powinno martwić się walką z Red Bullem, nad którym ma 34 punkty przewagi niż z Mercedesem, do którego traci 96 punktów. Zresztą w klasyfikacji kierowców Max Verstappen wrócił na trzecie miejsce przed Vettela i Leclerca. A w sprawie Mercedesa zaczynają już padać pytania, czy może zostać pierwszym zespołem w historii, który wygrał wszystkie wyścigi w sezonie. Do tego jeszcze bardzo długa i wyboista droga, ale patrząc na formę kierowców oraz zespołu te pytania wcale nie są bezpodstawne.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.