Robert Kubica rozbił swój bolid podczas sobotniej sesji kwalifikacyjnej. Podczas ostatniego okrążenia polski kierowca zahaczył o barierę po wewnętrznej stronie zakrętu, po czym poleciał na wprost, uderzając w bandę z opon. Po zakończeniu kwalifikacji przyznał, że jego samochód sprawował się zgodnie z oczekiwaniami, a wypadek wynikał z jego błędu.
Dave Robson, starszy inżynier zespołu, podkreślał po kwalifikacjach, że mechanicy wykonali świetną robotę, dzięki czemu zespół miał okazję do kolejnych testów. - Chociaż zebraliśmy tylko ograniczone dane z piątkowych jazd, byliśmy w stanie wprowadzić pewne poprawki do auta w nocy. Gdy mechanicy wykonali świetną robotę, odbudowując auto dla George'a [Russella - przyp. red.], byliśmy w stanie wykorzystać obydwa auta do dalszych eksperymentów w trzecim treningu - powiedział.
Jego zdaniem kwalifikacje dla jego zespołu były dość dobre, choć wypadek Kubicy zabrał możliwość pokazania pełnej mocy. - Ogólnie byliśmy w stanie zrobić progres i George był w stanie nadrobić stracony czas w piątek, wykonując najwięcej okrążeń w Q1. Niestety, Robert dotknął ścianę w 8. zakręcie, co zabrało mu możliwość pokazania pełnego tempa. Oceniamy szkody w aucie Roberta, ale spodziewamy się, że będziemy w stanie wykonać niezbędne naprawy przed niedzielnym wyścigiem - przyznał Robson.
Kubica po kwalifikacjach przyznał, że mógł rozbić swój bolid już kilka okrążeń wcześniej, podczas wolnego okrążenia. - Kilka okrążeń wcześniej prawie się rozbiłem w tym samym zakręcie, jadąc wolne kółko. Prawie wjechałem prosto w barierę. Tym razem za bardzo skorygowałem i samochód zahamował, i skręcił za dobrze, czy - powiedzmy - powinienem był zachować większy margines w tym miejscu i tyle - wyznał.