Nie chciał skończyć ze złamanym kręgosłupem więc... zrewolucjonizował Formułę 1. Cykl F1(000)

Zaczynał od małego sklepu z częściami do motocykli, stał się "małym gigantem", który zawładnął Formułą 1. Pod rządami Berniego Ecclestone'a elitarna seria wyścigowa stała się królową sportów motorowych, która zafascynowała tłumy kibiców na całym świecie.
Zobacz wideo

W najbliższą niedzielę 14 kwietnia odbędzie się jubileuszowy, tysięczny wyścig Formuły 1. W czasie Grand Prix Chin przygotowano specjalne obchody, a my przygotowaliśmy cykl Formuła 1(000), w czasie którego codziennie o 8:00 na Sport.pl i Gazeta.pl będzie można przeczytać o najważniejszych wydarzeniach z historii F1, np. o najpiękniejszym dniu Roberta Kubicy, narodzinach legendy Michaela Schumachera, tragicznym wypadku Ayrtona Senny, najwybitniejszym kierowcy w historii F1 Juanie Manuelu Fangio czy historii zespołu Williams.

Młody biznesmen

Bernie Ecclestone po wojnie otworzył swój sklep z częściami do motocykli, który mógł powstać dzięki wydzierżawieniu małej przestrzeni od Freda Comptona. Prowadził on swój salon samochodowy, a Ecclestone, pomimo swojego młodego wieku (miał wówczas 18 lat) przekonał go, przychodząc elegancko ubrany oraz oddając część zysków ze sprzedaży. Był na tyle skuteczny, że już po niespełna roku Compton zgodził się, aby przenieść sprzedaż motorów do salonu.

Ecclestone potrafił w bardzo łatwy sposób znaleźć maszyny, które bez trudu mógł później sprzedać. Z nonszalancją podchodził do wystawców motorów, rzucając konkretną sumę. Sprzedawcy nie wiedzieli, że Brytyjczyk wcześniej dokładnie obserwował sklep, żeby obliczyć odpowiednią cenę za sprzęt, po czym ulegali złudzeniu, że zaproponowana kwota jest wysoka. Doskonale potrafił negocjować przy sprzedaży motocykli, zawsze spychał ciężar proponowania ceny na przeciwnika. W taki sposób już za młodu był w stanie zarabiać spore sumy pieniędzy.

Początki wyścigów

W 1950 roku uznał, że warto zainwestować w reklamę, a jej najlepszą formą będzie udział w wyścigach. Z tego powodu przekonał Comptona, że rywalizacja w Formule 3 będzie doskonałą okazją do wypromowania ich salonu. Po zbudowaniu bolidu sam zasiadł za kierownicą, a jego brawura na torze sprawiła, że już niedługo Ecclestone’a znali wszyscy w południowej Anglii. Natychmiast zasłynął z doskonałej organizacji i profesjonalizmu.

Wiele zmieniło się w 1953 roku, gdy na torze Brands Hatch Brytyjczyk zderzył się z innym kierowcą, przebił bandę i ranił kilku kibiców. Po tym zdarzeniu zrozumiał, że zarabia mnóstwo pieniędzy, cieszy się życiem, ale w ciągu kilku lat już czterokrotnie budził się w szpitalu. Nie chciał dłużej ryzykować śmiercią, choć jeszcze nigdy niczego nie złamał, ani nawet nie stracił krwi. – Zdałem sobie sprawę, że nie chcę przez resztę życia leżeć w łóżku ze złamanym kręgosłupem i gapić się w sufit, więc postanowiłem skupić na interesach – powiedział po wypadku.

Śmierć dotknęła także Berniego

W 1958 roku, przeżył wypadek swojego przyjaciela, Stuarta Lewisa-Evansa. Ecclestone mierzył jego czas, gdy w oddali pojawiły się płomienie. Natychmiast pobiegł sprawdzić, co się wydarzyło. Gdy dotarł na miejsce zdarzenia, już wiedział, że w bolidzie zatarł się silnik, a kierowca stracił panowanie nad samochodem. Lewis-Evans został zabrany do szpitala, a poparzenia sięgały siedemdziesięciu procent powierzchni ciała. Po kilku dniach zmarł, a Ecclestone cały czas siedział przy umierającym przyjacielu. To wydarzenie sprawiło, że Brytyjczyk chciał porzucić całkowicie motorsport, a skupić się jedynie na sprzedaży samochodów oraz handlu nieruchomości, co pozwalało mu się stale bogacić.

Dopiero w 1970 roku, gdy udało mu się poradzić ze smutkiem po stracie przyjaciela, powrócił do wyścigów. Będąc zachwyconym umiejętnościami Jochena Rindta, zgodził się, aby wraz z kierowcą założyć zespół Formuły 2. Austriak radził sobie znakomicie, wygrywając m.in. w Monako. We wrześniu 1971 obydwaj pojechali do Mediolanu na legendarny tor Monza. Przed wyścigiem Ecclestone usłyszał, że Rindt zdobędzie tytuł mistrzowski i odejdzie na emeryturę. Kierowca stracił jednak w trakcie rywalizacji panowanie nad samochodem, uderzył w barierę, a pasy bezpieczeństwa podcięły mu gardło. Nie przeżył. Brytyjczyk po raz ostatni zaprzyjaźnił się z którymkolwiek z zawodników, gdyż miał świadomość, że tylko jeden na trzech jest w stanie przeżyć poważny wypadek.

Droga do władzy

Bernie Ecclestone wykupił zespół Brabham, co uczyniło go członkiem Formula One Costructors’ Association (F1CA – związku konstruktorów, założonego po to, aby brytyjskie zespoły mogły wspólnie transportować bolidy na wyścigi). Brytyjczyk zostając właścicielem ekipy zdawał sobie jednak sprawę, że koszty utrzymania teamu wynoszące wówczas ok. 80 tysięcy funtów rocznie mogą nie być rekompensowane w całości przez organizatorów wyścigów. Wtedy postanowił, że Formuła 1 musi zostać przekształcona z rozrywki dla bogaczy w zyskowny interes.

Umiał stawiać na swoim

Zaczęło się od rozmów z pozostałymi zespołami, aby postawić twarde warunki w kwestii finansowania transportu. Nikt jednak nie chciał rozmawiać z organizatorami. Ecclestone zajął więc się tym osobiście, żądając jednak prowizji z tego tytułu. Podczas spotkań z władzami Formuły 1 dowiedział się, że zespoły otrzymują tylko dziesięć tysięcy dolarów za wyścig, choć właścicieli torów stać na płacenie stu tysięcy. W obawie przed utratą wpływów, organizatorzy wyścigów w Monako ogłosili, że wystartować może tylko 16 bolidów. Zespołom zależało na 26 miejscach na polach startowych. Podczas negocjacji udało się dojść do porozumienia, jednak po przybyciu aut, ponownie właściciel toru zmienił, rozdając 20 zezwoleń na start. Ecclestone zagroził, że w przypadku braku zmiany zdania, żaden zespół nie wystartuje. Organizatorzy skapitulowali, a Brytyjczyk wrócił do garażu z potrzebnymi dokumentami.

Przewidział przyszłość mediów

Z czasem jego głos stawał się coraz ważniejszy, a sam domagał się coraz większych sum pieniędzy za reprezentowanie zespołów. Ecclestone wiedział, że relacje telewizyjne będą najlepszą promocją Formuły 1 na świecie. Niestety, telewizja satelitarna nie było wtedy jeszcze wystarczająco rozwinięta, a z powodu braku szans na transmisje na żywo, stacje nagrywały wyścigi na taśmy, które były transportowane do studia. Tam były montowane na skróty, które były pokazywane widzom. BBC jednak nawet z takiej możliwości nie korzystało, ponieważ na bolidzie Johna Surteesa widoczna była reklama prezerwatyw. Ecclestone wykorzystał niewielki popyt i brak sprzeciwu właścicieli torów, aby zapewnić sobie możliwość przekazywania praw do transmisji wyścigów. Przewidział, że w przyszłości telewizje będą miały ogromne znaczenie w popularyzacji Formuły 1.

W 1978 roku, pamiętając swoje koszmary z przeszłości, rozpoczął pracę nad zwiększeniem bezpieczeństwa w Formule 1. W tym celu zatrudnił Sida Watkinsa, neurochirurga, jako oficjalnego lekarza i delegata medycznego. Od tamtej pory znacząco zmalała liczba zgonów. Dzięki zmianom wprowadzonym pod jego panowaniem, kierowcy rozstali się z przeświadczeniem, że na wyścigi trzeba zabierać garnitury. Śmierć Ronniego Patersona podczas Grand Prix Włoch z 1978 roku, znacząco wpłynęła na zwiększenie nacisku na wzrost bezpieczeństwa. Od tamtej pory, na torach Formuły 1 za kadencji Ecclestone’a zginęło tylko 5 kierowców. Dla porównania, przed nią – co najmniej 23 w trakcie weekendów wyścigowych. We władaniu Formułą 1 nie przeszkodziła mu nawet operacja serca, podczas której założono mu bypassy. Ecclestone sprzedał F1 z końcem 2016 roku, w ręce amerykańskiej firmy Liberty Media.

Więcej o:
Copyright © Agora SA