Liberty Media, obecny właściciel F1, nie ukrywa, że oprócz wprowadzenia limitów budżetowych oraz innego podziału nagród dla ekip, chce także poszerzyć kalendarz do 24-25 wyścigów w sezonie. Przeciwne temu są zespoły, które uważają, że obecna ilość 21 grand prix jest liczbą maksymalną, na którą są w stanie się zgodzić. Temat jednak wraca co kilka tygodni jak bumerang, gdyż włodarze serii cały czas myślą, w jaki sposób przekonać ekipy do ich pomysłu. Najnowszym pomysłem jest zmiana weekendu wyścigowego, co miałoby odciążyć ludzi pracujących w padoku.
Pojawiły się sugestie, aby zamiast trzech treningów (dwóch w piątek i jednego w sobotę), odbywała się tylko jedna sesja, w sobotę rano, co pozwoliłoby skrócić weekend wyścigowy do dwóch dni. Przeciwni temu są kibice oraz szefowie zespołów, którzy chcą mieć jak najwięcej czasu na przygotowania do rywalizacji w wyścigu. Już teraz pomimo ogromnej ilości pracy, która jest wykonywana podczas piątkowych sesji, mnóstwo danych jest przekazywanych kierowcom pracującym w symulatorach, którzy przy ich wykorzystaniu są w stanie pomóc w przygotowaniu bolidu na sobotę. Trudno więc uwierzyć, że ekipy dobrowolnie zrezygnują z możliwości jazdy po torze.
Ross Brawn uważa jednak, że głównym problem jest obecny układ grand prix. - To ma być bardziej ewolucja niż rewolucja. Naszą ambicją jest poszerzenie kalendarza powyżej obecnych 21 wyścigów. Zmienimy nieco weekend wyścigowy, bo chcemy poprawić widowisko. Chcemy także zmienić warunki pracy dla zespołów - powiedział telewizji Sky Sports obecny dyrektor sportowy F1. - Naszym celem jest poszerzenie kalendarza o kolejne 2-3 wyścigi w sezonie, ale cały czas myślimy, jak to zrobić bez dodatkowego obciążania zespołów. Nieco inaczej będzie wyglądać weekend. Dla przykładu, w piątkową i sobotnią noc można pracować tylko do określonej godziny. Takiej zasady nie ma w czwartek, więc zespoły często pracują do świtu, aby być gotowym do rywalizacji.
W 2016 roku wprowadzono zmiany w formacie kwalifikacji. Podczas każdego segmentu sobotniej rywalizacji przeprowadzano eliminacje. Po 7 minutach w Q1 odpadał najwolniejszy i tak co 1,5 minuty, aż zostało 15 kierowców. Analogicznie w Q2 po 6 i w Q3 po 5 minutach. Pomysł okazał się kompletną katastrofą, dlatego już po dwóch weekendach wyścigowych zrezygnowano z niego. Ross Brawn w rozmowie ze Sky Sports przyznał jednak, że trwają rozmowy na temat zmiany formatu kwalifikacji już w 2020 roku. Według jego słów, ma zostać wprowadzony dodatkowy, czwarty segment rywalizacji. Przy obecnym układzie stawki, w którym jest 20 kierowców, w każdej części (Q1, Q2, Q3) odpadać będzie 4 najwolniejszych zawodników, a w walce o czołowe pozycje na starcie pozostanie najlepszych osiem bolidów. Żadne decyzje jeszcze nie zapadły, ale by nowy format wszedł do F1 już w 2020 roku, konieczna będzie zgoda wszystkich zespołów.