F1. Williams jest outsiderem. Robert Kubica: Jestem przygotowany na 20 procent

Trudno o wielki optymizm w garażu Williamsa. Opóźnienia w testach mocno wpłynęły na przygotowania do sezonu. W dodatku mają najwolniejszy samochód w stawce. A jednak jest coś, co sprawia że nie mogę się już doczekać wyścigu w Australii.
Zobacz wideo

Od początku zimowych testów w Barcelonie Williams był z tyłu. Informacje o opóźnionych przygotowaniach, późniejsze dostarczenie samochodu, niepewność mechaników niewiedzących czego się spodziewać i samych kierowców, których na tydzień przed testami nikt nie poinformował o całej sytuacji. To wszystko świadczyło o sporym zamieszaniu wewnątrz zespołu. A w takich warunkach nie da się przygotować dobrego samochodu. Kiedy większość zespołów przejechała już po kilkaset okrążeń Williams dopiero zabierał się do pracy na torze. W dodatku nie mając części zapasowych, o czym Robert Kubica mówił z pewnym przerażeniem. Jakakolwiek poważniejsza awaria albo uderzenie samochodu w barierki mogło przedwcześnie zakończyć testy.

- Po 8 latach przerwy w Formule 1 wracam do Australii przygotowany w 20 procentach - ocenił Robert Kubica w wywiadzie dla Eleven Sports. I nie chodzi o przygotowanie fizyczne ani mentalne, ale o przygotowanie samochodu. Nie udało się posprawdzać ustawień bolidu, czegoś, na czym Kubicy zależało najbardziej. Nie udało się zrobić symulacji wyścigu, bo za jednym razem Kubica przejechał maksymalnie 15 okrążeń. Sprawdzanie tempa kwalifikacyjnego zostało za to przerwane przez czerwoną flagę na torze. Pod koniec testów Kubica na długo utknął w garażu z powodu problemów, o których nie chciał głośno mówić. Być może to właśnie brak jakichś części spowodował, że popołudniowa sesja w piątek w ogóle się Williamsowi nie udała. Zamiast sprawdzać ustawienia samochodu ekipa ćwiczyła pit stopy, a Kubica próbne starty. Musieli uznać, że w sytuacji kiedy nie da się pracować na bolidem, lepiej poćwiczyć cokolwiek niż siedzieć w garażu.

Czasy okrążeń też nie pozostawiają złudzeń. Do najsilniejszych ekip, czyli Mercedesa i Ferrari Williams traci 2-2,5 sekundy. Czyli mniej więcej tyle ile w zeszłym roku, który był najgorszym w ponad czterdziestoletniej historii ekipy z Grove. Od początku testów było jasne, że jeśli zespół, w którym jeździ Polak ma dogonić rywali, będzie musiał zrobić jeszcze większy postęp niż wszyscy inni. Wiadomo już, że to się nie udało.

Można powiedzieć, że w sporcie wszystko jest możliwe i wszystko może się wydarzyć, czego przykład mieliśmy podczas skoków w Seefeld na mistrzostwach świata. Różnica jest taka, że Kamil Stoch i Dawid Kubacki byli dobrze przygotowani i jechali do Austrii w roli faworytów. Williams poleci natomiast do Australii jako outsider. Można też oczywiście liczyć na to, że jakiś wyścig albo kwalifikacje zakończą się kompletnym chaosem, jak Grand Prix w Baku w 2017 r., kiedy Lance Stroll, debiutujący wtedy w Williamsie, zajął trzecie miejsce. Albo jak wyścig w Monaco w 1996 r. kiedy do mety dojechały tylko 3 samochody, a jedyne zwycięstwo w karierze odniósł Francuz Olivier Panis. Ale wszystkie te sytuacje zamykamy w pudełku „liczenie na cud”.

Robert Kubica dostał wielką szansę

Są jednak i dobre wiadomości. Pierwsza taka, że samochód Williamsa jest jednak lepszy niż rok temu, kiedy właściwie nie nadawał się do ścigania. Nie spodziewam się dobrych wyników na początku sezonu, ale w przeciwieństwie do tego zeszłorocznego daje nadzieję na rozwój w trakcie długiego sezonu. Takie zespoły jak Force India (obecnie Racing Point), czy Red Bull pokazywały w ostatnich latach, że mimo słabego startu potrafiły wyciągać szybko wnioski i gonić rywali. Nie zapominajmy też o najważniejszym. Choć wydawało się to niemożliwe, znowu zobaczymy Roberta Kubicę na starcie do wyścigu w gronie 20 najlepszych kierowców na świecie. I chociaż nie będzie mógł walczyć ani o podia, ani o zwycięstwa, dostanie coś ważniejszego. Szansę udowodnienia, że jest w stanie ścigać się na najwyższym poziomie. A to może otworzyć zupełnie nowe możliwości.To coś, na co nie miałby szans, gdyby zdecydował się na posadę kierowcy testowego w Ferrari. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.