F1. Sirotkin współczuje Williamsowi ciężkiego początku sezonu

Siergiej Sirotkin wykorzystuje przerwę w startach w F1 na przemyślenie wydarzeń z ubiegłego roku. Rosjanin - który został zastąpiony przez Roberta Kubicę - współczuje Williamsowi ciężkiego początku sezonu.
Zobacz wideo

Siergiej Sirotkin podkreśla, że współczuje Williamsowi problemów z zimowych testów. Po roku startów miejsce Rosjanina w stajni z Grove zajął Robert Kubica. Sirotkin skoncentrował się na programie startów w WEC z teamem SMP Racing, a w środę ogłosił powrót do zespołu Renault na stanowisku kierowcy rezerwowego.

„Wszyscy wiemy, że zespół znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Z drugiej strony mam tam wielu wspaniałych przyjaciół i znajomych. Wiem, że pracowaliśmy razem tylko przez jeden sezon, ale był to naprawdę bardzo długi rok. Spędziliśmy tak dużo dni w fabryce, na torach wyścigowych, pracując nad wyjściem z tego ciężkiego położenia” – powiedział zawodnik z Moskwy.

„Czuję się tak, jak gdybym był tam od zawsze. Wiem, jak wiele pracy włożyliśmy w rozwój. Jest mi bardzo przykro, że ze względu na pewne trudności nie widzimy wyników w postaci poprawy osiągów. Wolę nie komentować tej sprawy zbyt szeroko. Znam tych ludzi i wiem, na co zasługują. Życzę im wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że osiągną wyniki, na jakie zasługują”.

Sirotkin dodał, że nie żywi urazy do Williamsa ze względu na utratę wyścigowego fotela. „To był dla mnie naprawdę niezbędny czas. Mogłem wrócić do domu, zastanowić się na spokojnie nad tym, co wydarzyło się w ubiegłym roku, a także przejść przez proces oceny w trybie wyścig po wyścigu – jak sobie radziłem, co robiłem a czego nie. Robię to powoli. Kilka myśli tu, kilka tam. To siedzi w w mojej głowie”.

„Miło jest mówić tu o wszystkim, ale jednocześnie żałuję, że nie mogę tak po prostu wskoczyć do bolidu i zastosować w praktyce wszystkich rzeczy, których się nauczyłem. To dobry czas na przemyślenie. Chcę zdobyć dogłębną wiedzę na temat tego, co się stało” – podsumował. O F1 więcej przeczytasz na portalu F1wm.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.