F1. Williams walczy o uniknięcie kompromitacji. Robert Kubica nie ma wpływu na sytuację

Mniej więcej o 4 nad ranem samochód Williamsa dotarł w końcu na tor pod Barceloną. Wierni kibice śledzili lot transportowca z FW42 na pokładzie. Ci złośliwsi nabijali się, że przy obecnej formie i szczęściu zespołu nie zdziwią się jeśli samolot zniknie z radarów. Na szczęście dla Claire Williams ta operacja zakończyła się sukcesem.
Zobacz wideo

Nie ma co ukrywać, że to wyjątkowo trudne dni dla całego zespołu. Najpierw czekali na kolejne komunikaty z fabryki z Grove, później na dostarczenie samochodu na lotnisko pod Barceloną, a następnie dowiezienie na tor. Cała ekipa na Circuit de Barcelona przez całą noc była w stanie gotowości. Około 4 nad ranem mogli w końcu przestać snuć się po padoku i wziąć do pracy. Na to czekali od kilku dni. Przed garażem zapanował harmider. Mechanicy biegają z narzędziami, konsultant z mercedesa omawia szczegóły związane z silnikiem, a przez ciemne rolety okrywające garaż delikatnie przebija sylwetka FW 42. To wcale nie oznacza, że Williams wychodzi na prostą. Najtrudniejsze zadanie dopiero przed nimi. 

Wszystkie pozostałe zespoły testują swoje samochody od poniedziałku. A właściwie od zeszłego tygodnia, kiedy mogły wykorzystać jeden dzień na potrzeby marketingowe. Każda ekipa ma prawo do zabrania bolidu na tor, gdzie może przejechać maksimum 100 km i to na pokazowych oponach. Najważniejsze przy okazji takiego dnia jest jednak sprawdzenie, czy wszystko działa jak należy. Tak, żeby niepotrzebnie nie tracić czasu podczas testów. 8 dni testowych to niewiele i każda stracona godzina ma znaczenie. Williams nie wykorzystał takiego dnia, bo nie miał czego sprawdzać. Muszą liczyć na to, że dziś wszystko pójdzie jak po maśle i unikną kolejnej straty czasu.

Oczy świata F1 zwrócą się na garaż Williamsa

Wiadomo już, że samochód wyjedzie na tor najwcześniej podczas sesji popołudniowej, która zaczyna się o godzinie 14. To będzie bardzo trudny moment dla zespołu. Oczy całego świata Formuły 1 zwrócą się na garaż Williamsa. Presja z tym związana jest ogromna. Brytyjka ekipa nie tylko musi udowodnić, że samochód działa, ale także że nie dzieli ich przepaść do innych. Żaden z zespołów nie miał do tej pory poważnych problemów podczas testów w Barcelonie. Mało tego. Niemal wszyscy są bardzo zadowoleni z przygotowania swoich samochodów i z formy jaką zaprezentowali. Wygląda na to, że różnice między zespołami spoza wielkiej trójki Mercedes, Ferrari, Red Bull jeszcze się zmniejszą. A i tak w zeszłym sezonie były niewielkie. Tylko Williams tracił sporo. Ocenia się, że po zmianie przepisów samochody w tym sezonie będą wolniejsze od zeszłorocznych o mniej więcej 1,5 sekundy. Jak twierdzi Andrew Benson z BBC, próby Williamsa przeprowadzone w symulatorze pokazują dwusekundową stratę. To by z kolei oznaczało, że FW42 będzie tracił dodatkowe pół sekundy w stosunku do zeszłego roku - sporo.

Williams walczy więc nie tylko o to, żeby zacząć testy, ale także o to żeby nie zakończyły się kompromitacją. To byłby najgorszy scenariusz dla całego zespołu, sponsorów i dla kierowców. Robert Kubica i George Russell stoją więc przed bardzo trudnym zadaniem. Kompletnie nie mają wpływu na całą sytuację, a to przecież oni zaprezentują się światu w nowym samochodzie. Williams nie chce jeszcze oficjalnie poinformować, który z nich wsiądzie do bolidu jako pierwszy. Wciąż nawet nie wiedzą, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem i FW42 rzeczywiście zacznie nabijać testowe kilometry. Nareszcie zaplanowano także oficjalne wystąpienia szefowej teamu Claire Williams i dyrektora technicznego Paddy’ego Lowe. Z delikatnym zastrzeżeniem i sugestią, że w razie jakiś problemów, mogą zostać przesunięte. Albo odwołane.

Autor jest także komentatorem F1 w Eleven Sports

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.