F1. Ferrari szykuje skok na mistrzostwo 2019

Rok 2019 ma być przełomowym dla Ferrari w hybrydowej erze Formuły 1. Po latach posuchy, Włosi chcą zdominować nadchodzący sezon i robią wszystko, by sięgnąć po tytuł. Zatrudniają nowych pracowników, zwiększają budżet i mocno skupiają się na testach w symulatorze. Jak w praktyce wygląda projekt "Mission Winnow"?
Zobacz wideo

W oczekiwaniu na kolejne mistrzostwo

Ferrari - zespół związany z historią Formuły 1 od pierwszego sezonu. Legenda. Najbardziej utytułowana ekipa w historii. 16 pucharów dla najlepszego kierowcy oraz 15 tytułów w klasyfikacji konstruktorów. Kamieniem milowym w karierze każdego zawodnika jest zostanie mistrzem świata albo założenie czerwonego kombinezonu. Minęło jednak dziesięć pełnych sezonów, a dorobek ekipy z Maranello się nie powiększa. Ostatnim kierowcą, który zdobył mistrzostwo świata w ich barwach był Kimi Raikkonen w 2007 roku, a zwycięstwo w klasyfikacji konstruktorów zdobyli w roku 2008.

Przez większą część ubiegłego sezonu walczyli o tytuł. Sebastian Vettel długo prowadził w klasyfikacji generalnej z Lewisem Hamiltonem. Indywidualne wpadki kierowcy, błędne strategie, a także niechlujne pomyłki niektórych pracowników przyczyniły się do tego, że kolejny rok z rzędu Ferrari musiało obejść się smakiem. Efektem tego Włosi ze zdwojoną determinacją postanowili zaangażować się w przygotowania do nadchodzącego sezonu. Zaczęli opracowywać swoją strategię powrotu na szczyt na wielu płaszczyznach, niczym wytrawni bandyci planujący napad na bank. Bank, którego skarbiec skrywa dwa mistrzowskie puchary. Zmieniono nazwę zespołu na Scuderia Ferrari Mission Winnow. Logo Mission Winnow zostało zaprezentowane w październiku ubiegłego roku za sprawą jednego ze sponsorów ekipy – firmy Philip Morris. W sposób bezpośredni odnosi się do aspiracji Włochów – wygrać teraz.

Zmiany personalne

Nie jest tajemnicą, że Scuderia potrzebuje zastrzyku nowej energii. Kimiego Raikkonena zastąpi Charles Leclerc - żądny zwycięstw młody kierowca, którego dołączenie do zespołu dodatkowo zmotywuje zespołowego partnera, Sebastiana Vettela. Przypomina to walkę Lewisa Hamiltona z Nico Rosbergiem, którzy walcząc między sobą, wprowadzili Mercedesa na niewiarygodny poziom.

Na początku stycznia Maurizio Arrivabene został zwolniony z funkcji szefa zespołu. Nie da się ukryć, że jego początki w 2015 roku były bardzo obiecujące. Ferrari za jego kadencji rozwijało się i było na dobrej drodze do sukcesu. Wraz z prowadzonym przez siebie zespołem, Arrivabene otrzymał szansę na trzy ataki szczytowe, jednak żadnego z nich nie udało się wykorzystać. Po tych trzech sezonach Mattia Binotto przejmuje jego rolę. Jego awans może być rozpatrywany jako swojego rodzaju nagroda za wkład włożony w rozwój zespołu. Włoch ze Scuderią związany jest od 1995 roku. Przez lata obejmował stanowiska związane z inżynierią silnika. Od dwóch lat pełnił rolę dyrektora technicznego i to właśnie w tym okresie czerwone bolidy zanotowały gigantyczny skok wydajności. Wiele osób twierdziło, że w 2018 byli na większości torów szybsi od Mercedesa.

Większy budżet

Na ten sezon Ferrari postanowiło zwiększyć budżet na starty w Formule 1. Informacje te potwierdził dyrektor generalny koncernu - Louis Camilleri. Szacuje się, że w roku 2018 zespół dysponował kwotą około 430 milionów euro, około 20 milionów mniejszą od ich największego rywala - Mercedesa. To idealny moment na takie posunięcie. Koncern Ferrari wygenerował w ubiegłym roku zysk netto na poziomie 787 milionów euro. To o 250 milionów więcej niż w 2017 roku. Dodatkowo coraz więcej mówi się o wprowadzeniu odgórnych limitów budżetowych w Formule 1 od 2021 roku. Może okazać się, że to jedna z ostatnich okazji, aby legalnie wpompować dużą liczbę gotówki potrzebnej do poprawy osiągów. Na tym etapie nie wiemy jeszcze na co dodatkowe środki zostaną przeznaczone. Prace nad nowym modelem są prowadzone w ścisłej tajemnicy przed osobami spoza fabryki. Formuła 1 jest sportem bardzo technologicznym i nikt nie chce ujawniać swoich innowacyjnych rozwiązań za wcześnie, żeby nikt z konkurencji nie zastosował czegoś u siebie. Karty zostaną odkryte podczas oficjalnych prezentacji oraz w trakcie przedsezonowych testów w Barcelonie.

Same pieniądze sukcesu nie gwarantują, ale badania przeprowadzone dzięki nim mogą być kluczowe. Jest to sport, w którym czas liczymy w tysięcznych częściach sekundy.

Więcej testów w symulatorze

Włosi mocno stawiają na kierowców, którzy będą wykonywać swoją pracę w symulatorach. Od momentu, w którym możliwości testowania bolidu na torze zostały ograniczone i ściśle określone przez regulamin, coraz większe znaczenie dla osiągów mają testy przeprowadzane w symulatorach. Ferrari doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Najlepiej świadczy o tym fakt, że chcieli zakontraktować na tym stanowisku Roberta Kubicę. Skończyło się na tym, że zespół będzie miał do dyspozycji czterech kierowców. Są nimi: Antonio Fuoco, Davide Rigon, Pascal Wehrlein i ogłoszony niedawno Brendon Hartley. Dwaj ostatni dodatkowo mają ze sobą bagaż doświadczeń wyniesiony z innych zespołów - Wehrlein był ściśle związany z ekipą Mercedesa, a Hartley ścigał się w juniorskim zespole Red Bulla - Toro Rosso.

Jesteśmy na finiszu przygotowań do nadchodzącego sezonu. Bolid w ubiegłym sezonie był bardzo konkurencyjny i ta tendencja powinna się utrzymać. Formuła 1 przechodzi w tym momencie ewolucję, a nie rewolucję. Cały mistrzowski plan Ferrari musi się powieść. Kluczowa w tym wszystkim będzie koncentracja i skupienie od pierwszej do ostatniej rundy. Nie ma miejsca na błędy. Mercedes będzie czujny i wykorzysta każde potknięcie rywala. Na papierze Włosi mają wszystko czego potrzeba, aby osiągnąć sukces i powrócić na szczyt. Prezentacja ich bolidu 15 lutego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.