Robert Kubica w Williamsie. Polak dołączył do legendarnej ekipy

Robert Kubica będzie jeździł dla Williamsa. Polak dołączył do jednego z najbardziej utytułowanych zespołów w historii F1. Szanse na wygranie wyścigu będzie miał w przyszłym sezonie jednak mizerne. Williams jest w kryzysie.

Przed ostatnim wyścigiem sezonu 2018 Williams zajmuje ostatnie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Kierowcy - Lance Stroll i Siergiej Sirotkin - wyjeździli w sumie siedem punktów. Byłoby ich jeszcze mniej, gdyby nie kara dla Haasa. I trudno uwierzyć w to, że po Grand Prix Abu Zabi będzie lepiej. Ale Williams myśli już o lepszej przyszłości.

W październiku zatrudnił utalentowanego 20-latka z Wielkiej Brytanii George'a Russella. Teraz do ekipy dołączył Robert Kubica. Choć Polak z Brytyjczykiem przynoszą ze sobą niemałe pieniądze, to zespół chce zerwać z wizerunkiem ekipy, która zatrudnia tzw. pay driverów. W końcu daje szansę debiutu młokosowi ze swojej ojczyzny, czego brytyjska prasa oczywiście nie pomija. Teraz to dzięki nim Kubica powraca do Formuły 1 po ośmioletniej przerwie i pasjonującej walce o marzenia. I teraz Williams ma nadzieję, że przyszłość będzie równie kolorowa co przeszłość.

Frank Williams trzymał zespół w garści

Gdy pieczę nad zespołem trzymał Frank Williams, brytyjska ekipa należała do ścisłej czołówki F1. Nawet w czasach, gdy karty zaczęły rozdawać wielkie koncerny motoryzacyjne, a prywatne zespoły zostały zepchnięte w kąt. Trzymał zespół w garści, był despotycznym dyrektorem zafiksowanym na wyścigi, ale przynosiło to sukcesy. Rodzina na tym cierpiała, jego wyścigowego entuzjazmu nie ostudził nawet wypadek w 1986 roku, po którym nie jest w stanie samodzielnie się poruszać. Paraliż dotknął jego ciała i przykuł do wózka, ale zmysł zarządzania pozostał ten sam. Tragiczny wypadek Ayrtona Senny w aucie Williamsa w 1994 roku też nie zmienił jego podejścia do ścigania.

Ekipa w latach 80. i 90. była na absolutnym szczycie. Jeździły dla niej największe nazwiska tamtych czasów, a zespół kolekcjonował tytuły. Williams był mistrzem świata konstruktorów aż dziewięciokrotnie - więcej ma ich tylko Ferrari (16). W klasyfikacji kierowców tytułów było siedem. Ale to już przeszłość, dość odległa. Od ostatnich mistrzostw w obu klasyfikacjach minęło już 21 lat. Od względnie przyzwoitych czasów też minęło wiele. Williams wygrał 114 wyścigów, ale ostatni w 2012 roku. Ostatnie podium, to zaskakujące i szczęśliwe trzecie miejsce Lance'a Strolla w Azerbejdżanie w 2017 roku.

Kiedy kolejne zwycięstwo Williamsa?

Kiedy samochód Williamsa wygra znów, trudno przewidzieć. W erze hybrydowej tylko Mercedes, Ferrari i Red Bull były zdolne do zwyciężania w wyścigach. A do tego brytyjski zespół popełnił fatalne błędy w konstrukcji auta. Tegoroczny samochód okazał się fatalny, a zespół przez cały sezon nie był w stanie ulepszyć go na tyle, by kierowcy mogli mieć choć cień szansy na punkty bez splotu serii zbiegów okoliczności. Zrozumienie źródła problemów i ich wyeliminowanie było absolutnym priorytetem. W konstrukcji auta na sezon 2019 rok tych błędów nie można powtórzyć. Bo nawet rewelacyjny kierowca nie wyciśnie wiele z kiepskiego samochodu.

Wydaje się, że szansą dla Williamsa może być zmiana regulacji na sezon 2019 dotyczących aerodynamiki, które mają sprawić, że rywalizacja na torze będzie bardziej zacięta. Ale gwarancji na to, że będzie z autem lepiej nie ma. Claire Williams w oficjalnym podcaście F1 mówiła: - Nie wiem, jak dobre będziemy mieli auto. Możemy poprawić się o pięć sekund na okrążeniu, ale i nasi rywale mogą wykonać postęp i nadal będą nas dzielić trzy sekundy. Nie mogę niczego zagwarantować.

Pierwsze wskazówki, czy samochód Williamsa da szansę na walkę o punkty, poznamy podczas zimowych testów w Barcelonie. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.