Na cztery wyścigi przed końcem Lewis Hamilton ma 67 punktów więcej od Sebastiana Vettela. Jeśli za dwa tygodnie w Grand Prix USA Brytyjczyk zdobędzie o osiem punktów więcej od Niemca, po raz piąty w karierze zostanie mistrzem świata. Vettel naprawdę potrzebuje niesamowitego splotu korzystnych dla niego okoliczności, by Hamiltonowi tytuł wydrzeć z rąk.
Ani kierowca z Wielkiej Brytanii, ani Mercedes nie dają jednak powodów, by sądzić, że to w ogóle możliwe. Po przerwie letniej Hamilton jeździ wyśmienicie, wykorzystuje swoje szanse i perfekcyjnie współpracuje z zespołem. W Japonii ruszał z pierwszego pola startowego, przejechał dość spokojny wyścig nieatakowany przez nikogo i odniósł swoje dziewiąte zwycięstwo.
- Cały weekend był niesamowity. To najlepszy tor na świecie. Każda sekunda na nim daje niesamowitą frajdę - mówił Hamilton.
Ma powody do radości, bo nie tylko on jedzie dobrze, ale jego główny rywal, czyli Vettel nie jest w najwyższej formie. W sobotnich kwalifikacjach Niemiec razem z zespołem popełnili błąd w doborze opon, co skończyło się startem z dopiero ósmej pozycji. Wyścig dla Vettela zaczął się dobrze, szybko przeskoczył na piątą lokatę, potem po starciu Raikkonena z Verstappenem wyprzedził swojego kolegę z zespołu i znalazł się tuż za Holendrem. Zaatakować postanowił po zjeździe samochodu bezpieczeństwa. I przesadził. Próbował wcisnąć się od wewnętrznej w zakręcie Spoon, ale Verstappen agresywnie bronił swojej pozycji i skończyło się piruetem Niemca.
Vettel spadł na koniec stawki i do końca wyścigu ambitnie walczył o to, by zdobyć jak najwięcej punktów. Wystarczyło tylko do szóstego miejsca.
Mercedes w Japonii zdobył dublet. Podium uzupełnił Max Verstappen, który za starcie z Raikkonenem dostał karę pięciu sekund, ale Danielowi Ricciardo nie dał się dopędzić. Australijczyk startował z 15. pozycji, atakował przez cały wyścig, ale bez przesadnego ryzyka, i ukończył ściganie na czwartej pozycji.
Z punktami z Japonii wyjeżdżają też Sergio Perez (Force India), Romain Grosjean (Haas), Esteban Ocon (Force India) oraz Carlos Sainz. W czołowej dziesiątce nie udało się utrzymać żadnemu z kierowców Toro Rosso, którzy mieli świetne sobotnie kwalifikacje. Pierre Gasly był dopiero 11., a Brendon Hartley 13.
Kolejny wyścig - Grand Prix USA - odbędzie się 21 października na torze w Austin w stanie Teksas.