Gdy tylko Lawrence Stroll z grupą kanadyjskich inwestorów kupił zespół Force India, spodziewano się, że jego syn Lance, który jest kierowcą Williamsa, czym prędzej przeniesie się do teamu ojca. Mówiono o wielkiej transferowej zawierusze przed Grand Prix Belgii, przesuwano ją następnie na Grand Prix Włoch (2 września), a potem przebąkiwano o Grand Prix Singapuru (16 września). Wiele wskazuje na to, że Kanadyjczyk będzie musiał uzbroić się w cierpliwość.
Stroll we wtorek miał przymiarkę do auta Force India. Zespół sprawdzał jego dopasowanie do tegorocznego auta, ale i zbierał wymiary potrzebne do przystosowania dla niego kokpitu w przyszłym sezonie. Bo to, że Stroll będzie jeździł dla Force India (zespół zapewne będzie nazywał się już inaczej), jest niemal pewne. To, że pojedzie w tym sezonie, już takie nie jest.
Transferowe zamieszanie zostało wstrzymane z dwóch powodów. Przede wszystkim przejęcie zespołu Force India przez nowych inwestorów wciąż wywołuje spore kontrowersje i nie jest jeszcze sfinalizowane we wszystkich obszarach od strony prawnej. Najwięcej obiekcji zgłasza zespół Haas, który ma poczucie, że Force India traktowane jest wyjątkowo i przypomina, że oni na takie gesty (chodzi o pieniądze z zysków od FOM), gdy zaczynali, liczyć nie mogli. Bo w świetle prawa Racing Point Force India jest nowym tworem. A chce traktowania, jakby nic się nie stało i kontynuacji przywilejów starego zespołu. A na to w padoku jednomyślnego „tak” wszystkich zespołów nie ma.
- Istnieje wiele przeszkód, z którymi wszyscy musimy się uporać – szczególnie w kontekście sprzedaży Force India. Kiedy do tego dojdzie, sprawy zaczną iść naprzód. Nie wydaje mi się jednak, że do zmian dojdzie przed Singapurem - mówiła w piątek Claire Williams.
Druga sprawa to walka o punkty. Racing Point Force India przed Grand Prix Belgii miał wyzerowany dorobek punktowy i spadł na koniec klasyfikacji konstruktorów. A im więcej masz punktów na finiszu sezonu, tym więcej pieniędzy dostaniesz przy podziale zysków. Na torze Spa-Francorchamps Sergio Perez i Esteban Ocon wykonali kawał dobrej roboty, zdobyli łącznie 18 punktów i od razu przeskoczyli na dziewiąte miejsce - przed Williamsa i punkt za Saubera i 12 punktów za Toro Rosso. Awans na siódme miejsce wydaje się realny, skok na szóste, które obecnie zajmuje cieniujący McLaren, jest w ich zasięgu. Kto wie, może i wspięcie się na piątą lokatę jest realne. I dlatego Force India chce zatrzymać obecny skład.
Otmar Szafnauer, szef zespołu, wyjaśnia, całkiem słusznie, że każda zmiana kierowcy wymaga dostosowania się do samochodu i stylu pracy zespołu. A gdy się walczy o każdy punkcik, nie ma miejsca na pomyłkę. Dlatego transfery wstrzymano. I to na miesiąc. Grand Prix Singapuru, które wyznaczono na nową datę debiutu Strolla w Force India, też wydaje się mało realne - zespół spodziewa się tam serii poprawek do auta (lepiej żeby wprowadzali je obecni kierowcy), a do tego tor uchodzi za jeden z najbardziej wymagających w kalendarzu, czyli nie jest to najlepsze miejsce do tego, by zacząć przygodę z nową ekipą. Zresztą potwierdzają to słowa szefa zespołu.
- Wciąż mamy do zdobycia wiele punktów w tym sezonie. Zajmujemy dziewiąte miejsce, a nasz cel znajduje się nieco wyżej. Właśnie na nim się koncentrujemy. Kwestią kierowców będziemy martwić się później. Na Spa wywalczyliśmy największą zdobyć punktową w tym sezonie, 18 "oczek". Tutaj potrzebujemy kolejnego mocnego wyniku. Na szczęście Monza pasuje naszemu bolidowi. W Singapurze otrzymamy duży pakiet poprawek. Chcemy skupiać się na tym, co robimy najlepiej – na ściganiu - powiedział Szafnauer.
A to wszystko oznacza, że okazji na hollywoodzki powrót Roberta Kubicy do ścigania po blisko ośmioletniej przerwie jest coraz mniej. Polak jest pierwszy w kolejności do objęcia posady w związku z wakatem po odejściu Strolla. Ale im proces trwa dłużej, tym dla niego sytuacja jest mniej korzystna.
Williams ma problemy finansowe. Odejście Strolla i strata dwóch dużych sponsorów - Martini oraz Rexona - powoduje, że zespół, oprócz poszukiwania nowych inwestorów, nie będzie obrażał się na zatrudnienie kolejnego kierowcy, który przyniesie ze sobą worek pieniędzy. Kolejnego, bo tak w tym sezonie do Williamsa trafił Siergiej Sirotkin. Zresztą, w przypadku Strolla było podobnie. Oczywiście, Robert Kubica też ma sponsorów za sobą. Ale rywale mogą więcej i byliby gotowi pokryć koszt odszkodowania za niezrealizowanie umowy z Polakiem.
W kontekście Williamsa plotkuje się o kierowcach z Rosji (Artem Markiełow, Nikita Mazepin), którzy gotowi są zapłacić Williamsowi „ile będzie trzeba”, a także o tych, których wspiera Mercedes (Esteban Ocon, George Russell). Niemiecki producent dostarcza Williamsowi silniki, a od przyszłego sezon będzie też wyposażał brytyjską stajnie w skrzynie biegów, więc na te podzespoły gotów jest dać rabat.