F1. GP Belgii. Potężna kraksa na starcie. System halo ocalił głowę Charlesa Leclerca

Charles Leclerc (Sauber) miał nie lada szczęście, że w autach Formuły 1 od tego sezonu montowany jest system halo. Gdyby go zabrakło, kraksa w pierwszym zakręcie mogłaby się dla kierowcy z Monako bardzo źle.

Start w Grand Prix Belgii nie pierwszy raz dostarczył niesamowitych emocji. I znów z powodu kraksy. Nie było aż tak dramatycznie jak w 1998 roku, gdy wyścig rozgrywano w deszczu, ale było podobnie jak przed sześcioma laty. Tym razem wszystko zaczęło się od błędu Nico Hulkenberga (Renault). Niemiec pojechał po zewnętrznej, ale spóźnił się z hamowaniem i wpakował się w tył samochodu Fernando Alonso.

McLaren Hiszpana obrócił się, najechał na tylne koło samochodu Charlesa Leclerca i wybił się w powietrze. Na powtórkach widać, jak McLaren podłogą ociera się o system halo Saubera, tuż obok głowy młodego kierowcy z Monako.

Dla tej trójki jazda zakończyła się na pierwszym zakręcie, ale konsekwencji kraksy było więcej, bo rykoszetem oberwał też Daniel Ricciardo (Red Bull), który wycofał się w połowie rywalizacji, a także Kimi Raikkonen (Ferrari), który zaliczył ledwie kilka okrążeń.

Leclerc uratowany dzięki halo

W tym roku wprowadzono system halo, który w założeniu ma chronić głowę kierowcy w trakcie poważnych wypadków. W Grand Prix Belgii przekonaliśmy się, że to rozwiązanie nie dodało autom urody i może ogranicza nieco widzenie, ale jednak spełnia swoją funkcję. Analiza zdjęć rozbitego auta Leclerca nie pozostawia wątpliwości. Z prawej strony farba jest nie tylko zdarta, ale na pewnych ujęciach widać delikatne wgniecenie. Aż strach pomyśleć, co się mogło stać, gdyby auta nie były wyposażone w halo.

Alonso: Grosjean za takie coś został zawieszony na jeden wyścig

- Ciężko to zrozumieć, jak można tak pomylić punkt hamowania - dziwił się Alonso w rozmowie z telewizją BBC. - Grosjean za takie coś został zawieszony na jeden wyścig. Zobaczymy, co postanowią sędziowie. Dobrze, że żadnemu z nas nic się nie stało - dodał.

Hiszpan w sprawie kraksy nic zrobić nie mógł. Dla niego to była powtórka sytuacji z 2012 roku, gdy w tym samym miejscu stał się ofiarą błędu rywala. Alonso powiedział, że ten wypadek pokazał, jak ważny dla bezpieczeństwa jest system halo.

- Naprawdę dobrze że żadnemu z nas nic się nie stało. Szczególnie Charlesowi. Przeleciałem nad jego autem, dobrze że miał system halo. Patrząc na powtórki, na pewno mu to pomogło. Gdybym ja w 2012 roku halo na pewno byłbym o wiele bardziej szczęśliwy. Nie potrzebujemy udowadaniać, że dobrze, że ten system jest montowany - dodał Hiszpan.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.