Polak od miesięcy podkreśla, że jego celem jest powrót do ścigania się w F1. - tak naprawdę ma to mało znaczenia, czy bliżej jestem teraz, czy np. dwa miesiące temu w Barcelonie. W ubiegłym roku byłem bardzo blisko, a nie jeżdżę. Nie myślę o tym, jak wygląda sytuacja. Nie zastanawiam się: jestem bliżej czy dalej? Ważny jest rezultat końcowy i dopiero wtedy będziemy mogli o tym mówić - mówił Sport.pl przed piątkowym treningiem przed Grand Prix Austrii.
Robert Kubica jest obecnie kierowcą rezerwowym i rozwojowym w Williamsie. Umowę ma podpisaną na ten sezon. - To że siedzimy teraz w Williamsie, nie znaczy, że chcę być na starcie z Williamsem. Moim celem jest powrót do ścigania - tak po prostu, a potem zobaczymy. Realistycznie patrząc, nie ma zbyt wielu zespołów, z którymi mógłbym podjąć współpracę - dodał po piątkowym treningu przed Grand Prix Austrii.
W środę podczas imprezy dla jednego ze sponsorów Williamsa powiedział, że jego przyszłość będzie znana w ciągu dwóch-trzech miesięcy.
Na razie cały ruch transferowy jest wstrzymany przez największe zespoły. Wszyscy czekają na to, kiedy Mercedes ogłosi przedłużenie kontraktów z Lewisem Hamiltonem i Valtterim Bottasem. I wtedy wszystko ruszy z kopyta. Red Bull jest bliski porozumienia z Danielem Ricciardo, ważą się losy Kimiego Raikkonena w Ferrari - jego miejsce miałby zająć Charles Leclerc, obecnie debiutant z Saubera.
Ale topowe zespoły na Kubicę się nie oglądają. Realistycznie sytuacja wygląda tak: Williams, Haas, Sauber, Toro Rosso i być może McLaren to zespoły, w których może być miejsce dla Kubicy.
Najwięcej w ostatnich tygodniach plotkowało się o zainteresowaniu Kubicą w Toro Rosso, gdzie oczekiwań nie spełnia Brendon Hartley. Ale przedstawiciele zespołu i sam Polak dementowali te doniesienia. Być może temat wróci pod koniec sezonu, bo zarówno Hartley jak i Pierre Gasly mają kontrakty do końca sezonu.
Sytuacja Polaka może zależeć też od decyzji jego dobrego znajomego - Fernando Alonso. Hiszpan nie jest zadowolony z sytuacji w McLarenie, przebąkuje się o jego definitywnym odejściu z F1. - Nie wiem, co będę robił w przyszłym roku. Jest jeszcze dużo czasu - mówił w trakcie Grand Prix Austrii. W McLarenie też nie do końca są zadowoleni z formy Stoffela Vandoorne'a. - Naszym priorytetem będzie zatrzymanie Fernando - powiedział w sobotę Eric Boullier, dyrektor wyścigowy McLarena. Ale trzy dni później został zwolniony, więc nie wiadomo, czy jego słowa można brać na poważnie.
Przynajmniej jedno miejsce może być wolne w Sauberze - o ile Leclerc przejdzie do Ferrari lub Haasa. Być może zespół zrezygnuje też z Marcusa Ericssona, który zdecydowanie przegrywa rywalizację z debiutantem z Monako.
Nie wiadomo, jak rozwinie się sytuacja w Haasie. Przez osiem wyścigów kompletnie zawodził Romain Grosjean, ale w Grand Prix Austrii zajął czwarte miejsce - to był najlepszy wynik amerykańskiego zespołu w historii. - Jestem spokojny o swoją przyszłość. Wszystko powinno być dobrze. Będziemy rozmawiać po GP Wielkiej Brytanii - przekonywał w Austrii Grosjean. Wygasa też kontrakt Kevina Magnussena, ale on prezentują równą formę.
No i oczywiście Williams - Lance Stroll ma kontrakt do końca roku, u Siergieja Sirotkina umowa też może zostać zakończona po tym sezonie. Jakie plany ma brytyjski zespół, nie wiadomo.
O miejsca w kokpitach na przyszły sezon oprócz kierowców, którzy obecnie są w F1, walczyć będzie także zdolna młodzież z niższych serii wyścigowych. Lando Norris i Antonio Giovinazzi to dwójka, o której mówi się najczęściej. I to oni mogą okazać się najpoważniejszymi rywalami Kubicy spoza F1.
Zaplanowane na ostatni weekend lipca Grand Prix Węgier i odbywające się po nim testy na torze Hungaroring (Kubica pojedzie drugiego dnia z Williamsem) to najlepszy moment na ewaluację potencjalnych nowych twarzy. Po przerwie letniej większość zespołów będzie już wiedziała, kto będzie dla nich jeździł w 2019 roku.
W tym roku sytuacja jest inna. Przed rokiem było tylko jedno dostępne dla mnie miejsce - w Williamsie, a w tym roku więcej zespołów będzie zmieniać kierowców. Albo i nie będzie - stwierdził Kubica.
Jeśli lubisz czytać Sport.pl, wypróbuj nasz nowy newsletter >>>