F1. Lewis Hamilton po GP Chin: Czwarte miejsce to katastrofa

- Lewis, podobnie jak nasz samochód, nie był w najlepszej formie. To najlepszy kierowca świata, ale nawet tacy mają słabsze dni - mówi szef Mercedesa Toto Wolff. Mistrzowska ekipa na początku sezonu rozczarowuje.

Mercedes jest tylko punkt w klasyfikacji konstruktorów za Ferrari, ale po pierwszych trzech wyścigach sezonu forma mistrzów świata uważana jest za spore rozczarowanie. Całkiem słusznie. Żaden z kierowców Mercedesa nie wygrał jeszcze wyścigu, a zespół wydaje się mieć słabsze auto na początku sezonu od Ferrari.

Podczas GP Chin Valtteri Bottas dojechał na drugim miejscu. Gdyby nie wyjazd samochodu bezpieczeństwa i mistrzowska zagrywka Red Bulla z wymianą kół w obu samochodach, miałby nawet szanse na zwycięstwo. Mniej powodów do uśmiechu było u Hamiltona.

Mistrz świata był dopiero czwarty w kwalifikacjach, na starcie stracił pozycję na rzecz Kimiego Raikkonena. Do mety dojechał jako piąty. Po karze dla Maxa Verstappena przesunięty został na czwartą pozycję. Wyścig na torze w Szanghaju wygrał Daniel Ricciardo z Red Bulla.

- Nie miałem tempa. Starałem się utrzymać to, co się dało. Sobota i niedziela były dla mnie katastrofą. Muszę przemyśleć, co się stało i wrócić do mojej normalnej dyspozycji. W innym przypadku znów stracimy cenne punkty - mówił Hamilton.

Równie ostro o Hamiltonie i formie swojego zespołu mówił Toto Wolff, szef Mercedesa. - Przez cały weekend nie byliśmy wystarczająco dobrzy. Mieliśmy dziś prawdopodobnie tempo na poziomie trzeciego-czwartego miejsca, a to nas nie zadowala - stwierdził.

- Lewis, podobnie jak nasz samochód, nie był w najlepszej formie. To najlepszy kierowca świata, ale nawet tacy mają słabsze dni. A gdy do tego masz samochód, który nie sprawuje się tak, jak tego oczekujesz, opony też nie spisują się najlepiej, a potem jeszcze strategia wyścigu jest przeciwko tobie... Strategię omawialiśmy rano, a potem wszystko poszło w złym kierunku - dodał Wolff

Wolff przyznaje, że część problemów Mercedesa wiąże się z pracą opon. Zespół nie jest w stanie doprowadzić ich do optymalnej temperatury. - Albo je przegrzewamy, albo są zbyt zimne. W Melbourne nam się udało w kwalifikacjach idealnie trafić. A gdy nam się to nie udaje, jak tu w Chinach, to jesteśmy wolni - wyjaśniał Wolff.

- W F1 nie ma szybkiej recepty, a wszystko zmienia się błyskawicznie. Po testach i wyścigu w Melbourne można było sądzić, że zaraz zapewnimy sobie tytuł. A po trzech wyścigach, nikt już tak nie myśli - dodał.

Kolejny wyścig sezonu w Azerbejdżanie. Na ulicznym torze w Baku kierowcy będą rywalizować 29 kwietnia.

Więcej o:
Copyright © Agora SA