24h Le Mans. Toyota z rekordem i pole position

Kamui Kobayashi pobił absolutny rekord toru w Le Mans i wywalczył pole position dla zespołu Toyoty przed rozpoczynającym się w sobotę 24-godzinnym wyścigiem.

Kobayashi jest jednym z trójki kierowców samochodu z numerem siedem. Na swoje pomiarowe okrążenia wyjeżdżał w drugiej z trzech sesji kwalifikacyjnych. Rekord pobił na swoim pierwszym pomiarowym okrążeniu. Jechał perfekcyjnie, a do tego miał nieco szczęścia - na trasie wyprzedzał tylko kilku zawodników w słabszych autach i to tylko na długich prostych. Nikt i nic nie stanęło mu na drodze do pobicia rekordu toru, który przed dwoma laty ustanowił Andre Lotterer z zespołu Audi. Japończyk był o przeszło dwie sekundy szybszy.

 

Czas 3:14,791 dał Toyocie z numerem siedem pole position. Stephane Sarrazin i Sebastian Buemi, którzy są partnerami Kobayashiego też wykręcali szybkie czasy, ale nie aż tak dobre.

Toyota w pierwszej linii startowej będzie mieć dwa auta - drugi najlepszy czas wykręciła załoga z auta numer osiem (3:17,128), która o nieco ponad jedną dziesiątą wyprzedziła Porsche z numerem jeden (3:17,259). Z czwartej pozycji startowej wystartuje Porsche z numerem drugim (3:18,067), a tuż za nim Toyota z numerem ósmym (3:18,625).

Blisko 10 sekund do zwycięzców kwalifikacji stracili kierowcy zespołu ByKolles, niedoszłego teamu Roberta Kubicy, którzy są jedyną prywatną drużyną w klasie LMP1. Oni wystartują z szóstej pozycji startowej.

W kategorii prototypów LMP2 najlepszy czas (3:25,352) wykręcił Alex Lynn dla zespołu G-Drive Oreca (auto numer 26), który był szybszy o dwie dziesiąte sekundy od Witalija Pietrowa reprezentującego zespół Manor Oreca (auto numer 25), a trzeci czas w tej klasie miał zespół Jackie Chan DC Racing (numer 38).

W kategorii GTE Pro najlepszy czas miał zespół Aston Martin Racing (numer 97 - 3:50,837), a w kategorii GTE Am Larbre Competition (numer 50 - 3:52,843).

Toyota nie chce być ciągle druga

Kwalifikacje były pokazem siły japońskiego producenta, który marzy o pierwszym triumfie w Le Mans. Toyota już dwa razy była blisko zwycięstwa, zeszłoroczny wyścig szefostwu firmy śnił się przez długie miesiące. Ich auto prowadziło od startu przez niemal cały dystans wyścigu. Trzy minuty przed końcem zespół napędowy odmówił posłuszeństwa, samochód do mety nie dojechał, ze zwycięstwa cieszył się zespół Porsche.

W tym sezonie Toyota robiła wszystko, by wpadki w Le Mans nie było. Budżet zespołu został powiększony, a z myślą o Le Mans Japończycy wystawiają trzy a nie jak do tej pory dwa auta. Wszystko co można było poprawić, poprawiono, by auto było gotowe przetrwać trudy ścigania przez 24 godziny.

Auta Toyoty osiągały najlepsze czasy podczas prologu w Monzy, wygrały dwa pierwsze wyścigi w sezonie na torach Silverstone i Spa. Ale to dla zespołu nie jest najważniejsze. - Naszym celem jest Le Mans. Wszystko temu podporządkowaliśmy. Mamy wielki szacunek do tego miejsca. Wiemy, że to Le Mans pozwala ci wygrać - mówi Rob Leupen, szef zespołu.

Po kwalifikacjach Toyota jest w korzystniejszej sytuacji niż ich największy rywal - Porsche, ale w Le Mans lepsza pozycja startowa aż tylu atutów nie daje. Porsche przyznaje, że ich auto, nawet po poprawkach, jest nieco słabsze od tego, którym dysponuje Toyota, ale to nie znaczy, że walka z góry skazana jest na porażkę.

24h Le Mans to jeden z najtrudniejszych wyścigów świata, a w tym roku swoje do tego dołoży pogoda. Spodziewane są ogromne upały, co może zdecydowanie wpłynąć na sytuację na torze i to, jaką strategię będą miały zespoły na wyścig. Porsche słynie z dobrych zmian i skutecznej taktyki, tu będzie upatrywać swoich szans na sukces.

Początek wyścigu tradycyjnie o godz. 15 w sobotę. Meta po 24 godzinach. Zwycięży ten zespół, który pokona najwięcej okrążeń liczącego 13,629 km toru Circuit de la Sarthe. Dwie ostatnie edycje wygrywali kierowcy zespołu Porsche. Niemiecki producent ma najwięcej triumfów w historii wyścigu (18).

Pobierz aplikację sport.pl live na smarftony z Androidem, oraz na iPhone.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.