Po strasznej kontuzji podniósł się nie tylko Robert Kubica. Czyj powrót był największy w historii?

Przecięte mięśnie, wbity w plecy nóż, stracone oko i niemal urwane nogi. Wielcy sportowcy podnosili się po najgorszych kontuzjach. Dla nich niemożliwe nie istnieje. "Nie wrócę już do sportu? Potrzymaj mi kulę" - zdawali się mówić. Kto podniósł się po najstraszniejszej kontuzji?

Niki Lauda – od namaszczenia chorych, po przegrane o jeden punkt mistrzostwo F1

Początek Grand Prix Niemiec, drugie okrążenie na torze Nürburgring. Bolid Nikiego Laudy wypada z trasy, odbija się od bandy, staje w płomieniach i uderza w inny bolid. Austriak stara się wydostać z płonącej klitki. Nie może - zaklinował się i płonie razem z bolidem. Pomagają mu inni kierowcy: Arturo Merzario, Guy Edwards i Brett Lunger. Udaje się go wyciągnąć dopiero po kilkudziesięciu sekundach. Lauda jest przytomny, ale dotkliwie poparzony i ma problemy z oddychaniem, bo nawdychał się gorących i toksycznych oparów benzyny.

W drodze do szpitala zapada w śpiączkę. Przechodzi operację ratującą życie, później kilka plastycznych mających poprawić wygląd silnie poparzonej głowy. Ksiądz udziela mu sakramentu namaszczenia chorych. Niepotrzebnie, bo po sześciu tygodniach przerwy, dwóch opuszczonych wyścigach, Lauda spektakularnie wraca na tor. Austriak zajmuje 4. miejsce w Grand Prix Włoch i jeszcze w tym samym sezonie do samego końca walczy o tytuł mistrzowski. Przegrywa minimalnie – o jeden punkt z Jamesem Huntem, który odrobił stratę podczas jego nieobecności. Po wypadku Lauda jeszcze dwa razy zdobył mistrzostwo: w 1977 i 1984 roku.

Hermann Maier – mając 30 lat ponownie nauczył się chodzić

Kariera Hermanna Maiera, świetnego narciarza alpejskiego, dzieli się na dwa etapy – przed i po tragicznym wypadku z 2001 roku.

Piątek, wieczór. Maier wracał akurat z długiego treningu. Jechał potężnym choperem, którego sam złożył z kilku innych modeli dostępnych na rynku. Do domu miał już tylko kilkanaście kilometrów. Wtedy gwałtownie przyspieszył, by wyprzedzić wlekący się przed nim samochód prowadzony przez ponad 70-letniego emeryta. Maier zahaczył prawą nogą o tył auta. Stracił panowanie nad swoją maszyną, a chwilę później sanitariusze wyciągali go z betonowego rowu po drugiej stronie ulicy.

Jego noga została zmielona. Miał wielokrotnie połamane kości, pozrywane mięśnie, a rany były tak rozległe, że konieczny był przeszczep skóry. Podczas operacji Maierowi przestały pracować nerki. Sześciu ortopedów i chirurgów przez ponad siedem godzin operowało narciarskiego mistrza, byle tylko przywrócić mu możliwość samodzielnego chodzenia. O powrocie do sportu nie było mowy.

Po długiej rekonwalescencji Maier od nowa nauczył się chodzić, a w złamanej nodze do dziś ma 32-centymetrową tytanową śrubę. Ale to "Herminator". Podniósł się i jeszcze raz został mistrzem świata w gigancie, a z Igrzysk Olimpijskich w Turynie wrócił ze srebrnym i brązowym medalem.

Monica Seles – kariera przecięta nożem

Jugosłowianka kilka miesięcy po trzecim z rzędu zwycięstwie w Australian Open cały czas utrzymywała się na pozycji liderki światowej klasyfikacji. Dominowała i zachwycała. Ale nie wszystkich. U Gunera Parcha wzbudziła chorą złość. Trwał turniej w Hamburgu, Seles prowadziła w ćwierćfinale 6:4, 4:3. Odpoczywała na krzesełku w przewie meczu. Wtedy na kort wbiegł szaleniec i wbił w jej plecy nóż na głębokość 1,5 centymetra. Parche zaatakował, bo był fanem pokonanej w finale Australian Open, Steffi Graf. Został uznany za niepoczytalnego i szybko wyszedł na wolność.

Rany wyleczono w kilka tygodni, ale wypadek zmienił 19-latkę na długie lata. Sales wróciła do zawodowego tenisa po ponad dwóch latach, ale zapowiedziała, że nigdy więcej nie zagra na terenie Niemiec. Sportowo powrót był udany, bo wygrała Australian Open w 1996 roku i odzyskała pozycję światowej liderki, ale w jej życiu nic już nie było takie samo. Przy krzesełku na korcie zawsze musiał stać strażnik, w nocy śniły jej się wyłącznie koszmary, miała depresję i coraz częściej łapała kontuzje.

Erik Abidal – wrócił na swoich zasadach

To były rutynowe badania. Takie, przed którymi pacjenci nawet się nie stresują. Diagnoza była jednak najgorsza z możliwych – rak wątroby. Razem z Abidalem cierpieli jego najbliżsi: żona Hayet, córeczki Melina, Canelia i Leya (11, 9 i 5 lat). To one były czterema powodami, dla których Eric musiał walczyć. Futbol wtedy się nie liczył.

Operacja udana. Sześć tygodni przerwy i powrót do gry. Wielka radość. Barcelona wygrywa Ligę Mistrzów z Abidalem w pierwszym składzie. To on podnosi puchar.

Mija rok od pierwszej diagnozy. Nowotwór znów atakuje. Konieczny jest przeszczep. – Dani Alves chciał mi oddać swoją wątrobę i mówił o tym całkowicie poważnie. Nie mogłem się na to zgodzić, bo on ma swoją rodzinę i swoją karierę. Za duże ryzyko. Dawcą był mój kuzyn Gerrard. To on uratował mi życie – mówił w "Daily Mail".

42 dni w szpitalu. Niewyobrażalny ból. Następnie siedem miesięcy spędzone w domu. Powrót na boisko. Owacje od całego Camp Nou.

Abidal mówi, że wrócił "na swoich zasadach, pokonując raka". Po zakończeniu kariery założył fundację wspierającą dzieci chore na nowotwór.

Stephen Bradbury – farciarz czy pechowiec?

Steven Bradbury jest Australijczykiem, pochodzi z kraju, w którym średnia temperatura w ciągu roku wynosi 29 stopni, ale mimo to zdecydował się jeździć na łyżwach. Przed kontuzją odnosił sukcesy w sztafecie. Brakowało mu medali wywalczonych indywidualnie.

W czasie zawodów w Montrealu doszło do zderzenia kilku zawodników, a jeden z nich przejechał niezwykle ostrą łyżwą po jego prawym udzie. Przecięty został cały mięsień czworogłowy, krew lała się jak z kranu, więc Bradbury momentalnie stracił cztery litry krwi. Wciąż był przytomny. - Jeśli zamknąłbym oczy, już bym się nie obudził – mówił. By zszyć ranę potrzebne było 111 szwów, a na powrót do pełnej sprawności – 18 miesięcy. Australijczyk nie cieszył się długo dobrą kondycją, bo na treningu doznał jeszcze poważniejszej kontuzji. Znów przewrócił się zawodnik jadący przed nim, a Bradbury chcąc go przeskoczyć uderzył głową w bandę. Złamał dwa kręgi w kręgosłupie, doczekał się czterech śrub w czaszce i kilku specjalnych "płytek" w kręgosłupie.

Lekarz zabronił mu wracać na lód, twierdząc, że kolejny upadek może go zabić. Po kilkunastu miesiącach Bradbury znów się ścigał. Forma rosła, ale na igrzyskach w Salt Lake City i tak była daleka od idealnej. Tym razem jednak, dla odmiany, szczęście się do niego uśmiechnęło. Bo gdyby nie wykluczenie jednego z rywali, odpadłby już w ćwierćfinale. W półfinale zmienił więc taktykę – już się nie ścigał, jechał za grupą szybszych łyżwiarzy i liczył na wypadek. Do zderzenia całej grupy doszło kilka metrów przed metą i Bradbury spokojnie minął leżących rywali i awansował do finału. Tam zastosował tę samą taktykę. Jechał jako piąty, tracił do czołówki dobrych kilkanaście metrów, ale przeciwnicy znów kilka metrów przed metą posypali się jak kostki domina. Australijczyk został najbardziej sensacyjnym mistrzem olimpijskim w historii.

 

Karol Bielecki – stracił oko, ale wciąż widział cel

Tę historię pamiętamy doskonale. Polak w towarzyskim meczu z Chorwacją starał się zablokować podanie Josipa Valcicia. Po chwili upadł na parkiet, a wokół niego pojawiło się mnóstwo krwi. Kciuk Chorwata trafił prosto w oko Bieleckiego. Mimo dwóch operacji, oka nie udało się uratować i szczypiornista ogłosił zakończenie kariery. Po kilku dniach wycofał się z tej decyzji i mimo negatywnych opinii lekarzy postanowił wrócić do gry w piłkę ręczną. Pierwszy mecz rozegrał już miesiąc później i rzucił w nim jedną bramkę.

Od tego czasu występował w specjalnych okularach, które miały chronić zdrowe oko. Po kontuzji jeszcze czterokrotnie zostawał mistrzem Polski z Vice Kielce, a z reprezentacją wywalczył m.in. trzecie miejsce na mistrzostwach świata w Katarze.

Marcin Wasilewski – marzenie odwleczone w czasie

30 sierpnia 2009 roku. Anderlecht mierzy się ze Standardem Liege, a Wasilewski ma po tym spotkaniu pożegnać się z kibicami i w ostatnim dniu okienka transferowego podpisać kontrakt z Hull City. Chce spełnić swoje marzenie o grze w Premier League.  Mija 27. minuta meczu, a Axel Witsel przy linii bocznej naskakuje wyprostowaną nogą na wykonującego wślizg Wasilewskiego. Słychać trzask. Dochodzi do złamań otwartych kości piszczelowej i strzałkowej oraz uszkodzenia więzadeł w kolanie i stawie skokowym.

Piłkarze schodzą na przerwę, ale nikt nic nie mówi. Słowa i tak zagłuszyłby wrzask „Wasyla” przebijający się przez dwie ściany klubowego budynku. Lekarze w szpitalu podają mu podwójną dawkę morfiny, byle tylko uśmierzyć jego ból.

Polak przechodzi sześć operacji i po ośmiu miesiącach wraca do treningów. Miesiąc później gra już w meczu, a przygodę w Anderlechcie kończy zdobyciem mistrzostwa Belgii. W 2013 roku przenosi się do Leicester i spełnia swoje marzenie – gra w Premier League, strzela gola Manchesterowi United. Później dokonuje czegoś, o czym nawet nie miał prawa marzyć. Zostaje mistrzem Anglii.

Diego Maradona – mogliśmy nigdy nie zobaczyć ręki Boga

Święto Matki Bożej Łaskawej. Diego Maradona rano odwiedza poszkodowanego w wypadku chłopca. Dodaje mu otuchy, całuje w czoło, a wychodząc ze szpitalnej sali słyszy krzyczącego chłopca: - Diego, uważaj na siebie. Teraz to czeka ciebie.

Drugą część tego zdania Maradona przypomniał sobie wieczorem. W 57. minucie meczu z Athletikiem Bilbao, gdy brutalnie zaatakował go Andoni Goikoetxea. Bask, omal nie urwał Maradonie nogi. – Wszystko mi połamał, wszystko – krzyczał znoszony z boiska. "Rzeźnik z Bilbao", jak zaczynają nazywać Goikoetxeę kibice Barcy, dostaje tylko żółtą kartkę. Dziennik „Marca” umieszcza na rozkładówce tytuł "Zakaz bycia artystą.” Andoni przyznaje, że do dziś trzyma w domu buty, w których sfaulował Diego. – Zagrałem w nich tylko dwa mecze. W jednym zaatakowałem Maradonę, a w drugim strzeliłem gola Lechowi Poznań – mówił dla "Przeglądu Sportowego".

Argentyńczyk wrócił na boisko po czterech miesiącach i wybaczył piłkarzowi Athletiku to zagranie. Reszta jest historią.

Ronaldo – sześć miesięcy, sześć minut

Dwie kontuzje stawu kolanowego. Zerwane więzadła krzyżowe, pół roku przerwy, mozolna rehabilitacja i powrót do gry. Ronaldo wszedł na boisko, był na nim sześć minut i znów przytrafia mu się ta sama kontuzja. Tym razem przerwa była jeszcze dłuższa – trwa półtora roku.

Ronaldo zagrał w kilkunastu meczach Serie A i dostał powołanie na mundial w Korei i Japonii. Został mistrzem świata i królem strzelców. Po zakończeniu mundialu za 45 milionów euro przeszedł do Realu Madryt, a 2002 roku wybrano go najlepszym piłkarzem na świecie.

Robert Kubica – cuda, cuda ogłaszają!

Uwielbiał rajdy, chciał podczas nich podnosić swoje umiejętności, np. poprawić refleks. W Monde di Andora Kubica przeżył koszmar. Uderzył lewą stroną samochodu w barierę, która przeszła przez ścianę samochodu i go przygniotła. By Kubica wydostał się z samochodu konieczne było rozcięcie karoserii. Polak miał wielokrotnie złamaną rękę, nogę i uszkodzenia kości dłoni.

Kubica krok po kroku przybliżał się do powrotu do Formuły 1. Odbył testy w Renault, po których z niego zrezygnowano. Był bliski podpisania kontraktu z Williamsem na sezon 2018, ale zespół wybrał Siergieja Sirotkina. Aż wreszcie 22 listopada 2018 roku oficjalnie ogłoszono, że Polak będzie kierowcą Williamsa w sezonie 2019. Kubica wraca do ścigania w Formule 1 po ośmiu latach przerwy i dziesiątkach operacji zmiażdżonej ręki.


***

Artur Kubica o powrocie Roberta do F1: To największe wydarzenie w polskim sporcie w ostatnich latach

Robert Kubica po ośmiu latach przerwy wraca do ścigania się w Formule 1. - Jeszcze pół roku temu nikt nie wierzył w taki scenariusz - mówi Artur Kubica, ojciec Roberta, cytowany przez "Przegląd Sportowy".

Robert Kubica w F1. Światowym mediom zabrakło słów

Robert Kubica wrócił do Formuły 1 po ośmiu latach przerwy. "Perfekcyjny", "nadzwyczajny", "niesamowity" i "najlepszy w historii sportu", to tylko niektóre określenia jego powrotu, używane przez światowe media. Dziennikarze z wielu krajów zachwycają się historią polskiego kierowcy i... zabrakło im słów. Praktycznie wszystkie zwroty zostały wykorzystane.

Czyj powrót był największy w historii?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.