Renault ustawiło wyścig?

Brazylijska telewizja Globo podała, że w zeszłorocznym wrześniowym wyścigu o Grand Prix Singapuru Renault kazało Nelsinho Piquetowi rozbić samochód, by zwiększyć szanse na wygraną Fernando Alonso

Telewizja zapewnia, że ma dowody. Sprawą zajęła się już Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA). - Nigdy nie słyszałem o kierowcy, który został poproszony o rozbicie samochodu przez zespół. Jeśli Renault okaże się winne, kara może być ogromna - stwierdził komentator Radia BBC David Croft.

28 września na ulicach Singapuru odbył się pierwszy nocny wyścig w historii F1. Alonso, dwukrotny mistrz świata z lat 2005-06, po nieudanych kwalifikacjach startował dopiero z 15. miejsca. - Możemy osiągnąć dobry wynik tylko wtedy, jeśli wycofa się 10 albo 12 bolidów lub jeśli na torze pojawi się samochód bezpieczeństwa. Ale cuda się nie zdarzają - mówił przed wyścigiem Alonso.

Hiszpan liczył na kraksę, bo na torach ulicznych zawsze kończy się ona neutralizacją. Porządkowi sprzątają części rozbitego bolidu, a kierowcy jadą wężykiem za samochodem bezpieczeństwa. Tracą przewagę nad tymi, którzy jadą za nimi. I właśnie do tego doszło w Singapurze.

Na 14. okrążeniu Piquet zawadził prawym tylnym kołem o betonową ścianę, stracił panowanie nad samochodem. Renault wykonało obrót o 180 stopni i uderzyło prawym bokiem w przeciwległą ścianę.

Kierowcy nic się nie stało, ale wypadek sprawił, że faworytem do wygranej stał się jego kolega z zespołu. Alonso startował z taktyką zakładającą bardzo wczesne tankowanie i tuż przed kraksą Piqueta wyjechał z pełnym bakiem i nowymi oponami z alei serwisowej. W trakcie neutralizacji kierowcy zaczęli zjeżdżać na opłacalne w tym momencie postoje (jazda za samochodem bezpieczeństwa i tak niweluje różnice między bolidami), a Hiszpan z ostatniego miejsca awansował z czasem na czoło stawki. Na metę dotarł bez problemów na pierwszej pozycji. "Cuda jednak istnieją!" - pisała madrycka "Marca".

Niesamowicie szczęśliwy dla Alonso zbieg okoliczności już wówczas wzbudził podejrzenia, ale dowodów przeciwko Renault nie było. - To była moja pomyłka - mówił po wyścigu Piquet. - Próbowaliśmy dwóch skrajnych taktyk - Fernando zaczął z niewielką ilością paliwa, ja z ogromną.

- Obaj liczyliśmy na neutralizację - gdybym się nie rozbił, to mógłbym zyskać na ewentualnym wyjeździe samochodu bezpieczeństwa w późniejszej fazie wyścigu - tłumaczył Brazylijczyk. - W wyścigach ulicznych zawsze ocieramy się o ściany, ale jak dotkniesz jej za bardzo, to tracisz kontrolę. Tak było w moim przypadku - mówił.

Kilka tygodni temu Piquet został zwolniony z zespołu w atmosferze obustronnych oskarżeń i niewykluczone, że zaczął opowiadać o GP Singapuru inne rzeczy. Informacji podanej w "Globo" nie skomentował ani on, ani Renault.

Jeśli FIA stwierdzi, że francuski zespół rzeczywiście wymógł na kierowcy kraksę, to będzie to afera znacznie większa niż ta, która wstrząsnęła F1 w 2007 - McLaren został wówczas pozbawiony wszystkich punktów w klasyfikacji konstruktorów i zapłacił 100 mln dol. kary za to, że nielegalnie wszedł w posiadanie tajnych dokumentów dotyczących bolidu Ferrari.

Formuła 1 - serwis specjalny ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.