Formuła 1: Silverstone zapłacze po wygranej Buttona

- Będzie nam brakowało Silverstone - mówi Robert Kubica o Wembley Formuły 1. W niedzielę w środkowej Anglii odbędzie się ostatnie Grand Prix na legendarnym torze

Pierwszy wyścig na Silverstone odbył się w 1948 r. 100 tys. osób wjeżdżało wówczas na teren byłego lotniska w ogromnych korkach. Kilka lat wcześniej naloty na hitlerowskie Niemcy ćwiczyli tam piloci brytyjskich bombowców, teraz tłumy oglądały najszybszych kierowców.

W 1950 r., na inauguracyjnym wyścigu nowo powstałej Formuły 1, pojawili się m.in. król Jerzy VI i królowa Elżbieta. 13 maja w historycznym wyścigu zwyciężył Giuseppe Farina w alfa romeo 158. Publiczność od toru oddzielały tylko rozciągnięte liny trzymane przed porządkowych.

Czasy prowizorycznych przepisów bezpieczeństwa minęły bezpowrotnie - liny zastąpiły murki, potem specjalne bariery z opon i metalowe siatki, a kibice oglądają wyścigi z trybun ustawionych w rozsądnej odległości. Przebudowa siatki autostrad rozładowała korki. Wyścigi na torze położonym na granicy hrabstw Northamptonshire i Buckinghamshire wzbudzały wielkie zainteresowanie i w świecie F1 zyskały status wyjątkowy. Tak jak włoska Monza czy uliczny tor w Monako.

Ale Bernie Ecclestone, właściciel praw komercyjnych do F1, od lat zarzucał Silverstone przestarzałą infrastrukturę - nie podobał mu się stary padok, po którym głównie poruszają się fotoreporterzy, zbyt małe loże dla sponsorów i ciasno ustawione siedziby zespołów. Promotorem Grand Prix na torze Silverstone, a zarazem właścicielem obiektu jest Brytyjski Klub Kierowców Wyścigowych (angielski skrót BRDC), który ma odmienne zdanie. - Musicie podnieść poziom Silverstone z obecnego, który przypomina trzeci świat - powtarzał Ecclestone. Efektów nie było, bo BRDC nie uzyskało gwarancji dofinansowania przebudowy od brytyjskiego rządu. Rok temu Ecclestone podpisał więc umowę, na mocy której 10 kolejnych GP Wielkiej Brytanii odbędzie się na torze Donington Park.

Ecclestone przesadzał, mówiąc o trzecim świecie na Silverstone, bo tak samo ciasno i siermiężnie jest na Interlagos w Sao Paulo, gdzie w ostatnich latach odbywały się wyścigi kończące mistrzostwa. Brazylijskie Grand Prix jest niezagrożone. Na razie. F1 od kilku lat zmierza w kierunku nowiutkich lśniących obiektów na Wschodzie (Turcja, Bahrajn, Malezja, Chiny, Abu Zabi, Singapur). Na niektórych z tych GP trybuny świecą pustkami, bo wysokie ceny biletów odstraszają lokalnych kibiców, którzy na dodatek nie mają możliwości oglądania własnych reprezentantów, ale Ecclestone bierze tak wielkie pieniądze za prawo do organizacji wyścigów, że atmosfera schodzi na dalszy plan.

- Silverstone jest jednym z czołowych obiektów w moim rankingu torów wyścigowych - mówi Kubica i nie jest jedynym kierowcą, który ma takie zdanie. - Atmosfera jest bardzo miła. Będzie nam brakowało tego toru - dodaje Polak, który w F1 startował na tym torze dwukrotnie. W 2007 r. był na mecie czwarty, a w poprzednim sezonie nie ukończył wyścigu, bo na zalanym deszczem torze wypadł z trasy.

W ostatnich trzech sezonach na Silverstone wygrywali ci, którzy zostawali potem mistrzami - Fernando Alonso w 2006 r., Kimi Räikkönen w 2007 r. i Lewis Hamilton w 2008 r. Teraz faworytem jest Jenson Button - kierowca Brawna, który zwyciężył w sześciu z siedmiu pierwszych tegorocznych GP.

Jeśli wygra, Wielka Brytania na Silverstone oszaleje ze szczęścia. I zapłacze, że to już po raz ostatni.

Zdarzyło się na Silverstone...

1951 - José Froilán González wygrał pierwszy wyścig dla Ferrari.

1979 - Clay Regazzoni zwyciężył po raz pierwszy dla Williamsa.

1985 - Keke Rosberg przejechał okrążenie kwalifikacyjne ze średnią prędkością 259 km/h, co było rekordem przez najbliższe 17 lat.

1992 - zwycięstwo Nigela Mansella sprawiło, że dziesiątki tysięcy brytyjskich fanów wbiegły na tor.

1999 - Michael Schumacher złamał nogę w wypadku.

2008 - Hamilton wygrywa w deszczu. Brytyjczycy już okrzyknęli ten wyścig najlepszym w karierze obecnego mistrza świata.

Szef Le Mans wyciąga rękę do F1 - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA