F1. Hamilton sfrustrowany taktyką

Lewis Hamilton, który startował do GP Malezji z drugiego miejsca, a ostatecznie zajął ósmą pozycję, obwinia o taki stan rzeczy zbyt wczesne ściągnięcie go do alei serwisowej na zmianę opon. Co ciekawe, ani słowem Brytyjczyk nie skomentował kontaktu z Fernando Alonso, który także mógł mieć wpływ na problemy kierowcy McLarena.

Już na stracie Hamilton stracił jedną pozycję na rzecz Nicka Heidfelda, który wystartował fantastycznie i przesunął się z szóstego na drugie miejsce. Brytyjczyk ruszył w pogoń, naciskał na Niemca, ale dostał ostrzeżenie od inżyniera wyścigowego, że musi uważać na opony, bo mają mu służyć przez kilkanaście okrążeń.

Niespodziewanie Hamilton został wezwany na pierwszą zmianę ogumienia już na 14. okrążeniu, a więc najwcześniej z całej czołówki. I właśnie ta decyzja, zdaniem Hamiltona, zaważyła na dalszych losach wyścigu.

- Myślę, że to przez opony wypadłem z walki o podium. Zbyt wcześnie zostałem wezwany do alei serwisowej i potem musiałem za każdym razem zjeżdżać szybciej niż wszyscy i moje opony po prostu zużyły się zbyt wcześnie - powiedział kierowca McLarena.

Hamilton ani słowem nie wspomniał o kontakcie z Alonso na 47. okrążeniu. Hiszpan wściekle atakował, podjął kilka prób wyprzedzenia, ale Anglik skutecznie bronił trzeciego miejsca. Wreszcie Alonso poczuł szansę, zaatakował jednak zbyt późno i uderzył lewą częścią przedniego skrzydła w prawą tylną oponę auta Hamiltona. To zdarzenie mogło mieć wpływ na problemy Hamiltona z oponami.

Po koniec wyścigu Heidfeld, jadący wtedy na czwartej pozycji, po raz drugi tego dnia wyprzedził Hamiltona, dodatkowo Brytyjczyk wyjechał poza tor nie mając przyczepności i musiał po raz czwarty zjechać do alei serwisowej. Na mecie był więc dopiero siódmy (ostatecznie sklasyfikowano go na ósmym miejscu, bowiem dostał karę 20 sekund za nieprzepisową obronę przed Alonso; Hiszpan został ukarany w ten sam sposób).

- To jeden z tych dni, które musisz po prostu przyjąć do wiadomości, zaakceptować i iść dalej. Takie są wyścigi. Zacząłem jako drugi, robiłem wszystko, by zając jak najlepsze miejsce i w sumie nie mam nic więcej do powiedzenia - zakończył Hamilton.

Najlepszy znów Vettel

Sebastian Vettel z Red Bulla pewnie wygrał wyścig o Grand Prix Malezji, który - o dziwo! - odbył się na suchym torze. Obrońca tytułu, który zwyciężył także dwa tygodnie wcześniej w Australii, przyjechał na metę przed Jensonem Buttonem z McLarena. Świetne trzecie miejsce zajął zastępujący w Lotus Renault Roberta Kubicę Nick Heidfeld, który powtórzył wynik Witalija Pietrowa z Australii. Czytaj więcej o GP Malezji.

Bolidy w alei serwisowej (ZDJĘCIA)

 

Szczęśliwy Heidfeld ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.