F1. Pasjonujące GP Australii. Hazardzista Kubica

Robert Kubica drugi w Grand Prix Australii -najbardziej dotąd pechowym dla niego wyścigu. W walce o wysoką stawkę Polak maksymalnie ryzykował, długo nie zmieniając opon, podobnie jak Jenson Button. Obu się opłaciło - tylko obrońca tytułu mistrza świata przyjechał przed Polakiem.

Jeśli wyścig w Bahrajnie wedle trzykrotnego mistrza świata Jackie Stewarta był paradą ciężarnych słonic, to w Melbourne słonice objadły się szaleju, wściekle szarżowały, kopały się i gryzły.

Walką na mokrym po deszczu ulicznym torze w Parku Alberta można było się zachwycić, a jeszcze bardziej bezbłędną, porywającą jazdą Kubicy w trudnych warunkach, Kubicy naciskanego przez kierowców w szybszych samochodach, broniącego się w imponującym stylu.

'Kubica udowodnił, że jest jednym z najlepszych kierowców świata!' Dziewiąty w kwalifikacjach Polak wyrwał w niedzielę ze startu, jeszcze przed pierwszym zakrętem minął między innymi Michaela Schumachera z Mercedesa. Intuicyjnie wyczuł chyba kłopoty, ominął stłuczkę ferrari Fernando Alonso z mclarenem Jensona Buttona oraz związany z nią chaos na pierwszym łuku i znalazł się na czwartym miejscu.

W Melbourne najważniejsze okazało się: być we właściwym miejscu o właściwym czasie i na dodatek podjąć brawurową decyzję o oponach: kiedy je zmieniać pierwszy raz i czy zmieniać je po raz drugi. Dla Kubicy pierwsze nastąpiło na zakręcie nr 1, drugie przyszło z czasem.

Bohaterem dnia był Button. To właśnie on najszybciej dostrzegł, że tor wysycha, i zjechał do garażu, aby zmienić gumy bieżnikowane na gładkie. Zrobił to dokładnie w momencie, gdy przez radio Mark Webber z Red Bulla wysłuchał komunikatu od swojego inżyniera wyścigowego: - Spodziewamy się deszczu w ciągu najbliższych 10 minut.

Button wyjechał na tor na gładkich oponach i zaraz potem omal nie zakończył wyścigu. Bolid z gładkimi oponami po kałużach jeździ jak jelonek Bambi po lodzie. Mechanicy w garażach rywali porozumiewawczo mrugali do siebie i pukali się w czoło. Miny im zrzedły, bo tor wysychał, a Button zaczął jechać szybciej niż ich kierowcy. Wtedy gremialnie udano się po gładkie opony, ale Button zgarnął główną nagrodę za odwagę - wkrótce był na czele wyścigu.

Kubica też zaryzykował. Po rewelacyjnie szybkiej, jedynej zmianie opon i po awarii hamulców w bolidzie lidera wyścigu Sebastiana Vettela z Red Bulla Polak jechał na drugiej pozycji, za Buttonem. Po 30 okrążeniach na tych samych miękkich oponach zaczął dopytywać przez radio: - Kiedy zmieniamy gumy? Przecież takie mieliśmy plany... Dostał odpowiedź: - Spróbuj dojechać na nich do końca.

Czując, jak nierozgrzane w wilgotnym, chłodnym powietrzu, mniej trwałe, miękkie opony nikną w oczach, ścierając się na wysychającym asfalcie, Kubica musiał odeprzeć kolejne ataki Nico Rosberga w mercedesie, Lewisa Hamiltona w mclarenie, Felipe Massy i Fernando Alonso w ferrari. Kolejno dawał sobie radę ze wszystkimi - zjeżdżali do garażu po nowe opony, jak Brytyjczyk, który zaprzepaścił tym samym szanse na drugie podium z rzędu. Powoli odstawali, jak Rosberg. Lub po prostu nie dali rady, jak Massa i Alonso, którzy dobili do mety za Kubicą.

Button wygrał w Australii po raz drugi z rzędu. Zwyciężył w zaledwie drugim wyścigu w mclarenie, pokonując swojego utalentowanego i faworyzowanego przez media kolegę. Stąd szaleństwo na podium, uściski z narzeczoną, wiwatowanie z mechanikami. Ale to Kubica dokonał większej rzeczy, choć nie jest tak uczuciowy jak Button. Polak po raz pierwszy nie tylko wszedł na podium, ale w ogóle zdobył punkty w Melbourne, mimo czwartego startu. Zrobił to po raz pierwszy od zeszłorocznego wyścigu w Brazylii, wyniku równie zaskakującego jak niedzielny. Dla Renault było to pierwsze podium od wyścigu w Singapurze we wrześniu. Główny inżynier zespołu Alan Permane po wychwalaniu Polaka pod niebiosa powiedział, że na najbliższe Grand Prix - w Malezji - przygotuje następne usprawnienia. Każde dotychczasowe było strzałem w dziesiątkę. Kubica jednak ostrzega: - Nasze miejsce jest lepsze niż aktualna siła. Bądźmy realistami.

Liderem pozostaje zwycięzca pierwszego wyścigu sezonu Alonso, obok Kubicy najlepszy kierowca w Australii. Hiszpan przyjechał na metę czwarty, choć na pierwszym zakręcie miał kraksę - jak Kubica dwa tygodnie temu - musiał przepuścić wszystkich rywali.

Największym pechowcem pozostaje stajnia Red Bull. Vettel i Webber dysponują najszybszymi samochodami, z łatwością wygrali kwalifikacje. W wyścigu Niemiec przez 25 okrążeń jechał jako lider, zaś Australijczyk zaliczył najszybsze okrążenie. Red Bull jest bezsprzecznie najlepszy, a jednak daleko w klasyfikacji generalnej kierowców, nie mówiąc o klasyfikacji konstruktorów. Kubica z 18 punktami za drugie miejsce jest szósty. Dzięki niemu Renault wyprzedza Red Bulla.

Prasa: szokujący występ Roberta Kubicy ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.