Dwukrotny mistrz świata ma już prawie 70 lat i na emeryturze skupia się na trenowaniu swojego najmłodszego syna, który również nazywa się Emerson. Obecnie zwiedzają USA jeżdżąc w... przyczepie kempingowej.
- Uwielbiam jeździć. Ten sposób podróży jest świetny dla rodziny, bo podczas weekendów wyścigowych możemy być wszyscy razem. Śpimy tutaj, jemy i budzimy się rano na torze wyścigowym. To bardzo wygodne - wyjaśnił Fittipaldi w rozmowie z CNN.
Syn Fittipaldiego nazywany jest "Małym Emo". Właśnie zaczyna swoją przygodę w kartingu startując w rajdach w USA oraz we Włoszech. "Mały Emo" to najmłodszy z siedmiu synów byłego mistrza świata (1972-1974) i najbardziej pali się do tego, by pójść w ślady ojca. - Moi dwaj najstarsi synowie poszli na tor kartingowy w Sao Paulo pewnego dnia, ale nigdy nie chcieli tam wrócić. Nie miałem pretensji. Ten sport trzeba kochać. "Mały Emo" uczy się i jest coraz lepszy. Jest bardzo szybki na mokrej nawierzchni, wygrał wiele takich wyścigów. Słucha moich rad. To wciąż dziecko, lepiej ocenimy go za kilka lat.
W Formule 1 znanych jest wiele przypadków, gdy synowie szli w ślady ojców. Jednak jedynie Graham i Damon Hillowie zostali mistrzami świata jako ojciec i syn. Graham był najlepszy w 1968 roku, natomiast Damon powtórzył jego osiągnięcie 28 lat później. Teraz w ślady Keke Rosberga (mistrzostwo w 1982 roku) chce pójść Nico Rosberg, aktualny lider klasyfikacji generalnej (23 pkt przewagi nad Lewisem Hamiltonem).
- To zawsze ogromna presja, ale przyzwyczaja się do niej - mówi Fittipaldi o swoim potomku, który chciałby zadebiutować w Formule 1 w 2026 roku.