Czy Vettel podczas fenomenalnego GP Meksyku stracił szansę na wicemistrzostwo?

Przebita opona na pierwszym okrążeniu wywróciła wyścig Sebastiana Vettela do góry kołami. Mimo ekstremalnych wyczynów czterokrotny mistrz F1 stracił drugie miejsce w ?generalce?, ale ma dwa wyścigi na dogonienie zwycięskiego w Meksyku Nico Rosberga.

Mercedesy wystrzeliły ze startu równiutko, Rosberg obronił się przed atakami Lewisa Hamiltona i objął prowadzenie w wyścigu. Za ich bolidami walczył o utrzymanie trzeciej pozycji Vettel. Długa prosta startowa nie sprzyjała jednak jego Ferrari. Dał się wyprzedzić obu maszynom Red Bulla. Na jednym z zakrętów zirytowany Vettel zderzył się z bolidem Daniela Ricciardo. Australijczyk nie odpuścił, a w samochodzie Niemca poszła opona.

Dopełzł do pit-lane i ekipa założyła mu twardszą, bardziej wytrzymałą mieszankę gum. Vettel rozpoczął na nich zapierający dech spektakl, mijał kolejnych rywali jak na najłatwiejszym poziomie wyścigowej gry komputerowej. W tym szaleństwie w ciągu kilkunastu okrążeń przebił się na 11. miejsce, wypadł kręcąc "bączka" poza tor, znów wrócił do jazdy na 16. miejscu i ruszył w kolejny pościg. Chciał wymuszoną "kapciem" taktyką, już bez zmiany ogumienia, dotrzeć do mety na jak najwyższym miejscu.

Vettel liczył na spięcie Mercedesów

Dzięki temu zdarzeniu na pierwszym okrążeniu rywalizacja na GP Meksyku stała się teatrem jednego aktora. Będąc precyzyjnym Vettel główną rolę przywłaszczył sobie jeszcze nim kurtyna poszła w górę. Po kwalifikacjach, w których ponownie (czwarty raz z rzędu) triumfował Rosberg wyprzedzając już koronowanego mistrza sezonu 2015 Hamiltona, Vettel żartował sobie z obu kierowców Mercedesa, nie pałających ku sobie miłością: - Chłopaki, gdy będziecie rozwiązywać problemy na pierwszym zakręcie, to wcześniej puśćcie mnie przodem. Nie znalazł jednak zrozumienia u siedzących obok na konferencji rywali. Ci tkwią wciąż w stanie zimnej wojny. Hamilton dopiekł nawet Rosbergowi wzruszając ramionami na kolejne pierwsze pole startowe kolegi z zespołu. - Cóż z tego, skoro to ja wygrywam wyścigi.

Nie dziwne, iż Vettel liczył, że między nimi może dojść do jakiegoś spięcia. Miał przed wyścigiem w Meksyku tylko cztery punkty przewagi nad trzecim w klasyfikacji generalnej Rosbergiem i właśnie na Autodromo Hermanos Rodriguez chciał zbudować przewagę nad swoim rodakiem.

Hamilton nie słucha zespołu i omija pit stop

Na 37. okrążeniu szaleństwa Vettela wyszły bokiem jego oponom. Niemiec musiał jednak po raz kolejny zjechać do swoich mechaników. Był już wtedy jedynym przedstawicielem Ferrari na torze, bo jego kompan Kimi Raikkonen postanowił udowodnić, który z Finów jest lepszy w F1. Starł się z młodszym o ponad dekadę Valtteri Bottasem z Williamsa i w efekcie rozwalił zawieszenie.

Vettel wrócił na tor tuż za tylnym skrzydłem bolidu swojego największego rywala Rosberga i przed Hamiltonem. Z tym zastrzeżeniem, że przez pierwszego był już zdublowany a drugi miał to zrobić za chwilę. A że specjalnie im tempem nie ustępował, to najlepsza trójka sezonu jechała przez kilka następnych okrążeń razem. Do 47. okrążenia, kiedy na scenę spróbowały po raz kolejny wejść animozje między kierowcami Mercedesa. Mechanicy wezwali ich do boksu na wymianę opon. Tego nie było w planach, czyżby nawet trwalsze ogumienie nie wytrzymywało? Rosberg zjechał, ale Hamilton miał na ten temat odmienne zdanie. Kilka razy dopytywał przez radio, czy na pewno jego opony też są w złym stanie. Nie zjechał do pit-lane wprawiając w osłupienie czekających na niego mechaników. Droczył się z zespołem, chcąc jechać dalej i dzięki temu wygrać. W końcu został niemal zmuszony. Wściekły skomentował: - Chcę zobaczyć wyniki oględzin tych opon po wyścigu!

Ferrari spektakularnie usuwa się ze sceny

Po wyścigu było za to już dla Vettela, który znów przegiął próbując za wszelką cenę znaleźć się "w punktach" stracił panowanie nad bolidem i przywalił w bandę. Gdy drugie Ferrari było ściągane przez dźwig, na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa i różnice między bolidami trafił szlag. To była ostatnia szansa dla Hamiltona na odebranie zwycięstwa Rosbergowi. Gdy ze sceny w Meksyku schodził do garażu jej główny aktor Vettel, obaj kierowcy Mercedesa rozpoczęli dziki taniec.

10 okrążeń przed metą obaj przestrzelili ten sam zakręt, raz jeden raz drugi wykręcali najlepsze czasy okrążeń. Brytyjczyk nie chciał odpuścić Rosbergowi, mimo że już pokonał go w najważniejszej rywalizacji o mistrzostwo świata. Może ten niezaplanowany zjazd na wymianę opon tak go wkurzył? Mimo nerwów obaj są jak maszyny, mają też najlepsze maszyny w stawce. Nic się więc nie zmieniło. Na mecie Rosberg wygrał nieco o ponad 2 sekundy.

To cenne zwycięstwo nie tylko w rozgrywce między rywalami z Mercedesa, ale przede wszystkim dla układu klasyfikacji generalnej. Rosberg wrócił na drugie miejsce i ma 21 punktów przewagi nad Vettelem. Ten ma jeszcze dwa wyścigi - w Zjednoczonych Emiratach i Brazylii - na odrobienie strat z Meksyku.

Klasyfikacja GP Meksyku:

1. Rosberg (Mercedes)

 

2. Hamilton (Mercedes)

 

3. Bottas (Williams)

 

4. Danił Kwiat (Red Bull)

 

5. Ricciardo (Red Bull)

 

6. Felipe Massa (Williams)

 

7. Nico Hulkenberg (Force India)

 

8. Sergio Perez (Force India)

 

9. Max Verstappen (Toro Rosso)

 

10. Romain Grosjean (Lotus)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.