Grand Prix Wielkiej Brytanii. Dramaturgia na Silverstone. Deszcz niszczy świetny wyścig Williamsa, cudowne zwycięstwo Hamiltona

Piąty raz w tym sezonie wygrał Lewis Hamilton z Mercedesa. Podium z Nico Rosbergiem i Sebastianem Vettelem też nie zaskakuje. Ale okoliczności tego wyścigu przejdą z pewnością do historii. Rakietowy start Felipe Massy i deszcz na ostatnich okrążeniach spowodowały, że oglądaliśmy najbardziej pasjonujące widowisko sezonu.

Złośliwcy, których rywalizacja w elicie sportów wyścigowych nudzi z racji totalnej dominacji jednego zespołu, powiedzą pewnie, że pierwsze pięć minut jazdy na torze Silverstone obfitowało w większą ilość emocji, niż cały dotychczasowy sezon. I mimo, że do tej grupy nie należę, mógłbym się ostatecznie nawet zgodzić.

Z faktami się bowiem nie dyskutuje. Mercedes jeszcze bardziej zdominował F1 w tym roku niż w poprzednim, kiedy kilkukrotnie udało się zwyciężyć Danielowi Ricciardo z Red Bulla. Teraz nie daje już wygrywać nikomu, a pojedynczy triumf Sebastiana Vettela w Malezji uznano raczej za wypadek przy pracy niż rosnącą formę jego Ferrari. I gdy po sobotnich kwalifikacjach przed Grand Prix Wielkiej Brytanii ponownie najszybszy był Lewis Hamilton przed Nico Rosbergiem, trudno było spodziewać się jakichkolwiek emocji po starcie. Błąd.

Rakietowy Massa

Hamilton, Rosberg, a także Kimi Raikkonen z Ferrari ruszający z 5. pola wystartowali bardzo dobrze, niemal idealnie równym tempem. Ale był ktoś z innej ligi. Zwłaszcza ujęcia bolidów filmowanych z góry pokazały, że dwa samochody po prostu wystrzeliły. To białe bolidy Williamsa. Massa jak rakieta przebił się między dwoma kierowcami Mercedesa i objął prowadzenie jeszcze przed pierwszym łukiem. Za nim pasjonującą walkę o drugą pozycję toczyli przez kilka zakrętów drugi Williams kierowany przez Valtteriego Bottasa a Hamiltona. Wygrał tę walkę Brytyjczyk, ale uspokoić mógł się tylko na chwilę.

Na pierwszym zakręcie doszło bowiem do serii niezawinionych zderzeń, które wyeliminowały z wyścigu oba bolidy Lotusa (Pastor Maldonado i Romain Grosjean), a także ku rozpaczy lokalnych kibiców Jensona Buttona w jego miernym aktualnie McLarenie, a drugi kierowca tego teamu, dwukrotny mistrz świata Fernando Alonso musiał wymienić nos samochodu. Niezawinionych o tyle, że prowodyrem kraks był wycofany kilkanaście okrążeń dalej Daniel Ricciardo z Red Bulla (awaria silnika). Na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa.

Zahamowany Bottas

Po restarcie Hamilton spróbował momentalnie zaatakować prowadzącego Massę, ale Brazylijczyk od lat ćwiczy obronę przed takimi manewrami i się nie dał. W dodatku tak skutecznie, że jeszcze wybity z rytmu jazdy Brytyjczyk stracił drugie miejsce na rzecz Bottasa. Szefowa Williamsa Claire Williams aż podskoczyła z radości.

Przyznacie, że takiego rozwoju wypadków nie można się było spodziewać. Tak to mogło być jedno z najbardziej ekscytujących 5 minut w F1 w 2015 r. Ale dalej było także ciekawie.

W zespole Williamsa nie było team orders, kierowcy walczyli między sobą i kilkanaście okrążeń później Bottas zaczął ostro atakować prowadzącego Massę. Fin był wyraźnie niezadowolony, że wolniejszy od niego, ale dobrze broniący się Brazylijczyk nie chce go przepuścić. Tymczasem za plecami czaił się Hamilton. I wykorzystał walkę w zespole Williamsa. Po serii wizyt w pit stopach decydowały ułamki sekund. Brytyjczyk przy owacji kilkudziesięciu tysięcy widzów wyszedł na prowadzenie i natychmiast odskoczył. Bottas w pit lane nie zdołał wyprzedzić Massy, za nimi znów znalazł się bolid Mercedesa, tym razem z Rosbergiem w środku. I walka rozgorzała ponownie.

Deszczowy Hamilton

Mało emocji? Proszę bardzo. W Polsce 35 st. w cieniu, zachodnia Europa zmaga się z fala saharyjskich upałów, ale jesteśmy w Anglii, w dodatku trwa turniej na Wimbledonie zatem musi padać. Zaczęło w trakcie jazdy na 38. okrążeniu, kiedy do mety pozostawało jeszcze 15 "kółek". Deszczyk wydawał się być przelotnym, ale w garażach obsługa techniczna miała dużo roboty. Jaką wybrać strategię? Czy wołać kierowców na zmianę opon na przejściowe (na mokrą nawierzchnię, ale bez opadu), czy ryzykować i pozostać na ogumieniu na sucha nawierzchnię? Raikkonenowi w Ferrari założyli przejściówki (za wcześnie), Hamilton został na torze, ale zaczął urządzać wycieczki na dalekie obszary jego pobocza. Bottas tak się przestraszył kropel na osłonie swojego kasku, że mocno zwolnił, co wykorzystał Rosberg i wskoczył na trzecie miejsce, a po chwili minął także źle się czującego na wilgotnym asfalcie Massę. Te przetasowania trwały do 40. okrążenia, kiedy przez radio wyścigowe usłyszeliśmy komunikat, że kolejny opad deszczu jest spodziewany za 5 minut.

Lunęło kilka okrążeń przed finiszem! Hamilton pierwszy założył opony z zielonym paskiem na mokrą nawierzchnię. Zaspali totalnie stratedzy i pogodynki w Williamsie. Późna reakcja oznaczała, że właśnie w garażach sknocono cały świetny wyścig kierowcom. Lepiej w te formułowe szachy pogodowe umieli grać w Ferrari, dzięki czemu Vettel znalazł się na trzecim miejscu.

Musimy dodać, bez złośliwości, że pierwszy punkt w sezonie zdobył w tym szalonym wyścigu McLaren, dzięki 10. miejscu Alonso. Sam fakt, że dojechał do mety, pokonał 52 okrążenia, to dla kierowcy prowadzącego takiego "rzęcha" wielki sukces.

Ukończyło rywalizację 13 bolidów.

Hamilton wygrał przed swoją publicznością i umocnił się na czele klasyfikacji generalnej, której podium jest takie samo jak w niedzielnym wyścigu na Silverstone. Za trzy tygodnie kolejne emocje podczas GP Węgier.

GP Wielkiej Brytanii

1. Hamilton, Mercedes

2. Rosberg, Mercedes

3. Vettel, Ferrari

4. Massa, Williams

5. Bottas, Williams

6. Danił Kwiat, Red Bull

7. Nico Hulkenberg, Force India

8. Raikkonen, Ferrari

9. Sergio Perez, Force India

10. Alonso, McLaren

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.