F1. Ojciec Bianchiego: Taki wypadek jak Julesa boli bardziej niż śmierć

- Pół roku temu nie było żadnych nadziei. Mówiono o nieodwracalnych uszkodzeniach. Mówiono, że nie będzie mógł być przetransportowany przed upływem roku, a zrobiono to już po siedmiu tygodniach - mówi w poruszającym wywiadzie dla ?Nice-Matin? Philippe Bianchi, ojciec Julesa. Ten brał udział w koszmarnym wypadku podczas Grand Prix Japonii w 2014 roku.

Jego ojciec zgodził się na wywiad z lokalną gazetą "Nice-Matin" "z szacunku dla wszystkich ludzi, którzy wciąż przysyłają Julesowi piękne życzenia i wspierają go każdego dnia". Przyznał jednak, że stan zdrowia jego syna cały czas pozostaje bez zmian. - Mogę powiedzieć tylko, że walczy z taką samą siłą jak zawsze, przed i po wypadku. Każdego dnia Jules pokonuje maraton. Z medycznego punktu widzenia jego stan jest stabilny. Nie ma problemów fizycznych. Wszystkie jego organy pracują bez żadnych pomocy. Jednak nadal pozostaje nieprzytomny.

Ogromna różnica

- Po takim wypadku powrót do zdrowia przebiega bardzo powoli. Jednak porównując opinie neurochirurgów do tego, co powiedział nam japoński profesor, który go operował, różnica jest ogromna. Wtedy nie było żadnych nadziei. Mówiono o nieodwracalnych uszkodzeniach. Mówiono, że nie będzie mógł być przetransportowany przed upływem roku, a zrobiono to już po siedmiu tygodniach. Jules szybko zaczął sam oddychać - mówi Philippe Bianchi.

Trzeba czekać

- Teraz lekarze mówią nam, że nie ma niczego, co mogliby zrobić. Najważniejsze jest stymulowanie Julesa, by stale czuł przy sobie obecność bliskich. Więc codziennie jesteśmy przy nim, na zmiany - jego matka, siostra, brat i ja. Jest też jego niemiecka dziewczyna, Gina, która teraz tu jest. Siedząc przy jego łóżku, od czasu do czasu widzimy, że coś się dzieje. Czasami jest bardziej aktywny, więcej się rusza, ściska nasze dłonie - ale to może być zwykły odruch. Trudno powiedzieć.

- Nasz wszechświat zawalił się 5 października 2014 roku. Nikt nie umie powiedzieć, czy z tego wyjdzie. A jeśli tak, czy będzie niepełnosprawny? A może będzie mógł żyć normalnie? Myślę, że taki wypadek boli człowieka mocniej niż śmierć. Cierpienie jest nieustanne. To codzienna tortura. Chciałbym podziękować tym, którzy o nim myślą. Przekażemy im jakiekolwiek nowe wiadomości o stanie jego zdrowia. Dobre czy złe, nieważne.

Budzące się wspomnienia

- Wiem, co się dzieje w Formule 1, ale nie oglądam jej w telewizji. Gdy pojawiam się na torze kartingowym, budzą się we mnie wspomnienia, które trudno poskromić... Może udam się do Monako, by obejrzeć wyścig Formuły E [dla samochodów elektrycznych]. Jednak na Grand Prix F1 nie zamierzam się pojawić. Wielu kierowców oraz zespołów często myśli o Julesie, lecz chyba nie czułbym się dobrze w tej atmosferze.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.