Formuła 1. Klapa McLarena i wielki pechowiec Alonso

Przed startem nowego sezonu F1 nie ma w stawce gorzej przygotowanego zespołu niż McLaren. Fernando Alonso, który wrócił do byłego pracodawcy z fatalnego w ostatnich latach Ferrari, nie wystartuje w GP Australii. Tymczasem zespół z Maranello, z Sebastianem Vettelem w składzie, wyrasta na jednego z faworytów

Groźnie wyglądający wypadek dwukrotnego mistrza świata podczas ostatnich testów w Barcelonie to tylko szczyt góry problemów, jakie nawarstwiły się w Woking na początku sezonu. Przypomnijmy - Hiszpan przy prędkości ponad 100 km na godz. uderzył w mur i doznał lekkiego wstrząśnienia mózgu. Po przewiezieniu do szpitala lekarze uznali, że kierowca nie ma poważnych obrażeń, ale zostawili go na obserwacji na kilka dni. Gdy wyszedł, McLaren poinformował, że Alonso w Australii (15 marca) nie wystartuje.

- Lekarze nie doszukali się żadnych oznak problemów, ale zalecili, by Fernando ograniczył potencjalne ryzyko odniesienia kolejnego wstrząśnienia mózgu w tak krótkim okresie po wypadku. Chodzi o zminimalizowanie szansy pojawienia się syndromu drugiego wstrząsu - jest to całkowicie normalna procedura w tego typu przypadkach. Fernando zrozumiał i zaakceptował tę poradę, dlatego nie wystąpi w GP Australii - czytamy w oficjalnym komunikacie McLarena. W sieci momentalnie zaczęły pojawiać się teorie spiskowe, sugerujące, jakoby Alonso specjalnie odpuścił początek sezonu. Hiszpan po prostu może nie wierzyć, że w Australii uda się dotoczyć do mety. I ma ku temu podstawy.

Honda? Na razie wielki niewypał

Jeśli jeszcze przed startem zmagań dyrektor techniczny zespołu spekuluje o "straceniu sezonu", morale spadają. - Obawiam się, że samochody nie będą przygotowane tak, jak powinny. Ale oczywiście zrobimy wszystko, co jest w naszej mocy, aby McLaren był konkurencyjny - mówi Eric Boullier. Auto może być gotowe dopiero na pierwszy wyścig w Europie (10 maja), a to oznacza, że McLaren straci cztery starty (w sumie 172 punktów do zdobycia). - Wcześniej zwyczajnie nie zdążymy, ale musimy zrobić wszystko, aby nie stracić tego sezonu - wymownie tłumaczy Francuz.

Przypomnijmy, że od 2015 roku w bolidach brytyjskiej stajni huczą jednostki napędowe Hondy, która po 10 latach nieobecności wraca do F1. To właśnie na silnikach japońskiego dostawcy McLaren święcił największe sukcesy - w latach 1988-1992 stajnia z Woking zdobyła osiem tytułów mistrzowskich - cztery wśród konstruktorów i cztery wśród kierowców (trzy mistrzostwa Senny i jedno Prosta). Formuła 1 przez ten czas się zmieniła, nikt nie spodziewał się łatwych początków, jednak awaryjność srebrnych bolidów zaskakuje.

Największym problemem na razie nie są osiągi (podczas pierwszych testów Button kręcił świetne czasy), ale niezawodność. Cała wina, niestety, spada na Hondę - nowa jednostka po prostu nie współgra z pozostałymi podzespołami. Przez 12 dni testów Alonso, Button i Magnussen (po wypadku zastąpił Hiszpana) przejechali w sumie 380 okrążeń. Przedostatni w tym zestawieniu Red Bull pokonał dwa razy więcej kółek, a najlepszy Mercedes aż 1340.

- Dla niektórych zespołów pokonanie 100 okrążeń to nic, dla nas to tak, jakbyśmy zrobili ich 1000. Niezbyt wiele wiemy o naszym bolidzie - mówił po najbardziej udanym dniu testów Jenson Button. Na sam koniec jego bolid zaparkował na poboczu. Tydzień przed startem sezonu trzeba być jednak realistą - na tym etapie McLaren nie może być pewny nawet bezawaryjnego przetrwania kwalifikacji.

Wielki pechowiec Alonso

Trudno oprzeć się wrażeniu, że 33-letni Hiszpan, od lat uznawany za najlepszego kierowcę w stawce, po prostu ma wielkiego pecha (lub problem z podejmowaniem decyzji). Gdy w 2010 roku przenosił się z Renault do Ferrari, wszystko wskazywało na to, że w czerwonych barwach rozpocznie marsz po kolejne tytuły. Nie wywalczył nawet jednego - przez pięć lat trzy razy zdobył wicemistrzostwo, co patrząc na potencjał bolidów, i tak uznano za spore osiągnięcie.

Alonso bardzo chciał trafić do Mercedesa, ale po zdominowanym przez niemiecką stajnię sezonie 2014 trudno było zrezygnować z Nico Rosberga lub mistrza świata Lewisa Hamiltona. Hiszpan zdecydował się na powrót do Woking. Zapewne skusiła go współpraca z Hondą i to, że prace nad bolidem miały trwać od początku poprzedniego sezonu. Na jego miejsce w Ferrari przyszedł sfrustrowany słabym rokiem w Red Bullu Sebastian Vettel. I nagle czerwone bolidy przyspieszyły.

Oczywiście, patrząc na osiągi z testów, Ferrari wciąż jest za Mercedesem, ale w porównaniu z poprzednim sezonem to właśnie stajnia z Maranello zanotowała największy progres. Nawet sceptyczny i chłodno patrzący na świat Kimi Raikkonen przed sezonem tryska humorem i zachwala nowy bolid. Wygląda na to, że Alonso wycofał się w najmniej odpowiednim momencie i z deszczu trafił pod rynnę.

Pierwszy wyścig sezonu - GP Australii - odbędzie się 15 marca w Melbourne. W barwach McLarena wystartują Jenson Button i Kevin Magnussen.

Przeczytaj o człowieku, który zbudował imperium Formuły 1 >>

Kto przejechał najwięcej okrążeń?

Która jednostka napędowa jest najmniej awaryjna?

*przez cztery dni testów Force India stosowało zeszłoroczny silnik Mercedesa

Koszykarz w NBA, gwiazda Premier League czy hokeista NHL? Kto zarabia najlepiej?

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.