Putin uwiódł Formułę 1

?Gospoda, zawoditie motory? - z ust rosyjskiego prezydenta może paść kultowa komenda przed pierwszym Grand Prix Rosji w Soczi. Kierowcy będą się ścigać na ponurym tle. Ale tło znów nie ma dla Formuły 1 żadnego znaczenia. Kwalifikacje GP Rosji w sobotę o 13. Start wyścigu w niedzielę o 13. Relacje na żywo na Sport.pl.

Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!

Kiedy Putin wsiadł do bolidu Renault w 2009 roku, wiadomo było, że kierowcy Formuły 1 w Rosji będą się ścigać na pewno - jeśli nie w Moskwie, to gdzie indziej. Służby prasowe dostarczyły wówczas właściwy materiał wideo, w którym ówczesny premier, wiadomo, że w państwie pierwszy po Bogu, płynnie ruszył żółtym pojazdem, co zbliżyło go do boskiej natury. Bo przecież debiutantowi udało się to, co praktycznie jest niemożliwe - w 99 na 100 przypadków silnik gaśnie, kłopoty z jedynką mają nawet kierowcy wyścigowi. Jednak nie on. Dociekliwi obserwatorzy z zagranicy zauważyli co prawda, że ruszył z miejsca o niebo łatwiejszym w obsłudze od Formuły 1 pojazdem Formuły Renault, ale w Rosji na detale nie zwrócono uwagi. Putin osiągnął 240 km na godzinę i z taką prędkością zaczęły się przygotowania do pierwszego Grand Prix Rosji Formuły 1.

Szczęśliwe miasto Soczi zostało uhonorowane ponownie - w 2007 r. ogłoszono, że będzie gospodarzem zimowych igrzysk olimpijskich. Porzucono moskiewskie plany wyścigowe, choć tamtejszy tor był już w budowie. Znów do pracy zabrał się Hermann Tilke, nadworny architekt Formuły 1, a szef najważniejszych wyścigów samochodowych Bernie Ecclestone zakochał się w Rosji - szczególnie w Putinie. I nigdy, przenigdy nie pozwolił sobie na słowo krytyki. On lubi mocnych przywódców. W 2009 roku - od razu trzeba zastrzec: bez związku z Putinem - stwierdził, że "Adolf Hitler był człowiekiem, który doprowadzał sprawy do końca". Wypowiedź wywołała oburzenie nie tylko w kręgach żydowskich Wielkiej Brytanii.

Putin sprawę z Formułą 1 doprowadził do końca. Tor za 200 mln dol. był gotowy przed igrzyskami w Soczi, wije się w Parku Olimpijskim między pałacem lodowym do łyżwiarstwa szybkiego a pałacem lodowym do hokeja. Asfalt gładki jak lustro, co ze zdziwieniem i podziwem konstatowali Rosjanie, kibice najdroższej olimpiady w historii, którzy - jeśli tylko nie są mieszkańcami stolicy lub Sankt Petersburga, lecz prowincji - zwykli montować wzmocnione zawieszenie w swoich pojazdach.

Putinowska Rosja w Wielkiej Brytanii - sercu Formuły 1, gdzie siedziby i wytwórnie ma lwia większość zespołów - nie miała nigdy dobrej prasy (możliwe wyjątki: magazyny dla kibiców Chelsea i Arsenalu grających na szczycie dzięki miliardom Romana Abramowicza i Uliszera Usmanowa, periodyki bankierskie i agencji nieruchomości), ale tak złej jak od igrzysk w Soczi nie miała chyba dawno. Nawet jednak wtedy, gdy Putin podpisał przed olimpiadą antygejowski dekret, Ecclestone wyrażał się o prezydencie Rosji z szacunkiem. - Jestem za nim w zupełności. Przecież powiedział tylko, że nie zgadza się, by te kwestie były propagowane - mówił 83-letni miliarder.

Teraz sprawy zaszły dalej. Zabór Krymu, regularna, krwawa wojna, interwencja Rosji na południowym wschodzie Ukrainy, zestrzelenie pasażerskiego MH-17 nad terenem kontrolowanym przez promoskiewskich separatystów - te wszystkie wydarzenia są tłem dla Grand Prix w Soczi położonym na tym samym wybrzeżu Morza Czarnego. Wydawałoby się, że tłem bardzo ponurym i przez to co najmniej niekorzystnym, ale tło nie pierwszy raz dla Formuły 1 nie ma żadnego znaczenia - były niedawno starty w Bahrajnie, w bardzo krótkim antrakcie tłumionych brutalnie protestów antyrządowych. Owszem, odezwały się głosy w centrali - Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) - aby wyścig odwołać i nie firmować państwowej agresji najważniejszą marką sportów samochodowych. Apelował między innymi Fin Ari Vatanen, były wspaniały rajdowiec, obecnie doradca prezesa FIA Jeana Todta, który raczej nie wypowiadałby się w tak dobitny sposób bez akceptacji szefa. Jednak Ecclestone mówił w środę, po zwiedzeniu daczy Józefa Stalina, kilka kilometrów od toru: - Jesteśmy szczęśliwi, sponsorzy będą szczęśliwi, więc naprzód. Sankcje nas nie dotyczą, to, co robimy, nie jest nielegalne. Zaprosił nas lud rosyjski. My nie jesteśmy od polityki, jesteśmy od wyścigów.

I tak będzie dalej. Tuż przed przyjazdem do Soczi Ecclestone był w Azerbejdżanie, Krainie Ognia znanej z koszulek Atletico Madryt i brutalnego reżimu Ilhama Alijewa oraz z niewyczerpanych zasobów ropy i gazu. Szef F1 reklamował tam swoją osobą Baku European Grand Prix. Na torze zaprojektowanym oczywiście przez Hermanna Tilke kierowcy pojadą w 2016 roku.

W padoku F1 głowy są zaprzątnięte czym innym. Czeka się tam na wieści o zdrowiu Jules'a Bianchiego, 25-letniego kierowcy zespołu Marussia i (testowego) Ferrari, który po koszmarnej kraksie podczas Grand Prix Japonii jest wciąż utrzymywany w kontrolowanej śpiączce, w stanie ciężkim, stabilnym.

Po ośmiu podwójnych zwycięstwach Mercedesa (44 tys. sprzedanych w Rosji egzemplarzy w 2013 roku) rywalizacja wśród konstruktorów jest rozstrzyg-nięta. Do końca sezonu pozostały cztery wyścigi. Jeżeli lider Lewis Hamilton (266 pkt) i wicelider Nico Rosberg (256 pkt) wygrają dla Mercedesa dwa z nich podwójnie, wyrównają rekord McLarena z 1988 roku. Walka o tytuł wśród kierowców trwa właściwie między nimi. Teoretycznie szanse ma jeszcze Daniel Ricciardo z Red Bulla, ale musiałby zwyciężać non stop, a dwaj lepsi rywale przyjeżdżać na odległych miejscach. Organizatorzy spodziewają się 70 tys. kibiców i samego prezydenta.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.