6 lutego 2011 roku Kubica - absolutnie czołowy wówczas kierowca F1 - wystąpił w małym rajdzie szosowym Ronde di Andora i uległ bardzo poważnemu wypadkowi. Jego samochód uderzył w barierę i został praktycznie zmiażdżony. Aby wydobyć Kubicę z rozbitego auta, trzeba było rozciąć karoserię. Polak, z licznymi złamaniami kończyn, został przewieziony do szpitala, gdzie przeszedł szereg operacji.
Kubica kilkanaście miesięcy walczył o powrót do ścigania. Teraz z wielkimi sukcesami rywalizuje w serii WRC-2. Do F1 wracać nie zamierza. Przynajmniej na razie. - Tęsknię za F1. Przede mną jednak wciąż jeszcze długa droga i nie wszystko zależy ode mnie. Mogę nie być w idealnych warunkach fizycznych, by jeździć w F1 - mówił w czerwcu Polak.
Mimo wypadku Kubica wciąż cieszy się sporym zainteresowaniem szefów stajni F1. We wrześniu na zaproszenie Mercedesa Polak testował symulator niemieckiego teamu. Teraz o chęci zatrudnienia krakowianina mówi na oficjalnej stronie teamu szef Ferrari Stefano Domenicali. - Mamy na niego oko, ale wątpię, by on kiedykolwiek chciał wrócić do F1. Wciąż nie jest w najlepszej formie fizycznej - może mieć olbrzymie problemy w sytuacjach, które wymagają od kierowcy odpowiedniej i szybkiej reakcji. Szkoda... - powiedział Domenicali.