F1. Pirelli wini zespoły za wybuchające opony

Zły dobór ciśnienia powietrza w oponach oraz montowanie kół w zły sposób - to zdaniem firmy Pirelli przyczyny dramatycznych wybuchów opon podczas niedzielnego wyścigu o Grand Prix Wielkiej Brytanii. - Nasze opony nie są niebezpieczne, jeśli są używane we właściwy sposób - powiedział Paul Hembery, dyrektor motorsportu Pirelli.

Podczas GP Wielkiej Brytanii, które wygrał Nico Rosberg, aż czterem kierowcom "wybuchły" opony. Na pierwszych 15 okrążeniach złapali gumę w lewych tylnych kołach Lewis Hamilton (Mercedes GP), Felipe Massa (Ferrari) oraz Jean-Eric Vergne (Toro Rosso-Ferrari). Kolejna opona eksplodowała pod koniec wyścigu w samochodzie Sergio Pereza (McLaren-Mercedes).

Kierowcy byli wściekli, bali się o swoje bezpieczeństwo. Felipe Massa mówił nawet o możliwości strajku. Z pewnością będziemy o tym dyskutować. Na opony narzekają teraz wszyscy, nie tylko ci, którzy mają problemy. Nie chcę teraz jednoznacznie powiedzieć, że będziemy strajkować, żeby nie tworzyć zbędnego zamętu, ale to jest coś, co możemy zrobić dla naszego bezpieczeństwa - powiedział kierowca Ferrari.

- Mamy szczęście, że jeszcze nic poważnego się nie wydarzyło. Mam nadzieję, że wszyscy szybko się zorientują, że problem jest naprawdę spory. To niebezpieczne zarówno dla kierowców, jak i wszystkich wokół - wtórował mu Jenson Button.

Opony nie są niebezpieczne

We wtorek władze Pirelli odparły zarzuty, wydając oświadczenie, w którym odniosły się do zarzutów stawianych przed kierowców i zespoły. - Nasze opony nie są niebezpieczne, jeśli są używane we właściwy sposób - powiedział Paul Hembery, dyrektor motorsportu Pirelli.

W oświadczeniu Pirelli czytamy o serii przyczyn, które miały wpływ na wybuchy opon. Firma po badaniach stwierdziła, że w uszkodzonych bolidach tylne opony były źle założone - ta przeznaczona na prawą stronę znajdowała się po lewej stronie. "Opona jest zbudowana asymetrycznie, a to oznacza, że jej zewnętrzna część jest bardziej wytrzymała. Na Silverstone, który ma ostre zakręty w lewo oraz dość "agresywne" krawężniki, generowało to ogromne siły" -czytamy w oświadczeniu.

Dodatkowo zespoły stosowały niższe ciśnienie powietrza niż to przewidziane przez producenta ogumienia. "Niedopompowanie opon oznacza, że funkcjonuje ona w innych warunkach niż do jakich została zaprojektowana" - pisze Pirelli. Za kolejną przyczynę uznano "agresywne" krawężniki.

- To co wydarzyło się na Silverstone, zmusza nas do tego, byśmy uzyskali dostęp do danych na temat opon podczas wyścigów, żeby wiedzieć, czy ogumienie jest wykorzystywane we właściwy sposób - dodał Hembery.

Kilka godzin później szef motorsportu Pirelli złagodził swoje oświadczenie. W komunikacie przesłanym do mediów stwierdził, że dostawca opon dostał pełne wsparcie od zespołów, kierowców, FIA i FOM. "W żaden sposób nie chcieliśmy nikogo zaatakować czy skłócić. Odpowiedzialność wzięliśmy na siebie. Ale nie mając pełnego dostępu do wszystkich elementów wpływających na funkcjonowanie opon, potrzebujemy zaangażowania innych. Dostajemy wsparcie od wszystkich zaangażowanych stron, za co jesteśmy wdzięczni" - czytamy.

Nowe opony od GP Węgier

- Czekając na zmianę przepisów, wprowadzimy opony, które są łatwiejsze w obsłudze - powiedział Hembery.

Na GP Niemiec, które odbędzie się w najbliższy weekend, Pirelli przygotuje opony, które zespoły miały szansę testować podczas treningów w Kanadzie. Wewnątrz opony zostaną zastosowane kevlarowe pasy w celu wzmocnienia konstrukcji. Zastąpią używaną do tej pory stal. Opony miały wejść do użytku już wcześniej, ale Ferrari, Force India i Lotus zablokowały taką możliwość w obawie przed utratą przewagi nad konkurencją.

Zupełnie nową gamę opon Pirelli szykuje na Grand Prix Węgier. Opony charakteryzować się będą połączeniem zeszłorocznej struktury, która ma zapewnić wytrzymałość, z tegorocznymi mieszankami gumy.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.