GP Węgier. Vettel nie poczuwa się do winy

Podczas weekendu Grand Prix Niemiec Sebastian Vettel oraz jego zespół byli bohaterami wielu kontrowersji. Największą było wyprzedzenie Jensona Buttona poza torem. Niemiec dostał za ten manewr karę, ale nie poczuwa się do winy. Zgłosił też pretensje do dziennikarzy

Do przewinienia doszło na przedostatnim okrążeniu wyścigu. Vettel zaatakował kierowcą McLarena na nawrocie, a kończąc manewr wyjechał poza obręb toru. Za karę FIA doliczyła mu do wyniku 20 sekund, co przesunęło kierowcę Red Bulla z drugiego na piąte miejsce. - Kiedy poszedłem przed oblicze sędziów powiedziałem im to samo, co wam podczas konferencji po wyścigu - powiedział dziś dziennikarzom mistrz świata. -Nic się nie zmieniło od tej pory. Ja też byłem w samochodzie, co pomaga mi zająć własne stanowisko. Ja chciałem tylko uniknąć wypadku. Oczywiście gdyby w tym miejscu zamiast asfaltu był żwir, to bym tam nie pojechał. Zrobiłem, co zrobiłem i nic się nie zmieniło.

Zanim rozpoczął się wyścig sędziowie długo zastanawiali się nad legalnością bolidu Red Bull, ponieważ zdaniem delegata technicznego FIA zespół złamał przepisy poprzez nielegalne zestrojenie elektroniki, sterującej silnikiem. Ostatecznie FIA nie zdyskwalifikowała kierowców Red Bulla z kwalifikacji, ale zmieniła regulamin, aby uniemożliwić zespołom naśladowanie tego, co wymyśliły "byki".

- Dużo się o tym mówiło, już od soboty wieczorem, co nie było dla nas miłe w toku przygotowań do wyścigu, bo nie wiedzieliśmy, co się stanie. Dobrze było startować z drugiego pola, ale wiedzieliśmy, że to nie będzie ostatnia podjęta akcja. Ale szczerze mówiąc więcej w tym wszystkim gadaniny i pisania, niż pracy nad zmianą oprogramowania silnika - zapewnił Vettel.

Dziennikarze pytali też o ostry manewr na początku wyścigu, którym Sebastian odparł atak Michaela Schumachera. Wielu specjalistów zastanawiało się, czy nie była to jazda na granicy legalności. - Nie sądzę. Próbowałem bronić swojej pozycji, co było jasne. Sądzę, że Michael przywykł do takiej jazdy. Sam jeździ ostro. Powinniśmy się ścigać na torze. Ludzie przychodzą na wyścigi i na Formułę 1, aby to oglądać. A kiedy wyprzedzamy, czasami dzieją się różne rzeczy. Czasami dochodzi do kraks. Nikt tego nie chce, ale takie rzeczy się zdarzają. Gdybyśmy dla odmiany jechali jeden za drugim, to. wiecie. Co byśmy nie robili, wydaje się, że jest to złe. Więc musimy robić swoje, a ludziom czasem się to podoba, a czasem nie.

Vettel musiał wrócić do jeszcze jednej sytuacji z Hockenheimringu. Po wyścigu Niemiec krytykował Lewisa Hamiltona za to, że Anglik wyprzedził go na torze, choć był już zdublowany. Padło stwierdzenie, że było to głupie, ale na Węgrzech Sebastian zaprzeczył, jakoby tak się wypowiadał. - Nie mówiłem, że to była głupia decyzja. Jeśli mówię po wyścigu, że to co zrobił było niepotrzebne, a potem cytuje się to w tej sposób, że mówię, że to głupie. wtedy jest mi przykro. Czasem z moich ust wychodzą pewne słowa i wydaje się, że wy macie uszy, ale jakoś w tym procesie pojawiają się błędy - zarzucił dziennikarzom. - Przypisy jasno mówią, że Lewis mógł to zrobić. Ja powiedziałem tylko, że to nie było potrzebne. Goniłem Fernando, a do pit stopów zostało kilka okrążeń. To co zrobił nie pomogło mi. Za to pomogło trochę Jensonowi, ale takie są wyścigi. Ja nie narzekam, ale powiedziałem, że przeszkadzanie liderom nie było konieczne, niezależnie od tego, kto by to zrobił. To wszystko.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.