F1. Kieliszek, który złamał karierę Sutilowi

Szalona noc w Szanghaju może zakończyć sportową drogę Adriana Sutila. Jego przyjaciel Lewis Hamilton odwrócił się od niego w procesie o atak na współwłaściciela Lotusa Renaulta Erica Luxa. - Lewis to tchórz! - mówi Sutil, skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu i 200 tys euro grzywny

My też mamy zdanie! Dzielimy się nim na Facebook/Sportpl ?

Zwycięstwo Hamiltona w GP Chin 17 kwietnia ubiegłego roku, ekipa McLarena świętowała w nocnym klubie Szanghaju M1NT podczas tradycyjnego "F1 afterparty". W gorącej atmosferze (zdjęcia na stronie m1ntglobal.com) doszło do szamotaniny między Luksem, a Sutilem, znanym w światku F1 dowcipnisiem. Lux, milioner, główny zarządzający Genii Capital, firmy-właściciela Reanult F1, otrzymał uderzenie w szyję kieliszkiem do szampana. W szpitalu założono mu szwy na głębokich skaleczeniach, które kończyły się niebezpiecznie blisko tętnicy szyjnej. - Uświadomiłem sobie, że mam trzy minuty życia - wspominał w rozmowie z Frankfurter Allgemeine Zeitung.

Gdy tylko doszedł do siebie, pozwał Sutila do sądu w Monachium (okręg kierowcy, który urodził się w podmiejskim Starnbergu). A prawnicy Luxa z renomowanej genewskiej firmy Lalive zagrozili, że nie wykluczają pozwów przeciw kolejnym osobom.

Sutil bronił się, że uderzenie było niezamierzone i chciał tylko wylać na Luxa szampana po słownej utarczce. Według niego, najbliżej zajścia był jego przyjaciel z wyścigowej młodości, gdy razem jeździli w zespole F3 - Hamilton. I powołał go na świadka. Hamilton na proces się nie stawił. Przysłał oświadczenie, że nic nie pamięta.

Sąd obejrzał blizny Luxa i wysłuchał eksperta, który stwierdził, że cios został zadany prostopadle, z góry, i dlatego trudniej obronić tezę, że był niezamierzony. Wątpliwości na korzyść Niemca miał rozstrzygnąć zapis wideo z zajścia, który obiecywał dostarczyć taśmę. Zapisu nie było. Sutil nie miał nic na potwierdzenie swoich słów, że dwukrotnie odpychał namolnego Luxa, mając w ręku kieliszek.

Sąd uznał winę rodaka. Wyrok: grzywna 200 tys. euro na cele charytatywne i półtora roku za kratkami w zawieszeniu. Prawnicy Lalive i prokurator żądali 300 tys i prawie dwóch lat więzienia w zawieszeniu.

Błyskawicznie zareagował właściciel Force India Vijay Mallyia. Podziękował Sutilowi i oddał jego miejsce Nico Hulkenbergowi. Nie doszła też do skutku umowa Niemca z Williamsem. Nikt nie chce go zatrudnić, zresztą nie tylko dlatego, aby nie zadzierać z menedżerami z Renaulta, ale też z braku miejsc.

Od jakiegoś czasu Sutil, 9. w zeszłym sezonie w klasyfikacji kierowców, wiedział, co się święci. Próbował iść na ugodę, podpisać preferencyjny kontrakt z Renaultem, deklarował wpłaty na charytatywne fundacje pomagające Afryce. Nic to nie dało. - Będę musiał zrobić sobie wolne - powiedział po wyjściu z sądu. A w Bildzie strzelił mocno w stronę Hamiltona:

- To tchórz. Nawet jego ojciec przysłał mi wspierającego SMS-a. On nic. Zmienił numer telefonu, abym nie mógł się z nim skontaktować.

Podczas wczorajszej prezentacji McLarena w Woking Hamiltona powstrzymał przed ripostą rzecznik zespołu. - Powiedziano nam, aby Lewis nie jechał tam zeznawać - powiedział tylko.

A kłopoty Sutila mogą się jeszcze nie skończyć. Niewykluczone, że - nie czekając na apelację - FIA odbierze mu licencję na ściganie.

F1. Kubica w Ferrari? Puzzle się układają, ale ciężko wierzyć w tak piękną historię...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.