Grand Prix Japonii. Sebastian Vettel mistrzem świata. Jedzie śladami Schumachera

Czy po Chicago Bulls Michaela Jordana, Ferrari Michaela Schumachera i Barcelonie Lionela Messiego następną wielką potęgą będzie Red Bull Sebastiana Vettela?

Dyskutuj z ludźmi, nie z nickami. Nie bądź anonimowy na Facebook.com/Sportpl ?

Wczorajsze Grand Prix Japonii wygrał Jenson Button z McLarena, ale z mistrzostwa cieszył się trzeci na mecie Vettel, który na cztery wyścigi przed końcem sezonu obronił tytuł. Na treningach i w dwóch pierwszych sesjach kwalifikacji najszybsze były mclareny, ale w kluczowym momencie najlepszy wynik osiągnął Vettel. Niemiec wygrał też start, choć przed atakującym z drugiej pozycji Buttonem bronił się na granicy przepisów, spychając niemal Brytyjczyka na trawę.

Button - jedyny kierowca, który teoretycznie mógł jeszcze zagrozić Vettelowi w walce o tytuł - o zwycięstwo walczył ambitnie i skutecznie, ale Niemiec wysilać się nie musiał. Do mistrzostwa wystarczał mu punkt, a za trzecie miejsce zdobył 15. Na drugim miejscu wyścig skończył Fernando Alonso z Ferrari.

Tegoroczna dominacja Red Bulla i Vettela jest bezdyskusyjna - według poprzednich systemów punktacji Niemiec mistrzem byłby już od dwóch tygodni, ale najwięksi rywale nawet kilka miesięcy temu przyznawali, że kwestia tytułu jest rozstrzygnięta. McLaren, brytyjska drużyna marzeń z Buttonem i Lewisem Hamiltonem, a także gotowe przychylić nieba Alonso Ferrari były bezsilne.

- Jeśli Vettel będzie jeździł tak jak ostatnio, jeśli Adrian Newey będzie produkował tak fantastyczne samochody, to możemy mieć powtórkę z czasów, w których dominowali Michael Schumacher i Ferrari - mówi były kierowca Formuły 1 Gerhard Berger, do 2008 roku współwłaściciel Toro Rosso, siostrzanego zespołu Red Bulla.

Symbioza Ferrari

Dominacja to dobre słowo, bo Ferrari i Schumacher na przełomie wieków odjechali rywalom z prędkością światłazdobywając w latach 2000-04 pięć dubletów. I to w jakim stylu! W 2002 roku Ferrari wygrało 15 z 17 wyścigów, a Schumacher zdobył więcej punktów niż dwaj kolejni kierowcy razem wzięci, zapewniając sobie tytuł już po 11. Grand Prix. By zwiększyć szanse innych, zmieniono system punktacji, ale włoski zespół z Niemcem za kierownicą odpowiedział w 2004 roku wygraniem aż 15 z 18 wyścigów, a Schumacher zwyciężył w rekordowych 13.

Z czego wynikały sukcesy Ferrari? Z idealnej symbiozy między Jeanem Todtem (dyrektor sportowy), Rossem Brawnem (dyrektor techniczny), Rorym Byrnem (szef projektantów), Schumacherem (lider za kierownicą) i Rubensem Barrichello (uzupełnienie Niemca). Wielkie osobistości wyścigowego świata, wielki budżet, który np. w 2003 roku wynosił 443 mln dolarów, wielka organizacja napędzana oddechami oszalałych na punkcie wyścigów tifosi - to nie mogło się nie udać.

Ferrari początku wieku było jak kiedyś Chicago Bulls Michaela Jordana i Phila Jacksona lub teraz Barcelona Josepa Guardioli i Lionela Messiego. Czy w ten ciąg największych, najpopularniejszych i najbardziej znanych ekip na świecie wpisze się Red Bull?

Budowa Red Bulla

- To, czego dokonał Michael, prawdopodobnie będzie poza zasięgiem Sebastiana - kręci głową trzykrotny mistrz świata Niki Lauda i tłumaczy, że wielki budżet Ferrari, którym Włosi 10 lat temu bili konkurencję na głowę, pozwalał im bez ograniczeń testować samochody i nowe części na swoich torach. - Ferrari miało też wyjątkowe porozumienie z dostarczającą opony firmą Bridgestone - dodaje Lauda.

Pod tymi względami szanse są teraz bardziej wyrównane - budżety są niższe, bo Formuła 1 dąży do ograniczania kosztów, testy w trakcie sezonu są zakazane, a Japończycy produkują ogumienie dla wszystkich, a nie, jak na początku wieku, dla połowy ekip. Wyjątkowość Red Bulla jest jednak zauważalna - austriacka firma, która upadający zespół Jaguara przejęła w akurat w 2004 roku, kiedy kończyła się dominacja Ferrari, w siedem lat wpompowała w Formułę 1 niemal miliard dolarów i nie były to wydatki chaotyczne.

Potęgę Red Bull buduje na Adrianie Neweyu, znakomitym projektancie, który w latach 90. był na szczycie z Williamsem i McLarenem, a teraz - z pensją w wysokości 10 mln dol. rocznie - odpowiada za znakomite pojazdy Vettela. Niemcowi nie pozostaje w nich nic, tylko wygrywać - stawia na niego cała ekipa z właścicielem Red Bulla Dieterem Mateschitzem oraz szefem zespołu Christianem Hornerem. Rywalom takiej symbiozy brakuje.

Postęp Vettela

Niewykluczone, że za kilka lat grupę Mateschitz, Newey, Horner, Vettel będziemy traktować tak, jak wspominany zestaw Todt, Brawn, Byrne, Schumacher. A jeśli do tej drugiej dodawaliśmy Barrichello, to w przypadku Red Bulla trzeba wspomnieć o Marku Webberze, czyli doświadczonym kierowcy, który - nawet, jeśli czasem wyrywa się z ustalonego porządku - coraz lepiej przystosowuje się do roli "tego drugiego". 35-letni Australijczyk potrafi walczyć ze swoimi ambicjami i co roku przedłuża kontrakt z Red Bullem.

Webber klasą Vettelowi nie dorównuje, choć klasa w przypadku 24-letniego Niemca to wciąż pojęcie dyskusyjne. Trudno znaleźć eksperta, który bez mrugnięcia okiem powie, że to Vettel jest najlepszym kierowcą w Formule 1. Nie, za takiego wciąż uznaje się Alonso, a przy Vettelu zwraca się uwagę na znakomity samochód, którym jeździ, oraz idealne warunki, w których się rozwija.

Z drugiej strony - o tym też wspomni każdy fachowiec - z roku na rok szaleństwo i nieodpowiedzialność, z których słynął na torze Niemiec, ustępuje rozwadze, opanowaniu i perfekcyjnemu wykorzystaniu możliwości samochodu. W tym sezonie Vettel wygrał dziewięć razy, 12-krotnie (w 15 wyścigach!) startował z pierwszego miejsca, tylko raz znalazł się poza podium i ukończył każdy wyścig. To wielki postęp w porównaniu z choćby ostatnim sezonem, w którym Niemiec potrafił ryzykownie atakować kolegę z zespołu na czele wyścigu i kończyć jazdę na poboczu.

Spowolnienie rywali

Bilans Red Bulla w dwóch ostatnich sezonach jest imponujący - to trzy tytuły (czwarty, mistrzostwo w klasyfikacji konstruktorów, pojawi się niebawem), 18 zwycięstw, 42 miejsca na podium i 30 pole positions... - Aby mówić o erze, musisz najpierw ją zakończyć. Jesteśmy na fali, mamy mocny zespół, w którym wszyscy sobie ufają i pracują wspólnie, postaramy się utrzymać ten trend w 2012 roku - mówi Vettel.

Kto może mu w przyszłym sezonie zagrozić? Kandydatów - tak jak w dwóch poprzednich latach - jest trzech: Button i Hamilton w mclarenach i ferrari kierowane przez Alonso. Utytułowane zespoły ostatnio mają jednak kłopoty z zaprojektowaniem samochodu będącego w stanie wyprzedzić Red Bulla, a na rewolucję w przepisach, która - na krótko - wyniosła na szczyt zespół Brawna w 2009 roku, na razie się nie zanosi. W przyszłym sezonie zakazane zostaną tzw. dmuchane dyfuzory, w 2013 roku samochody będą miały prawdopodobnie nieco słabsze silniki, ale do tych zmian Red Bull też będzie świetnie przygotowany.

Sebastian Vettel wjechał w red bullu w ślady pozostawione przez ferrari Michaela Schumachera i na razie trzyma się ich mocno.

Wyniki Grand Prix Japonii oraz klasyfikacje generalne znajdziesz na Sport.pl

Dziewięć rekordów Sebastiana Vettela - najmłodszy, najszybszy [ZDJĘCIA]

Czy Vettel dogoni Schumachera?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.