F1. W GP Węgier nie ma murowanego faworyta

Zamiast zwyczajowego węgierskiego upału, w niedziele przedpołudnie tor Hungaroring nawiedziły lekkie opady deszczu, a temperatura powietrza wynosiła lewie 17 stopni. Choć z pole position wystartuje faworyt mistrzostw Sebastian Vettel, sprawa zwycięstwa w Grand Prix Węgier wciąż jest otwarta. Dziś nie ma murowanego faworyta.

Dzięki ciężkiej pracy mechaników, którzy przez noc rozebrali i złożyli na nowo bolid swojego pupila, Sebastian Vettel obronił honoru Red Bulla. Rekord został utrzymany - w tym sezonie jeszcze żaden inny team nie zdobył pole position. Nie dajmy się jednak zwieść pozorom. To nie Sebastian, lecz Lewis Hamilton powinien dzisiaj ruszać z pierwszego pola. Tyle, że kierowca McLarena popełnił kosztowny błąd i zamiast z czystej lewej strony, która dawałaby mu niemal pewne zwycięstwo, będzie startował po bardzo brudnej prawej stronie głównej prostej. To oznacza, że o wygraną będzie się musiał mocniej postarać.

- Z tego, co widzę, to przez cały weekend McLareny są trochę szybsze od Red Bulli i myślę, że Hamilton może mieć lepsze tempo w wyścigu, ale z drugiej strony startuje z gorszej strony toru i może Jenson wyprzedzi go na starcie - zastanawiał się Fernando Alonso, a jego ocenie możemy ufać. - Red Bull zazwyczaj jest bardzo szybki w kwalifikacjach, ale w wyścigach mają problemy. Tutaj także w kwalifikacjach nie szło im najlepiej, więc sądzę, że McLaren będzie bardzo silny w niedzielę - dodał Hiszpan.

Czy sam, przy starcie z piątego pola może już zapomnieć o zwycięstwie? Biorąc pod uwagę dzisiejszą pogodę, same osiągi bolidu Ferrari mogą mu nie wystarczyć. Alonso liczył, że jak zwykle wyścig odbędzie się w gorących warunkach, które mocno sprzyjają Ferrari, mniej Red Bullowi, a najmniej McLarenowi. Zamiast tego w niedzielne przedpołudnie zastał deszcz i temperatury powietrza poniżej 17 stopni (zamiast wymarzonych 40). W takich warunkach Fernando będzie też potrzebował odrobiny szczęścia.

GP Węgier: Button zwycięża w swoim dwusetnym wyścigu w karierze!

Nie znaczy to jednak, że nie ma szans. Kierowców czeka długi i wyczerpujący wyścig na bardzo krętym torze. Niewykluczone są opady, ale równie dobrze zza chmur może wyjść słońce, bo prognozy dopuszczają obie możliwości. Ponadti Ferrari ma jeszcze asa w rękawie. Opony zużywają się na Hungaroringu bardzo szybko i ich producent, firma Pirelli oczekuje, że kierowcy będą stawali średnio trzy razy w boksach. Być może jednak włoski team zdecyduje się na odmienną strategię i gumy w swoich bolidach będzie zmieniał rzadziej niż Red Bull i McLaren.

Alonso mówił też, że jego samochód sprawuje się na Węgrzech lepiej niż tydzień temu w Niemczech, gdzie wywalczył drugie miejsce na mecie. - Moim zdaniem jesteśmy tutaj trochę szybsi niż na Nurburgringu, gdzie też zajęliśmy w kwalifikacjach 4. i 5. miejsce. Sądzę też, że w trakcie tego weekendu było więcej szybkich bolidów, niż w Niemczech, więc zobaczmy, co przyniesie niedziela. To będzie długi wyścig. Wciąż czujemy się pewnie i jesteśmy przekonani, że możemy zaliczyć dobry występ.

Dziesięć najlepszych kierowców F1, którzy nie zostali mistrzami

 

Pole position dla Sebastiana Vettela  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.